
Bez Spoilerów:

Torchwood: Miracle Day jest wynikiem sukcesu, jaki Children of Earth odniosło w USA. Prawa do serialu zakupiła stacja Starz (Spartacus, Camelot, Pillars of Earth) i wpompowała w jego produkcję większy budżet, niż miały wszystkie trzy poprzednie sezony razem wzięte. Muszę przyznać, że efekt jest imponujący. Mnogość postaci, lokacji i eksplozji całkowicie zostawia w tyle brytyjską "wersję" serialu. Co za tym idzie, Starz postanowiło również częściowo zresetować serial, by nowym widzom było łatwiej nadążyć.

Poza tym, wśród postaci mamy lekarkę radzącą sobie z kryzysem, mordercę pedofila od nieudanej egzekucji którego zaczyna się serial (w tej roli genialny Bill Pullman) i specjalistkę od PRu na usługach potężnej firmy farmaceutycznej. Ogólnie, cała fabuła jest jeszcze bardziej oderwana od Dr Who. Wprawdzie sam Doctor zostaje wspomniany, ale świat przedstawiony zdaje się nie zawierać w sobie UNIT ani powszechnej wiedzy o pozaziemskich cywilizacjach regularnie pragnących podbić świat (być może rzeczy te nie przetrwały kolejnego przepisania historii przez Doctora).
Ostatecznie muszę powiedzieć, że Miracle Day jest pełnym akcji, intryg i ciekawych pytań sezonem. Twórcy regularnie znajdują nowe metody, by pokazać jak wydawałoby się dobra sytuacja (ludzie nie umierają) jest najgorszym co mogło nas spotkać.

SPOILERY:
Zacznę od tego, że sam pomysł na fabułę w Miracle jest jednym z najlepszych i najbardziej odkrywczych z jakimi spotkałem się od dłuższego czasu. Ilość okropnych konsekwencji dla Cudu z jakimi spotykali się bohaterowie była absurdalnie wspaniała. I faktycznie, pierwsze 6 odcinków w których bohaterowie są świadkami kolejnych z tych konsekwencji jest świetna. Potem w moich oczach zaczynają się schody. Bądźmy szczerzy, pierwszych 6 odcinków nie wyjaśnia praktycznie nic. Później mamy nudnawy origin story z którego niewiele wynika i chyba był tam tylko po to, by Jack choć przez chwile sprawiał wrażenie głównego bohatera. I wreszcie 3 ostatnie odcinki, w których nagle wszystko zaczyna się samo wyjaśniać. Co gorsza w 9 odcinku fabuła przeskakuje kilka miesięcy do przodu, zasadniczo kwitując ten okres stwierdzeniem: kryzys się pogorszył. I wreszcie docieramy do końca a tam... jakieś bliżej niezidentyfikowane czarne charaktery próbują budować społeczeństwo doskonałe przy użyciu dziury w ziemi... WHAT?! Naprawdę na przestrzeni tych 10 odcinków zbudowałem co najmniej dwie bardziej sensowne teorie (3 jeśli liczyć całkowicie nierealistyczną teorię, że to Mistrz próbuje zdestabilizować świat, spełniając odwieczne marzenie rasy ludzkiej, a potem pokazując Doctorowi, jak źle się to dla nas skończyło). Żebyśmy mieli jasność, nie czepiam się tego, że to "rodziny", dziura w ziemi i krew. Czepiam się faktu, że nic na to nie wskazywało. Nie było żadnych okruszków zostawionych we wcześniejszych odcinkach, żadnej możliwości złożenia prawdy samemu. Po prostu 6 odcinków korporacji i senatorów a później BUM i wszystko się wyjaśnia. Co więcej, nie mamy żadnego back story odnośnie "rodzin" poza tą jedną sceną w piwnicy. Ostatecznie wydali mi się oni całkowicie przypadkową "złą organizacją", pasującą raczej do filmu o Bondzie.

Na koniec dwie sprawy. Po pierwsze co jest z orientacją seksualną Jacka? Nie chcę się tu czepiać samego faktu, że jest wątek homoseksualny. Uważam to wręcz za odświeżające, że mamy serial sf gdzie główny bohater jest gejem co nie przeszkadza mu być ciekawą, umykającą wszelkim stereotypom i schematom postacią. Ale wcześniej Jack był wyraźnie bi, a w tym sezonie zdaje się tracić jakiekolwiek zainteresowanie płcią przeciwną... może jemu się to zmienia? Już widzę jak Jack wstaje rano i stwierdza: W tym stuleciu faceci. Mimo wszystko, to dziwne, że już pominę ogólną bierność Jacka w tej fabule. Gównie próbował nie umierać i podrywał facetów.
Druga sprawa. To niesamowite, że mamy serial sf w którym najlepszą i poniekąd najsympatyczniejszą postacią jest pedofil. Nie sądziłem, że kiedyś dożyję takiego dnia. Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia co do tej postaci, ale z całą pewnością przekraczała ona pewną granicę. Czy to dobrze, to już każdy mósi ocenić sam. Z mojej strony podobał mi się fakt, że nie przedstawiono go zwyczajowo jako potwora, ale zadano sobie faktycznie trud dostrzeżenia w nim istotę ludzką. To było bardzo odświeżające.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz