Odrobina historii:
Wszystko zaczęło się w czerwcu 1938 roku, od Action Comics numer 1, na okładce którego, Superman podnosi samochód. Tak jakby. To odrobinę skomplikowane. Supermana obecnie uważa się za pierwszego superbohatera, co za tym idzie, jego debiut staje się początkiem historii superbohaterów. Oczywiście, można by się sprzeczać z tym twierdzeniem. Przed Supermanem były takie postacie jak The Clock, The Shadow czy choćby Zorro. Mało tego, jeśli chcemy być bardzo czepialscy, za pierwszego superbohatera można uznać Gilgamesza, którego możecie kojarzyć, jako pierwszego bohatera literackiego znanego ludzkości. Idąc tym tropem można uznać, że Argonauci byli pierwszą super-drużyną a Iliada pierwszą ustawką metaludzi. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Gilgamesz jest faktycznie postacią w komiksach Marvela (w dzisiejszych czasach trochę się spasł i większość czasu spędza siedząc na kanapie u Herkulesa).

W roku 1954 ukazała się książka Seduction of the Innocent. Opisująca zgubny wpływ komiksów na młodzież. Bo przecież Batman i Robin są gejami, Wonder Woman lesbijką rozmiłowaną sado-maso, a Superman nazistowska propagandą. Bądźmy szczerzy, od tamtej pory widzieliśmy identyczne nagonki w kwestiach RPG, gier komputerowych, różnych gatunków muzycznych czy nawet Harrego Pottera. Niemniej zrobiła się z tego zaskakująco duża afera, która ostatecznie doprowadziła do powstania Comics Code Authority (CCA), czyli autocenzury, która ciążyła temu przemysłowi przez kolejne dekady.
W 1956 roku na scenę wkroczył nowy Flash (popularny dzisiaj Barry Allen), rozpoczynając nową falę zainteresowania super-herosami i tak zwaną Srebrną Erę Komiksu, trwającą do początku lat 70-tych. W tym okresie zadebiutowała większość klasycznych dziś bohaterów i zaczęła się rywalizacja pomiędzy DC i Marvelem. Był to okres radosnych, beztroskich przygód, widowiskowych wypraw w nieznane itp. Ograniczeni CCA bohaterowie nie mogli zajmować się prawdziwymi problemami, więc na popularności zyskali super-przestępcy, im bardziej nierealistyczni, tym lepiej. Dziś łatwo patrzeć na ten okres, jako nudny i naiwny, ale należy pamiętać, że to wtedy powstało większość tego, co kochamy. Postacie, wątki, sposób opowiadania historii. Spójne uniwersa, a nawet multiwersa, "team-up" i crossovery. Wszystkie kamienie węgielne leżące u podstaw współczesnego przemysłu komiksowego. I nie zapominajmy o poziomach sprzedaży. Nie szło już tak dobrze, jak podczas II wojny światowej, ale w dalszym ciągu, komiks "Jimmy Olsen - Kumpel Supermana" sprzedawał miliony egzemplarzy i utrzymywał się na rynku przez szokujące 163 numery (a dziś Zack Snyder zabija go w ramach żartu, po pięciu sekundach na ekranie).
Następna, jak łatwo się domyśleć, była Brązowa Era Komiksu. Ta trwała od początku lat 70-tych do połowy 80-tych i wprowadziła dużo bardziej poważne tematy. Jednym z głównych symboli tego stała się śmierć Gwen Stacy i Normana Osborna w 1973 roku. Zabicie w jednym pociągnięciu dziewczynę i arcy wroga Spider-Mana było czymś szokującym. Trochę wcześniej, w 1971 roku Speedy (pomocnik Green Arrowa) uzależnił się od heroiny, co było pierwszym pojawieniem się narkotyków w komiksach. Pojawili się bohaterowie reprezentujący mniejszości, a z nimi kwestie rasizmu. Nowe pokolenie pisarzy chciało opowiadać nowe, bardziej przyziemne historie, naginając to, na co pozwalał CCA. I co więcej, chcieli dopasować bohaterów o których opowiadali, do swojej wizji. To ważne, gdyż pomiędzy złotą i srebrną erą, po prostu wymieniono większość postaci. Był nowy Flash, nowy Green Lantern i cała masa oryginalnych postaci od Stana Lee. Tym razem to się nie stało, wprawdzie nadal pojawiały się nowe postacie, ale główni aktorzy pozostali ci sami. Te postacie były już zbyt ikoniczne, by je zastąpić, musiały więc ewoluować, dopasować się do czasów. Ale temu zagadnieniu poświęcę więcej miejsca w części drugiej.
W połowie lat 80-tych rozpoczęła się Współczesna Era Komiksu (zwana też Mroczną Erą Komiksu z uwagi na styl i klimat wielu ówczesnych tytułów) i zaczęła z przytupem. Watchmen i Powrót Mrocznego Rycerza wprowadziły nowy standard. Strony komiksów opanowali cyniczni anty-bohaterowie. CCA praktycznie wyleciało za okno, i wszystkie zmiany zasiane w poprzedniej epoce wydały plon. Z jednej strony, nowa wolność sprawiła, że w tym okresie powstała większość najbardziej pamiętnych i najważniejszych opowieści o tych herosach. Z drugiej szczególnie w latach 90-tych namnożyło się nudnych komiksów i postaci opartych na przemocy, erotyzmie i tanim szokowaniu. Na szczęście większość z nich została na zawsze w tamtej mrocznej dekadzie.
Oczywiście, można się sprzeczać, czy era ta nadal trwa. W ostatnich latach filmy MCU uczyniły superbohaterów popularniejszymi, niż kiedykolwiek w historii. Nawet w złotej erze nie mieli oni tak gigantycznego udziału w popkulturze. I choć sprzedaż komiksów pozostaje na dosyć niskim poziomie, sami bohaterowie przestali już być więźniami tego medium. Ale to też temat na następny wpis.
DC v Marvel

Marvel i DC to dwa największe wydawnictwa komiksowe na świecie. Obydwa powstały w latach 30-stych (choć obydwa miały wtedy inne nazwy) i od tamtej pory praktycznie zdominowały amerykański rynek komiksowy. Pomiędzy sobą, te dwa olbrzymy mają prawa do niemal wszystkich bohaterów komiksowych, i choć na ringu wciąż są pomniejsi przeciwnicy, jak Image czy Valiant, nie da się ukryć, że większość ludzi nie zna żadnego bohatera, nienależącego do jednego z dwóch gigantów. Tu pojawia się pytanie, czym się tak właściwie różni Marvel od DC. Na ten moment, powiedziałbym, że Marvel robi dobre filmy, a DC dobre komiksy (jedno z tych jest znacząco bardziej opłacalne). Ale tak na dłuższą metę, różnią się tylko posiadanymi postaciami. DC ma Batmana, Supermana, Wonder Woman i resztę Justice League i Teen Titans. Marvel ma Avengersów, Spider-Mana, Fantastyczną Czwórkę i X-Men. Kiedyś panowało przekonanie, że DC ma bardziej ikoniczne postacie, ale równocześnie jest staromodne i bardziej skupione na micie, podczas gdy Marvel lepiej nadąża za czasami i ma bardziej przyziemnych bohaterów. Obecnie, za sprawą filmów, wielu uważa, że Marvel jest radosny i kolorowy, a DC poważne i mroczne. Niemniej w faktycznych komiksach, naprawdę nie ma różnicy. Obydwa wydawnictwa mają pełny przekrój tytułów, od poważnych noir po tytuły skierowane do młodszych odbiorców. Obydwa czerpią z tej samej puli twórców (niektórzy pisarze i rysownicy podpisują kontrakty na wyłączność, ale większość pracuje dla tego, kto akurat ma dla nich prace), więc są pisane i rysowane w podobny sposób. Do tego żadna strona nigdy nie stroniła od pożyczania od konkurencji, więc powtarzają się rozwiązania fabularne, a nawet całe duże wątki. Więc jeśli zastanawiasz się, co czytać, to naprawdę tylko kwestia tego, które postacie bardziej lubisz. Jeśli Batmana czytaj DC, jeśli Spider-Mana to Marvela, jeśli X-Menów to przykro mi (to nie jest żart, ja sam uwielbiałem X-Menów w czasach, zanim stali się dla Marvela bardziej irytacją niż własnością).
Multiwersum, czyli świat przedstawiony
Jak pisałem wcześniej, w Srebrnej Erze DC porzuciło większość oryginalnych postaci z lat 40-tych, na rzecz nowych wersji. Jednak przygody Trójcy trwały nadal, prowokując pytanie: czemu nikt nie pamięta poprzedniego Flasha? Odpowiedź przyszła w 1961 roku, w historii "Flash of two worlds", w której Barry Allen spotyka Jaya Garricka i okazuje się, że te dwie postacie żyją w dwóch, alternatywnych rzeczywistościach, od tamtej pory określanych Ziemią 1 i Ziemią 2. W konsekwencji, ustanowione zostaje, że cała Złota Era przedstawiała losy Ziemi 2, i wszyscy ówcześni herosi nadal tam żyją. Główny podział przebiegał tu na linii: Ziemia 1 to Liga Sprawiedliwości, a Ziemia 2 to Amerykańskie Stowarzyszenie Sprawiedliwości. A jeśli są dwie ziemie, to równie dobrze może ich być więcej. I tak narodziło się multiwersum, praktycznie nieskończony zbiór wszechświatów, zabierający wszystko, co tylko można sobie wyobrazić.
Szybko doprowadziło to do powstania historii, które działy się "elsewhere", czyli po prostu gdzieś w multiwersum i pozwalają realizować pomysły, na które nie ma miejsca w głównym kanonie. Co by było, gdyby Superman wylądował w ZSRR? Co by było, gdyby świat Marvela opanowała zombie apokalipsa? Co by było, gdyby Batman był łowcą piratów? Wszystko, co tylko twórcom przyjdzie do głowy. I wiele z najlepszych, najpopularniejszych komiksów zarówno Marvela jak i DC, dzieje się właśnie elsewhere, wystarczy wymienić All-Star Superman czy Powrót Mrocznego Rycerza. Obydwa wydawnictwa używały też idei multiwersum, by wprowadzać do swojego świata nowo zakupione postacie i serie, co na przestrzeni lat zdarzało się wielokrotnie.
Wszystko to, co napisałem, jest naprawdę proste w przypadku Marvela, ponieważ tam Multiwersum najczęściej po prostu jest. Akcja komiksów toczy się na Ziemi 616, filmy to Ziemia 199999, a zombie rządzą na 2149. Oczywiście zaledwie w zeszłym roku całe Multiversum Marvela zostało zniszczone, przemielone w jeden dziwaczny świat, a później odbudowane w gigantycznej i ciągnącej się zdecydowanie za długo historii Secret Wars. I sam Spider-Man cały czas bawi się z tak zwanym Spider Verse, czyli bandą Spider-Manów z różnych rzeczywistości, którzy podróżują po multiwersum i walczą z różnymi wersjami wrogów pająka.

W tej niesamowicie ambitnej historii potężny Anty-Monitor niszczy całe Multiwersum, zabijając wszystkie wersje bohaterów, poza tymi głównymi. Ostatecznie udaje się go powstrzymać (głównie dzięki poświęceniu Barrego Allena), ale w rezultacie pozostaje tylko jeden świat, zamieszkały przez zresetowane wersje postaci z Ziemi 1 i 2. Przy okazji DC zaktualizowało swoich herosów i niejako zaczęło wszystko od nowa (stąd czasami pojawiające się przy opisach postaci określenie pre-crisis lub post-crisis, odnoszące się do tego właśnie resetu). Niestety kanon wkrótce znów zaczął się rozjeżdżać sprawiając, że w 2005 roku doszło do Nieskończonego Kryzysu, który przywrócił Multiwersum na swoje miejsce.
Później było jeszcze kilka kryzysów i jeden duży reset zwany Flashpoint (którego wersję widzimy teraz w uniwersum telewizyjnym). Przyjmuje się, że w obecnym Multiwersum istnieją 52 wszechświaty, zaś główny wszechświat to Ziemia 0. Co więcej, wszystkie poprzednie wersje multiwersum faktycznie istniały w pewnym momencie historii, i mogą wpływać na nowy status quo. Najlepszym przykładem tego jest obecny Superman, który faktycznie jest rozbitkiem z wszechświata post-crisis pre-flashpoint (wiem, to trochę skompilowane, ale zasadniczo, to Superman z okresu 1986 do 2011).
Najważniejsze jest jednak, by pamiętać, że o ile multiwersum jest bardzo ważne dla historii tych uniwersów i okazjonalnie dla wielkich historii zmieniających stan świata, w 99% historii komiksowych nie ma żadnego znaczenia. Dla przykładu, w obecnym DC jedynie seria Ziemia 2 i okazjonalne tytuły z logo Ziemi 1 toczą się w multiwersum, wszystkie inne tytuły twardo siedzą na głównej Ziemi 0.
I to tyle na dzisiaj, teraz, jak mamy już podstawy, czas na coś bardziej ambitnego, czyli jak działa kanon i gdzie zacząć, jeśli chce się czytać komiksy o superbohaterach.