piątek, 4 stycznia 2013

The West Wing, czyli Prezydencki Poker

Zachodnie skrzydło Białego Domu, to miejsce gdzie urzęduje cała prezydencka administracja. Ludzie którzy na co dzień podejmują decyzje wpływające na losy całego świata. Wszczynają wojny i wymuszają pokój, tworzą prawa i wetują ustawy. Prawdziwe centrum amerykańskiej, a właściwie ogólnoświatowej polityki. Najbliższe co mamy na tej planecie, do centrum dowodzenia światem. I właśnie o tym opowiada serial The West Wing, o ludziach grających w najważniejszą i największą z wszystkich gier. Niemniej, wbrew polskiemu tytułowi, jest to raczej gra w szachy, niż w pokera.

In This White House
Twórcą The West Wing jest Aaron Sorkin, świetny scenarzysta stojący między innymi za takimi filmami jak Ludzie Honoru, Social Network, czy Wojna Charliego Wilsona. W tej serii postanowił on zmierzyć się z ciężkim wyzwaniem, jakim jest wejście za kulisy Białego Domu i pokazanie widzowi jak wygląda rządzenie krajem od kuchni. I zrobił to w stylu, nieosiągalnym dla większości twórców.
Naprawdę świetne dialogi dostarczane przez świetnych aktorów sprawiają, że od serialu trudno się oderwać. Jest tu wszystko, humor, dramat, napięcie. Wielkie, międzynarodowe kryzysy i proste historie o zwykłych ludziach. A wszystko to podane w zaskakująco inteligentny sposób. West Wing to zdecydowanie jeden z tych seriali, które wymagają od widza myślenia, samemu też dając o czym myśleć. Powiedziałbym wręcz, że jest to najinteligentniejszy serial, jaki widziałem od czasu The Wire i ja sam odszedłem z niego ze znacznie lepszym zrozumieniem procesów politycznych i problemów rządzących współczesnym światem.

Let Bartlet Be Bartlet
Obsada pierwszego sezonu.
Serial kręci się głównie wokół kilkorga najbliższych współpracowników prezydenta. To całkowicie fikcyjna administracja, wzorowana w pewnym stopniu na administracjach Clintona i Cartera.
Oczywiście główną postacią serii jest sam prezydent Josiah 'Jed' Bartlet, grany z niesamowitą charyzmą przez Martina Sheena. Prezydent Bartlet jest zdecydowanie postacią wyidealizowaną. Człowiek nauki,myśliciel,  noblista w dziedzinie ekonomi, prawdziwy mąż stanu oddany swojemu państwu. Równocześnie nie pozbawiony humoru i boleśnie świadomy odpowiedzialności i ograniczeń narzucanych na niego przez pełniony urząd. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych kreacji w długiej karierze aktora, który zdołał stworzyć tu bardzo złożoną i intrygującą postać, równocześnie w pełni oddając ciążący na niej ciężar władzy.
I mimo, że Sheen bez trudu kradnie większość scen ze swoim udziałem, serial nadal pozostawia miejsce dla innych genialnych postaci i aktorów. Począwszy od trzymającej go w szachu pierwszej damy (Stockard Channing), poprzez pełniącego funkcję szefa sztabu i niejako szarej eminencji Leo McGarrego (John Spencer), aż po doradców politycznych, ludzi odpowiadających za pisanie przemów i sekretarki (to straszne, jak duży wpływ na losy świata mają sekretarki w Białym Domu).
Jednak z tego znacznego (w skali 7 sezonów) grona postaci zdecydowanie wybija się jeszcze jedna, C. J. Cregg, rzeczniczka prasowa Białego Domu. Grająca ją Allison Janney odeszła z tego serialu z chyba największą kolekcją nagród (4 Emmy i 4 nominacje do Złotych Globów) i w pełni zasłużenie, bo zdołała ona wykreować jedną z najlepszych postaci żeńskich w dziejach telewizji. Zmuszona do radzenia sobie w zdominowanym przez mężczyzn świecie waszyngtońskiej polityki, pełniąca typowo zarezerwowaną dla mężczyzn rolę w administracji, C.J. nie potrzebuje pistoletów i sztuk walki, by być naprawdę silną i niezależną postacią kobiecą.
Do tego dochodzą postacie poboczne, pojawiające się okazjonalnie, grane przez prawdziwie wybitnych aktorów jak John Goodman, Mary-Louise Parker, Alan Alda, Jimmy Smith, Glenn Close czy Edward James Olmos.
To wszystko tworzy doskonałą kolekcję postaci, poprzez losy których dostajemy wgląd, za kulisy politycznego świata.



The Debate
W przeciwieństwie do cynicznego, pozbawionego wiary w system Davida Simona (twórca The Wire), Aaron Sorkin jest idealistą, wierzącym w prawdziwych mężów stanu. Jego serial jest wypełniony pozytywnym przesłaniem. Oczywiście, nie wszystko jest tu kolorowe. Serial ma sporą ilość kombinatorów i moralnych bankrutów. Również główni bohaterowie nie raz popełniają błędy i dają się ponieść politycznym rozgrywkom. Wielka gra zawsze czai się gdzieś w tle, mimo to, serial stara się skupiać na tych postaciach, które naprawdę o coś walczą. Prawdziwych mężach stanu gotowych poświęcić wszystko dla swego kraju i idei które go napędzają. Niezależnie od tego jakie te idee są i co za tym idzie, po której stronie sceny politycznej dane postacie stoją.
Równocześnie nie ma tu postaci znających wszystkie odpowiedzi. W każdej sytuacji Sorkin stara się przedstawić różne punkty widzenia i argumenty za i przeciw, równocześnie nie oceniając, kto ma rację. Do tego stopnia, że w siódmym sezonie, skupiającym się na kolejnych wyborach prezydenckich, fabuła śledzi w równej mierze losy kandydatów obydwu partii. Posuwając się nawet do transmitowanego w oryginale na żywo odcinka, przedstawiającego debatę między kontrkandydatami. I zdecydowanie była to najciekawsza i najlepiej napisana debata prezydencka jaką widziałem.
Ostatecznie The West Wing to wspaniały, pełny humoru i napięcia serial, pokazujący zarówno wielką grę jak i ludzką stronę polityki. Jego siedem sezonów naprawdę przykuło mnie do ekranu i po ostatnim odcinku miałem ochotę na więcej, co rzadko się zdarza przy serii tej długości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz