Witajcie w Greendale Community College, najgorszej uczelni w Stanach. Dziekan biega w damskich ciuchach, wykładowcy są rąbnięci lub pijani, można wybrać sobie przedmiot w stylu: próbowanie włoskich win lub teorie spiskowe, a studenci to banda nieudaczników i wyrzutków. Jedyne zasady to: nie ma zasad, wszyscy mają to gdzieś i baw się dobrze.
Czy możemy przestać się kłócić? Krzywdzimy niewinnych zboczeńców.
Community to serial komediowy o dosyć specyficznym stylu. Pierwsze odcinki zachowują się jeszcze jak standardowy sitcom (tyle, że bez sztucznego śmiechu w tle), ale w miarę trwania pierwszego sezonu, twórcy odnajdują swoją własną drogę. A droga ta wiedzie przez pop kulturowe odniesienia, stylizowane odcinki i bezwzględną szyderę z politycznej poprawności. A wszystko to w świetnym, całkowicie absurdalnym stylu i z kolekcją naprawdę wspaniałych postaci. A jak przy nich jesteśmy.
I won Dungeons & Dragons and it was Advanced!
Głównymi bohaterami jest siódemka studentów, uczęszczających do tej, jakże szacownej uczelni. Podstarzały hipster, walcząca o sprawę feministka, ambitna kujonka po załamaniu nerwowym, wzorowa matka i chrześcijanka, głupawy gwiazdor sportu, stary rasista (w tej roli wspaniały Chevy Chase) i wreszcie Abed. Lekko autystyczny arabsko-polski nerd, będący istnym gejzerem pop kulturowych nawiązań. Niezwykłość tej postaci objawia się w dużej mierze faktem, że regularnie traktuje on swoje życie niczym serial, objaśniając ludziom dookoła co oznaczają toczące się wydarzenia w kontekście fabuły takowego... czym oczywiście, w rzeczywistości one są. To skomplikowane. I do tego zdarza mu się mówić po polsku z takim akcentem, że naprawdę jestem w stanie zrozumieć.
Innymi istotnymi postaciami jest Senior Chang, szalony nauczyciel hiszpańskiego i dziekan, którego nie sposób opisać słowami.
A teraz... Świąteczny Pterodaktyl!
Ale co tak naprawdę niezwykłego jest w tym serialu? No cóż, początkowo jak wspomniałem, niewiele. Oczywiście serial od początku jest przyjemny i zabawny, ale prawdziwa rozwałka zaczyna się od odcinka o Paintballu. Najlepszego w sumie w pierwszym sezonie i tętniącego od nawiązań do kina akcji. A później przychodzi drugi sezon i zachęceni sukcesem tego epizodu twórcy postanawiają iść za ciosem... i jest to genialne.
I tak w kolejnych odcinkach mamy do czynienia z atakiem zombie przy muzyce Abby, misją kosmiczną w stylu Armagedon, szaloną sceną pościgową w forcie z koców (najlepsza scena pościgowa, jaką widziałem), atakami małpy o wdzięcznym imieniu "Cycki Anny", "najważniejszą sesją D&D w dziejach", kręceniem interaktywnego filmu o Jezusie, wizytą agentów Secret Service i wreszcie wspaniałym odcinkiem świątecznym:
Resistance is as pointless as your degrees.
I wszystko to blednie przy dwóch finałowych odcinkach drugiego sezonu:
![]() |
A Fistful of Paintballs |
![]() |
For a Few Paintballs More |
A potem uczelnię, atakuje Imperium.
Taa, ten serial jest zdecydowanie jedyny w swoim rodzaju. I w ostatecznym rozrachunku, to jeden z najzabawniejszych, najbardziej szalonych i wspaniałych seriali z jakimi się zetknąłem. A kiedy już myślałem, że nie może być lepiej, w 3 sezonie do obsady dołącza Michael Williams, znany lepiej jako Omar Little z The Wire. Na mojej liście Community stoi u boku Misfitsów i Big Banga (który w sumie ostatnio trochę mi się przejadł). I bądźmy szczerzy, czemu ktokolwiek nie chciałby obejrzeć tej serii?
Ogólna ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz