wtorek, 14 lutego 2012

Battle Royale, czyli najbardziej sadystyczna z gier

Dziś, z okazji walentynek, odrobina romantyzmu. Ale o tym w sumie dopiero pod koniec. A póki co, kolejne dzieło azjatyckiego kina, tym razem:
Batoru Rowaiaru, znany lepiej jako Battle Royale. Film niezwykły, film mocny, film przede wszystkim wstrząsający. Podobnie jak Oldboy, którego omawiałem niedawno, z tą różnicą, że tam gdzie Oldboy uderzał cię w jednej, kulminacyjnej scenie, BR okłada cię bodźcami na całej swojej długości. Ten film roi się od pamiętnym, ociekających emocjami i dramatyzmem scen, wszak cała fabuła jest jedną z najbardziej emocjonujących i dramatycznych jakie znam. Nadmienię jeszcze, że film ten znalazł się na pierwszym miejscu listy 20 najlepszych filmów od 1992 roku według Tarantino

Reforma edukacji wg Japończyków 
Fabuła BR jest dosyć dziwna i naciągana, ale to nieważne, stanowi ona jedynie pretekst, do opowiedzenia tej historii. Zasadniczo sprowadza się do tego, że społeczeństwo japońskie stanęło na krawędzi. Nastolatki wymknęły się spod kontroli, a system edukacji zawiódł na całej linii. W odpowiedzi, rząd postanowił urządzić najbardziej sadystyczny reality show w dziejach. Jak wspomniałem, nie ma w tym zbyt dużo sensu, ale to nieistotne. Co się liczy, to sytuacja która wynika z tej historyjki. Tytułowe Battle Royale, gra na śmierć i życie.

Gra
Wyobraź sobie następującą sytuację: Zostajesz uwięziony na opuszczonej wyspie razem ze swoimi przyjaciółmi, najbliższymi ci ludźmi, których znasz od lat i spotykasz niemal codzienni. Widzisz ich? Teraz wyobraź sobie, że macie trzy dni, by nawzajem się pozabijać. Po tym czasie może zostać tylko jedno z was, inaczej zginął wszyscy.
Ale to twoi przyjaciele prawda, nie możesz ich po prostu zabić. Musi być inne wyjście, jeśli tylko się zatrzymacie i obgadacie sprawę, coś się wymyśli... Ty tak myślisz. Ale czy oni? Czy nie ma wśród nich nikogo, kto mógłby się złamać i was pozabijać. Na pewno ktoś jest, tylko kto? Komu z nich możesz ufać? Czy komukolwiek? Oni cię zabiją! Musisz się bronić. To fakt! Pozostałym nie wolno ufać, zabiją cię, jeśli dasz im okazję. Musisz być szybszy, lepszy. Musisz zamordować wszystkich, których kochasz!
W takiej właśnie sytuacji lądują główni bohaterowie Battle Royale. Uczniowie jednej klasy licealnej, która wytypowana została do tej edycji gry. Zostają porwani przez wojsko i wywiezieni na opuszczoną wyspę. Tam przedstawiciele rządu zakładają im na szyje specjalne obroże, wyposażone w GPS, urządzenie mierzące puls oraz odpowiednią ilość materiału wybuchowego, by rozerwać gardło na strzępy. Po krótkich wyjaśnieniach, każdy dostaje plecak z zapasami, mapą wyspy i przypadkową bronią (może to być karabin maszynowy, a może pokrywka od garnczka), po czym wszyscy ruszają w drogę. Jeśli po upływie trzech dni, więcej niż jedna osoba będzie miała puls, wszystkie obroże wybuchną.

Łowcy i ofiary
Postawiony w takiej sytuacji, każdy reaguje inaczej. Jedni odmawiają gry i popełniają samobójstwo. Inni starają się jakoś przeżyć, połączyć w grupy, chronić tych najbliższych. Jeszcze inni próbują znaleźć wyjście, pokonać system. Trafiają się i tacy, którzy przyjmują nową sytuację, zdają się wręcz z niej cieszyć. W absurdalnym stanie całkowitego szaleństwa, wszystkie zasady tracą znaczenie. Moralność błyskawicznie traci jakiekolwiek znamiona obiektywności. Bo czy niemoralna jest chęć przetrwania? Walka o swoje? Rozpoczyna się racjonalizacja. Kogo nie lubię, kto jest zły, kto zabiłby mnie pierwszy, gdyby miał okazję? Czemu to akurat ja mam prawo przeżyć, czemu jestem lepszy? Reżyser z wspaniałym uporem przedstawia nam naprawdę szerokie spektrum reakcji. Pokazuje różne drogi radzenia sobie z sytuacją, wybierane przez kolejne z wielu postaci. Co ciekawe nawet postacie zdawałoby się pozytywne, powoli dają się pożreć paranoi, strachowi, pierwotnym instynktom. Jest w tym filmie scena, chyba najlepsza i najbardziej szokująca, która pokazuje, jak szybko i łatwo sytuacja może wymknąć się spod kontroli, pod wpływem strachu i stresu wynikających z sytuacji, z którą nie sposób sobie poradzić. Jak błyskawicznie najlepsi przyjaciele mogą się stać śmiertelnymi wrogami. A zwykła rozmowa, zmienić w istną rzeź. I myślę, że o tym przede wszystkim jest ten film. O ludziach w absurdalnie trudnej sytuacji i tym, jak długo zdołają w niej zachować człowieczeństwo.
Nadmienię, że moimi dwiema ulubionymi postaciami są zdecydowanie prowadzący grę nauczyciel i dziewczyna z sierpem. Główne czarne charaktery (jeśli można tu takie wskazać) i równocześnie postacie o najciekawszej dla mnie motywacji (trzecie miejsce dałbym facetowi z GPSem, po prostu nie potrafię nie czuć sympatii do jego postaci).

Rzeź
Film, jak przystało na produkcję japońską, ma dosyć specyficzną estetykę. Niektórych mogą razić fontanny ewidentnie sztucznej krwi, przesadnie teatralne okazywanie emocji przez postacie i ogólna kiczowatość wielu scen. Dla mnie potęgują one siłę tego filmu. Począwszy od absurdalnej sceny z radosną prezenterką telewizyjną tłumaczącą reguły gry, jak gdyby była to część kolejnego idiotycznego teleturnieju, jakich w Japonii dostatek. Poprzez dziwaczne fryzury postaci (facet z najbardziej absurdalnymi włosami jest największym twardzielem), wszechobecne mundurki szkolne i wreszcie obraz powyżej. Wszystko to dokłada w moich oczach do dziwacznego, oderwanego od realizmu klimatu filmu, który zabiera nas razem z bohaterami  w paszczę szaleństwa.

All you need is love
I ktoś w tym momencie spyta, co z tym wspomnianym romantyzmem? Otóż jest. Jako, że prawie wszystkie postacie w filmie są nastolatkami, miłostki odgrywają ważną rolę w fabule i dialogach. Momentami wręcz wydaje się dziwnym, jak dużo czasu bohaterowie spędzają wyznając sobie miłość, lub żałując, że zabili kogoś, w kim się podkochiwali. Ale najważniejsze, że miłość jest główną motywacją dla co najmniej kilku istotnych postaci. Potrzeba ochraniania drugiej osoby i gotowość poświęcenia się dla niej, nawet w tak straszliwej sytuacji jest poważną i właściwie chyba jedyną przeciwwagą, dla pierwotnego instynktu przetrwania. I to czyni ten film naprawdę romantycznym. Ostatecznie bądźmy szczerzy, trwanie w związku jest nieporównywalnie trudniejsze, kiedy naprawdę musisz się bać, że ta druga osoba właduje ci kulę w głowę.

Battle Royale to jeden z najlepszych azjatyckich filmów jakie widziałem. Jest szokujący, zaskakujący, zmuszający do refleksji i mimo to nadal pełen akcji. Czego chcieć więcej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz