środa, 8 sierpnia 2012

The Raid, czyli piękna masakra

Prawie rok temu natknąłem się w odmętach internetu na zapowiedź indonezyjskiego filmu The Raid. Wyglądała ona świetnie i natychmiast wyruszyłem na poszukiwanie wspomnianej produkcji. Niestety film nie miał wówczas jeszcze dystrybutora na rynku zachodnim. Miał za to na swoim koncie szereg nagród na różnych festiwalach filmowych. Czekałem więc cierpliwie, co jakiś czas sprawdzając, jak wygląda sytuacja. I wreszcie ostatnio udało mi się położyć łapki na Serbuan maut, lub jak brzmi tytuł amerykański The Raid: Redemption (ponieważ dorzucenie przypadkowego podtytułu sprawia, że brzmi to bardziej... dobra, tak na serio, nie mam pojęcia, co to ma sprawiać). Trochę się bałem, bo narobiłem sobie przez te miesiące nadziei, a to zwykle źle się kończy. Ale nie tym razem.

Plakaty reklamujące produkcję dumnie stwierdzają, że to najlepszy film akcji dekady. Szczerze mówiąc nie wiem czy najlepszy, ale na pewno w czołówce. Ten film to jedna wielka, wspaniała orgia przemocy w najlepszym stylu. Mnie osobiście wyjebała w kosmos. Ale po kolei. 

Fabuła:
Fabuła The Raid nie jest zbyt odkrywcza, ale bądźmy szczerzy, nie o wybitną fabułę tu chodzi. Oddział SWAT dostaje rozkaz pochwycenia mafioza, ukrywającego się w budynku w slumsach. Problem w tym, że budynek służy jako swego rodzaju hotel\ bezpieczne schronienie, dla najgorszych bandytów w mieście. Akcja początkowo idzie dobrze, ale z czasem wszystko się pieprzy, a nasi bohaterowie zostają uwięzieni w budynku rojącym się od uzbrojonych zbirów. W tym miejscu zaczyna się widowiskowa i trzymająca w napięciu rozwałka, czyli to, o co w tym filmie naprawdę chodzi.

Przemoc:
Wbrew temu, co sądzą niektórzy, nie jest łatwo nakręcić dobry film akcji. Wręcz przeciwnie, większość tak zwanego kina akcji jest po prostu nudna. Niemniej The Raid ma to coś, czego często brakuje nawet superprodukcjom z Hollywood, że nie wspomnę o filmach z budżetem ledwo przekraczającym milion dolarów. Ale właśnie ten brak funduszy sprawił, że twórcy filmu skupili się na podstawach. Brakuje tu wybuchów na tle wybuchów, głupawych hasełek i niesamowitych efektów specjalnych. Zamiast tego jest pot, krew i sceny walki w które naprawdę można uwierzyć. Walka jest tu brudna i brutalna. Ciosy naprawdę zdają się mieć siłę, a bohaterowie używają wszystkiego co wpadnie im w ręce. To prawdziwa walka o przetrwanie, w której nie ma miejsca na heroizm i zgrywanie bohatera. Równocześnie, sceny walki są niesamowicie estetyczne, w pewien niezwykły sposób wręcz piękne.

Podsumowanie:
The Raid to naprawdę efektywne kino akcji. Świetnie nakręcone, trzymające w napięciu, pełne doskonałych momentów i świetnych scen walki. Film bije na głowę większość Hollywoodzkich superprodukcji, mimo budżetu nie mogącego się z nimi równać. To obowiązkowy punkt programu dla wszystkich wielbicieli kina akcji.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz