Ehh, widzę, że ten temat nie opuści nas w najbliższym czasie, a z jakiegoś powodu naprawdę mnie to denerwuje, więc postanowiłem o tym napisać. Za tydzień postaram się wrócić do standardowej zawartości w postaci postu o Grze o Tron, ale dziś coś odrobinę poważniejszego.
Wygląda na to, że na świat spadła nowa plaga, młodzi ludzie masowo popełniają samobójstwa z powodu internetu! W Wielkiej Brytanii były w ciągu roku 4 (słownie CZTERY!) podobne przypadki. Dla porównania, w 2011 roku na wyspach doszło w sumie do ponad 6 tysięcy prób samobójczych. W tym prawie 200 w grupie 15-19 lat (http://www.samaritans.org/sites/default/files/kcfinder/files/research/Samaritans%20Suicide%20Statistics%20Report%202013.pdf). Mimo to, akurat te cztery konkretne przypadki wymagały reakcji samego premiera Camerona.
Nie zrozummy się źle, nie twierdzę, że śmierć tych ludzi nie była tragedią. Nie twierdzę też, że znęcanie się przy użyciu internetu nie jest problemem. Niemniej istnieje znacząca różnica, między znęcaniem się nad kimś w szkole, czy miejscu pracy, a w internecie. Komputer, można wyłączyć... Wiem, to szokujące, ale prawo faktycznie nie zmusza do posiadania konta na Facebooku czy dowolnym innym portalu społecznościowym. Co więcej, portale te posiadają coś takiego, jak ustawienia prywatności i możliwość zgłaszania przypadków działań niezgodnych z zasadami portalu. Mówiąc prościej, można nie otrzymywać wiadomości od ludzi, którzy są dupkami, lub doprowadzić do zbanowania kont tych ludzi. To naprawdę nie wymaga specjalistycznej wiedzy o informatyce, to podstawowe umiejętności, które powinien posiadać każdy, kto korzysta z portali społecznościowych.
A jak jesteśmy, przy byciu obrażanym przez anonimowych ludzi w internecie, co się stało z przysłowiem:
Sticks and stones will break my bones
But words will never harm me
(Patyki i kamienie połamią moje kości
Ale słowa nigdy mnie nie skrzywdzą)
To bardzo dobre motto i nie jestem pewny, w którym momencie zmieniło się na: Jeśli anonimowy dupek w internecie napisze coś niemiłego to się zabij. I jasne upraszczam sprawę, ale to dlatego, że jest ona zbyt idiotyczna, by jej nie uprościć. Dziewczyna jest prześladowana przez koleżanki ze szkoły które akurat używają dostępnych im środków, czyli między innymi internetu i nagle mamy do czynienia z "terrorem w sieci". Gdyby to było dwadzieścia lat temu prześladowałyby ją używając zwykłych listów, czy wtedy media mówiłyby o "terrorze na poczcie"? Co więcej, wg. artykułu prześladowano ją na Ask.fm, ta strona wymaga, by użytkownicy mieli skończone 13 lat, więc dziewczyna skłamała, by się zarejestrować. To pokazuje, jak zdeterminowana była, by usłyszeć obelgi od przypadkowych ludzi z internetu, bo jeśli dobrze rozumiem przekaz medialny, to chyba główny powód istnienia tej strony.
Przynajmniej tu doszło do faktycznego, długotrwałego i prawdę powiedziawszy zbrodniczego prześladowania, choć internet był jedynie narzędziem. W głośnej sprawie sprzed miesiąca mieliśmy całkowicie idiotyczną sytuację, gdzie dziewczyna zabiła się, bo anonimowi ludzie pisali niemiłe komentarze o jej wyglądzie. Podkreślmy to. Dziewczyna wrzuciła swoje zdjęcie do internetu, ludzie których nigdy w życiu nie spotkała i nie spotka, wyżyli się nazywając ją brzydką i dziewczyna się zabiła. I żeby jeszcze dodać idiotyzmu sytuacji, jej ojciec uczcił jej pamięć zakładając stronę na Facebooku! To tak absurdalnie tragikomiczne, że niemal oczekują, że wszystko okaże się skeczem Monty Pythonów.
Ludzie nie zabijają się z powodu kilku komentarzy w internecie. Mogą zabić się z powodu długotrwałego prześladowania, w którym internet może być narzędziem, lub ponieważ mają poważne problemy z samym sobą. Podobnie jak ludzie nie urządzają masakry w szkole, ponieważ zobaczyli brutalny film czy zagrali w Call of Duty. Choć oczywiście szukanie wyjaśnienia bardziej skomplikowanego, niż nowe media, które ludzie po czterdziestce średnio ogarniają, wykracza ponad możliwości większości dziennikarzy i polityków. A jak wszyscy wiemy, internet to ZŁO!
I najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że nikogo nie obchodzą ci ludzie, którzy się zabili. David Cameron ma tą martwą dziewczynę w dupie. Ale to pretekst. Kolejny dowód, że internet musi być kontrolowany przez rządy. ACTA, SOPA i PIPA nie przeszły, bo prawa potężnych korporacji do okradania swoich konsumentów okazały się nie leżeć ludziom na sercu. Ale teraz zły internet zmusza nasze dzieci, by się zabijały. To jest argument, który każdy może poprzeć.
Na koniec chciałem powiedzieć, że internet to zapewne pierwsze w historii prawdziwe wolne miejsce. Każdy może napisać co chce, niezależnie kim jest, skąd pochodzi, jaką ma władzę i ile pieniędzy. Głos biednego i bogatego ważą tyle samo kiedy opatrzone są jedynie nickiem. I zwykle nie ma konsekwencji za to co napisałeś. To oczywiste, że każdy kto posiada faktyczną władzę (polityczną czy ekonomiczną) jest tym przerażony. Jeśli masz władzę, najgorsze co może cię spotkać, to miejsce, gdzie ona nie działa. Taki ja może napisać ten tekst i taki ty może go przeczytać i pomyśleć o nim co zechce, a później napisać w komentarzu "kutas" (choć byłby to żałosny brak wyobraźni). Wolność po prostu. I w szokujący sposób, wolność ma konsekwencje i wymaga używania mózgu (i najwyraźniej wiąże się z dużą ilością porno). Nie ma tu rządu i mediów, by powiedzieli ci, co masz robić i myśleć i co jest dla ciebie złe. Sam musisz to rozgryźć. Niestety internet nie jest idiotoodporny. I oczywiście ten poziom wolności nie zadziałałby w prawdziwym świecie, społeczeństwo by się rozpadło. Na szczęście, internet można zawsze wyłączyć.
I jako finałowy pozytyw: codziennie na całym świecie ponad miliard ludzi używa internetu... zdecydowana większość z nas nie popełni z tego powodu samobójstwa.
niedziela, 15 września 2013
poniedziałek, 2 września 2013
True Blood, sezon 6
Chwilę nie było aktualizacji. Byłem zajęty, między innymi pisaniem recenzji dla Bestiariusz.pl , niemniej w najbliższym czasie postaram się nadrobić. A póki co, krótka recenzja nowego sezonu True Blood.
True Blood to serial do którego mam dosyć szczególne podejście. Zasadniczo, nie uważam go za dobry, inteligentny, zaskakujący czy choćby interesujący... mimo to obejrzałem wszystkie sezony. Jest w nim po prostu coś, co przyciąga. Porąbane poczucie humoru i niezaprzeczalny klimat. I kilka naprawdę dobrych postaci. Tym razem było jednak inaczej. W swoim 6 sezonie, po raz pierwszy od pierwszego sezonu, True Blood faktycznie wydał mi się dobrym serialem. Głównie dlatego, że Bill i Eric wreszcie olali Sookie (kiedy ta postać wreszcie umrze?) i zajęli się poważnymi sprawami. Jak przetrwanie swojego gatunku. Co więcej, to wreszcie jest to, czego oczekiwałem, czyli historia o wampirach.Wróżki, wilkołaki i zmiennokształtni zeszli na drugi plan i mam nadzieję, że tam już zostaną, ponieważ ten serial po prostu ich nie potrzebuje. Jasne, spojrzenie na nadnaturalny świat z innych punktów widzenia może być ciekawe, ale tu jedynie spowalniało akcję. Co bardzo wyraźnie pokazał choćby przedostatni odcinek.
Szósty sezon True Blooda poruszał zaskakująco poważne tematy jak na ten serial. Prawa jednostki, poświęcenie wolności dla bezpieczeństwa, moralność naukowych eksperymentów czy wreszcie obozy zagłady. Co więcej, stawiał wampiry w roli, w której pojawiają się rzadko, w roli ofiar. Ściganych, prześladowanych, przerażonych i eksterminowanych. To ciekawe podejście, jeszcze wzmocnione skupieniem uwagi na "młodocianych" wampirzycach.
Do tego dochodzą świetne nowe postacie jak Violet (Karolina Wydra, która była również jedynym pozytywem ostatniego sezonu Hausa), czy Niall (obsadzenie Rutgera Hauera w roli Dziadka Wróżki pokazuje, że ten serial nie utracił swojego porąbanego poczucia humoru).
No i zakończenie, które chyba po raz pierwszy sprawia, że faktycznie nie mogę się doczekać kolejnego sezonu. Oby tylko tak dalej.
True Blood to serial do którego mam dosyć szczególne podejście. Zasadniczo, nie uważam go za dobry, inteligentny, zaskakujący czy choćby interesujący... mimo to obejrzałem wszystkie sezony. Jest w nim po prostu coś, co przyciąga. Porąbane poczucie humoru i niezaprzeczalny klimat. I kilka naprawdę dobrych postaci. Tym razem było jednak inaczej. W swoim 6 sezonie, po raz pierwszy od pierwszego sezonu, True Blood faktycznie wydał mi się dobrym serialem. Głównie dlatego, że Bill i Eric wreszcie olali Sookie (kiedy ta postać wreszcie umrze?) i zajęli się poważnymi sprawami. Jak przetrwanie swojego gatunku. Co więcej, to wreszcie jest to, czego oczekiwałem, czyli historia o wampirach.Wróżki, wilkołaki i zmiennokształtni zeszli na drugi plan i mam nadzieję, że tam już zostaną, ponieważ ten serial po prostu ich nie potrzebuje. Jasne, spojrzenie na nadnaturalny świat z innych punktów widzenia może być ciekawe, ale tu jedynie spowalniało akcję. Co bardzo wyraźnie pokazał choćby przedostatni odcinek.
Szósty sezon True Blooda poruszał zaskakująco poważne tematy jak na ten serial. Prawa jednostki, poświęcenie wolności dla bezpieczeństwa, moralność naukowych eksperymentów czy wreszcie obozy zagłady. Co więcej, stawiał wampiry w roli, w której pojawiają się rzadko, w roli ofiar. Ściganych, prześladowanych, przerażonych i eksterminowanych. To ciekawe podejście, jeszcze wzmocnione skupieniem uwagi na "młodocianych" wampirzycach.
Do tego dochodzą świetne nowe postacie jak Violet (Karolina Wydra, która była również jedynym pozytywem ostatniego sezonu Hausa), czy Niall (obsadzenie Rutgera Hauera w roli Dziadka Wróżki pokazuje, że ten serial nie utracił swojego porąbanego poczucia humoru).
No i zakończenie, które chyba po raz pierwszy sprawia, że faktycznie nie mogę się doczekać kolejnego sezonu. Oby tylko tak dalej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)