“I have the most powerful currency in America. The blind, stubborn belief that what I am doing is 100 percent right.”


Drugi filar stanowią April i Andy. Od razu przyznam, że Chris Pratt jest jednym z powodów, dla których sięgnąłem po ten serial i nie zawiodłem się. Andy jest absurdalnie sympatycznym idiotą, który gra we własnym zespole, lubi mieć dookoła ludzi, zawsze chce dobrze, regularnie robi sobie krzywdę i uwielbia wchodzić w rolę agenta FBI Berta Macklina. Tymczasem April nienawidzi ludzi, uwielbia sprawiać, by czuli się niekomfortowo i manipulować nimi, by dali jej spokój. Jedyne co zdaje się łączyć te dwie postacie, to całkowita niedojrzałość i bezwarunkowa miłość, sprawiające, że są oni jedną z najsympatyczniejszych i mimo różnic, najlepiej zgranych par w historii sitcomów.
Oczywiście poza tą czwórką, przez serię przewijają się też inne postacie, zarówno główne jak i poboczne. Każda ma coś do zaoferowania i większość przechodzi sporą przemianę na przestrzeni tych siedmiu sezonów.
Parks and Recreation to świetna satyra na amerykańską politykę i służbę publiczną. I do tego wspaniały serial komediowy, zaludniony masą oryginalnych i zapadających w pamięci postaci (od miejscowej gwiazdy porno po powszechnie kochanego w miasteczku kucyka) i poruszający ważne problemy (od małżeństwa homoseksualnych pingwinów po edukację seksualną seniorów). Co więcej jest to rzadki przypadek sitcomu, który może pochwalić się gościnnymi występami Joe Bidena, Johna McCaina, Michelle Obamy czy Madeleine Albright. Jedyne zastrzeżenie, jakie mam do serialu, to fakt, że pierwszy sezon (6 odcinków) nie jest zbyt dobry, ale w połowie drugiego seria odnajduje swój styl, a później z każdym sezonem jest coraz lepiej.
"Smart Money's on the Skinny Bitch"
Sense8 to nowa seria Natflixu, autorstwa rodzeństwa Wachowskich (Matrix) i J. M. Starczynskiego (Babylon V). Serial opowiada historię ośmiu rozrzuconych po świecie postaci, które pewnego dnia odkrywają, że są połączone telepatycznie. Seria w swojej konstrukcji jest bardzo podobna do Atlasu Chmur, przeplatając różne wątki, historie i światy, niemniej robi to dużo sprawniej i zachowuje znacząco większą spójność. Dodatkowo, całość fabuły toczy się w tym samym czasie, ale równocześnie, każdy bohater ma swój własny wątek, osadzony w swojej części świata. I to w dużej mierze stanowi o sile Sense8, oglądając ma się uczucie, jakby zaliczyło się 8 różnych seriali. Co więcej, reżyserzy byli przydzieleni do lokacji, a nie odcinków, i najczęściej pochodzili z krajów, w których kręcili, co pozwalało im lepiej oddać różnorodność i styl wspomnianych miejsc.

Sense8 zaczyna się dosyć powoli, ale z kolejnymi odcinkami rozkręca się w świetny thriller sf w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Do tego serial naprawdę wyróżnia się różnorodnością miejsc, postaci, stylów i wątków, poruszając wiele problemów i tematów ważnych we współczesnym społeczeństwie. Takich jak różnice społeczne, konflikty kulturowe, tożsamość płciowa i seksualna, wolność osobista itp. A wszystko w naprawdę dobrym stylu.
"Al Capone never had this much cash"
I kolejna świetna seria od Netflix. Tym razem opisująca historię Pablo Escobara (w tej roli genialny Wagner Moura), największego barona narkotykowego w historii Kolumbii. Głównymi bohaterami Narcos są dwaj agenci DEA Javier Peña i Steve Murphy (sami byli konsultantami przy serialu), którzy z szalonych latach osiemdziesiątych pracowali w Kolumbii, próbując dopaść tamtejsze kartele. Choć prawdę powiedziawszy, mimo, że amerykanie są narratorami, ilość czasu ekranowego i poziom skupienia fabuły, ewidentnie świadczy, że prawdziwym bohaterem jest Escobar. Ambitny człowiek z marzeniami i planem. A równocześnie bezwzględny zabójca, który nie cofnie się przed utopieniem całego kraju we krwi, żeby osiągnąć swoje cele. Nie jest łatwo przedstawić na ekranie taką postać w odpowiedni sposób. Widzowie muszą czuć do niego sympatię, mimo wszystkich okropności których się dopuszcza, ale przede wszystkim, muszą rozumieć powody, dla których to robi. I tu Narcos odnosi pełny sukces. Pablo jest jednym z najlepiej przedstawionych kryminalistów od czasów Stringera Bella i Tonego Soprano. Nasuwają się wręcz skojarzenia z Michaelem Corleone (choć zbrodnie Escobara przewyższają wszystkie dokonania tych postaci razem wzięte).
Największa siła Narcos leży jednak nie w postaciach, a w opowiadanej historii. I to historii prawdziwej, choć oczywiście ubarwionej. Narodziny kartelu, dojście do władzy, brutalna wojna, niesamowite rzeczy, dziejące się w państwie bezprawia. Trudno wręcz uwierzyć, że coś takiego mogło mieć miejsce. A serial cały czas podbija stawkę, prezentując coraz bardziej absurdalne sytuacje. Nie zliczę, ile razy oglądając ten serial stwierdzałem: "Teraz już przesadzili", po czym zerkałem na Wikipedię i okazywało się, że wcale nie przesadzali (bo jeśli coś jest na wiki, to jest faktem).
Narcos to naprawdę mocna seria, pokazująca jak wygląda walka z przestępcami w kraju, gdzie to oni mają władzę i środki. Nie ma tu pozytywnych bohaterów. Policjanci są bezwzględni i nie cofają się przed torturami i morderstwami, podobnie jak przestępcy. Obydwie strony konfliktu nie zważają na ofiary poboczne i to widać. Ten serial przedstawia wojnę i to wojnę toczoną w sposób absurdalny i pełen dziwacznych zwrotów akcji, które mogły być napisane tylko przez prawdziwe życie. Polecam.
To tyle na dzisiaj, a za miesiąc wracamy do standardowego programu.
OdpowiedzUsuń:)
f
OdpowiedzUsuńr
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńr
OdpowiedzUsuńe
OdpowiedzUsuńa
OdpowiedzUsuńo
OdpowiedzUsuńn
OdpowiedzUsuń