środa, 5 października 2011

Doctor Who dla początkujących, czyli wprowadzenie do serialu

Pierwotnie miałem napisać posta podsumowującego właśnie zakończony 6 sezon. Ale potem pomyślałem, że wielu ludzi może nie kojarzyć tej wspaniałej serii, więc:
Doctor Who to brytyjski serial sf. Co więcej, to najdłuższy serial sf w historii, powstająca między rokiem 1963 a 89, seria dorobiła się ponad 700 odcinków. Ale to nas nie interesuje. Co nas interesuje to rok 2005, ponieważ wtedy BBC wskrzesiło serię, z nowymi postaciami, fabułą i ogólnie, wszystkim. Seria wprawdzie nadal pozostaje kontynuacją dawnych sezonów, ale można ją oglądać bez jakiejkolwiek wiedzy o tym, co przyszło wcześniej (ja tak robiłem). Co więcej, na początku 5 sezonu twórcy, przygotowując się do wejścia na rynek amerykański, dokonali ponownego "resetu", zamykając stare wątki w kilku filmach telewizyjnych i zaczynając sezon z nowym Doctorem, nową fabułą i nowymi postaciami. A o co chodzi w całej serii? To trochę zagmatwane.

Głównym bohaterem serialu jest tytułowy Doctor (po prawej, tak, wiem, że na tym zdjęciu jest 11 facetów, zaraz to wyjaśnię). Wbrew temu, co sugeruje tytuł, nie ma on na imię Who. Doctor Who? to niejako żart, pytanie które często pada, gdy Doctor się przedstawia.
Doctor jest przedstawicielem rasy Władców Czasu. Niezwykle wysoko rozwiniętych form życia, o gigantycznym potencjale intelektualnym, które dodatkowo, jak nazwa wskazuje, mają w zwyczaju podróżować w czasie. Co więcej, Doctor jest ostatnim z Władców Czasu. Reszta została wybita w Wielkiej Wojnie Czasu, toczonej z rasą Daleków. Sam Doctor przeżył, głównie dzięki faktowi, że to on odpowiadał za "śmierć" wszystkich innych uczestników konfliktu. Co więcej, bycie Władcą Czasu sprawia, że Doctor jest wyjątkowo długowieczny. A jeśli zostanie śmiertelnie ranny, zawsze może regenerować się w nowe ciało. Tym sposobem poprzedni Doctor umiera, zastąpiony przez nowego, z tymi samymi wspomnieniami i umiejętnościami, ale nowym wyglądem i osobowością (mówiąc prościej, z nowym aktorem w roli głównej). Kiedy poznajemy Doctora w pierwszym sezonie serii z 2005 roku, właśnie dobiega on tysiąca lat i jest w swoim dziewiątym wcieleniu.
No dobra, ale co właściwie robi ten cały Doctor? No, cóż. A co można robić, kiedy jest się najbardziej rozwiniętą formą życia we wszechświecie i do tego ma się wehikuł czasu\statek kosmiczny (TARDIS po lewej... tak, to niebieska budka policyjna, ale to tylko kamuflaż, bo ona jest "większa w środku")? Przemierzać czasoprzestrzeń i przeżywać przygody! I dużo biegać. Zawsze jest z tym związane bieganie. Oczywiście, przy okazji Doctor ratuje różne planet (najczęściej ziemię) przed najróżniejszymi przeciwnikami, począwszy od hiper-nazistowskich robotów (Dalekowie), poprzez "ulepszających" wszystko cyborgów skończywszy na uwięzionej w czarnej dziurze istocie, podającej się za samego szatana. I robi to wszystko używając jedynie sprytu, uroku osobistego i sonicznego śrubokręta.
Czyli zasadniczo, uniwersalnego urządzenia, które robi wszystko, poza krzywdzeniem istot żywych. Bo Doctor jest, jak przystało na brytyjskiego superbohatera, stroniącym od broni pacyfistą (choć okazyjnie zdarza mu się niszczyć całe cywilizacje, czy zamykać ludzi w lustrach na wieczność... ale zwykle jest mu po tym przykro).
I oczywiście, Doctor nie robi tego sam, bo jaki jest sens ratować wszechświat, jeśli nie ma nikogo, komu to zaimponuje. Dlatego Doctor zwykle zabiera ze sobą towarzyszy. Konkretnie, najczęściej towarzyszki (w zaskakujący sposób, zwykle mówią one z brytyjskim akcentem). Cóż można tu dodać, przez lata trochę się tych towarzyszek nazbierało.
Oczywiście, poza tym są też towarzysze płci męskiej, ale oni zawsze są tylko dodatkiem. To zawsze jest przede wszystkim Doctor i jego towarzyszka.
I tu pojawia się pytanie, dla kogo jest ta seria. Odpowiem dosyć pokrętnym porównaniem. "Czterej Pancerni i Pies". Serial który wszyscy znamy, leci w telewizji tak często, że każdemu zdarzyło się go obejrzeć. Wszyscy kojarzą Rudego 102 i psa Szarika. Podobnie Doctor Who po prawie pół wieku od swojej premiery, stał się częścią brytyjskiej kultury popularnej, ale porównanie to idzie dalej. Czterej Pancerni to serial, który mówi o poważnych sprawach, wojna, okupacja, obozy zagłady się nawet trafiają. Ale robi to z pewną awanturniczą lekkością, sprawiającą, że można go spokojnie oglądać jako kino familijne. Pamiętam, jak ja oglądałem ten serial jako dziecko z całą rodziną. Oglądałem go ponownie jako dorosły i też mi się podobał. Podobnie Doctor, choć ma odcinki poważne, pełne akcji, kryminalne i również, zaskakująco często, takie na podstawie których można poprowadzić sesję Cthulhu (mi się zdarzyło), to zawsze utrzymuje pewną aurę awanturniczo familijnej rozrywki. To nie jest ciężka, klimatyczna historia w stylu BSG czy GoTa. Ale jeśli ktoś chce lekkiej, przyjemnej i świetnie zrobionej rozrywki w klimatach sf, trudno trafić lepiej.
Poszczególne odcinki Doctora Who stanowią zamkniętą całość. Niemniej zwykle jest jakaś większa fabuła, przewijająca się w tle przez cały sezon, by ostatecznie znaleźć swój widowiskowy finał w ostatnim odcinku. Do tego, pomiędzy sezonami zawsze jest Christmas Special. Te odcinki, czy raczej, biorąc pod uwagę długość, filmy telewizyjne, często kierują się specyficznymi regułami, ale zwykle mają swoje konsekwencje w serialu. Do tego, pomiędzy czwartym a piątym sezonem są aż 4 filmy, zamykające historię 10 Doctora, ostatni z nich, End of Time, jest moim osobistym ulubieńcem. 
UWAGA! Jest z tym serialem jeden problem. To znaczy, jego pierwszy sezon. Nie posunę się do stwierdzenia, że jest on zły (choć mógłbym), ale powiem, że ja przebrnąłem przez niego tylko dlatego, że sama postać Doctora ujęła mnie od pierwszego odcinka (który poza tym, był jednym z najgorszych odcinków w całej serii). Z całą pewnością powiem jednak, że każdy kolejny sezon jest po prostu zdecydowanie lepszy. Poziom wzrasta równo i mam nadzieję, że tak zostanie.
A jak jesteśmy przy samym Doctorze, w nowej serii są jego trzy wersje:
Doctor nr. 9 (Christopher Eccleston), niestety w tylko jednym sezonie i to tym najsłabszym. Nie używał gadżetów, często udawał idiotę, nie stronił też od okazywania gniewu i strachu. Równocześnie używał ładunków wybuchowych i zaskakująco często zdarzało mu się pozostawać niewzruszonym, na śmierć zwykłych ludzi. Ogólnie, był dobry, naprawdę sądzę, że zasługiwał na więcej.




Doctor nr. 10 (David Tennant), nie ukrywam, że to mój Doctor. Jest o wiele bardziej sympatyczny i zakręcony, ale nie aż tak nieobliczalny jak jego następca. Używa absurdalnych gadżetów, biega, zawsze jest podekscytowany zagrożeniem, biega, ma ten swój cichy gniew i czy wspomniałem, że biega (to taki gag z 4 sezonu). On też jest Doctorem z End of Time, który dla mnie jest najlepszym "odcinkiem" Doctora.



Doctor nr. 11 (Matt Smith) - Najbardziej szalony, nieprzewidywalny i uzbrojony w najlepszą fabułę (brakuje mu tylko Mistrza). Przebojem wkroczył w pełny kryzys wieku średniego (zwróćcie uwagę, że każda kolejna regeneracja wygląda coraz młodziej). Niemniej to również Doctor, w historii którego twórcy najmocniej zabrali się za wątek ciemnej strony Doctora i konsekwencji jego czynów. Pod wieloma względami, jest on najbardziej przemyślaną psychologicznie wersją tej postaci.



To chyba tyle. Ostatecznie Doctor Who to po prostu wspaniała seria, w której można zobaczyć jak kosmiczny wilkołak atakuje królową Wiktorię, dowiedzieć się, skąd Szekspir wziął pomysł na wiedźmy z Makbeta i zobaczyć koniec wszechświata (oczywiście ludzkość była ostatnią rasą która przetrwała). Czego chcieć więcej? Nie wystawię mu oceny, bo to byłoby bez sensu, jak próba wystawiania oceny Star Trekowi. Osobiście widzę wiele niedociągnięć i błędów tego serialu, ale co z tego? Mają w nim NAJLEPSZĄ postać w dziejach sf (przebija nawet Picarda)... albo co tam, ogólnie w dziejach tv (całkowicie subiektywna opinia). Oczywiście mówię o samym Doctorze... choć Mistrz depcze mu po piętach. I kiedy myślisz, że już nie może być lepiej...
Hello Sweetie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz