czwartek, 19 kwietnia 2012

Homeland, czyli wojna z terroryzmem inaczej

Homeland to serial pod wieloma względami nietypowy. Najnowszy koń pociągowy Showtime, opowiadający historię walki z terroryzmem. Choć nie jest to ta historia, której większość ludzi spodziewa się po amerykańskim serialu. Zapewne w dużej mierze dlatego, że fabułę oparto na izraelskim serialu Hatufim.

Historia przedstawiona w Homeland zaczyna się od powrotu  bohatera. Sierżant Nicholas Brody, trafił do niewoli w czasie wojny w Iraku. Po ośmiu latach zostaje ocalony i wraca do kraju w glorii bohatera, cierpiącego za ojczyznę. Na miejscu czekają na niego piękna żona i dwójka dzieci. Wszystko pięknie niemal jak w bajce. Tymczasem agentka CIA Carrie Mathison dostaje informację o ataku terrorystycznym, który ma zostać dokonany przez powracającego jeńca. Zaczyna się niebezpieczna i często zaskakująca gra z czasem.


 Tak mniej więcej przedstawia się fabuła w pierwszym odcinku i będę szczery, mnie osobiście ona nie porwała. Serial zebrał masę nagród i aktorstwo ewidentnie było genialne, ale fabuła wydała mi się całkowicie przewidywalna i mało porywająca. Do tego miałem poważny problem z główną bohaterką. Nie wiem, co się dzieje z bohaterkami żeńskimi współczesnych seriali. Ostatnio wszystkie są identyczne, Fringe, The Killing, V, Homeland. Gdzie się człowiek nie odwróci, wszędzie mamy atrakcyjne, blond agentki, które z jednej strony są silne i niezależne, z drugiej nadal pozostają pełne emocji i współczujące. Z gracją balansują na granicy załamania emocjonalnego, by chwilę później uganiać się za przystojnym bohaterem, którego oczywiście w swej niezależności wcale nie potrzebują.
To tak, jakby w którymś momencie spece z Hollywood stworzyli model bohaterki żeńskiej doskonałej i teraz produkują je masowo. I wszystkie są blond. Najwyraźniej nie ma agentek rządowych i policjantek z innymi kolorami włosów.

Na szczęście, mimo tych zarzutów oglądałem dalej. I już po trzech odcinkach zacząłem zmieniać zdanie. Serial kroczył w kierunkach, których się nie spodziewałem. Zaskakiwał zwrotami akcji. Postacie stawały się coraz lepiej zarysowane, coraz bardziej przemyślane. W momencie kiedy pierwszy sezon doszedł do końca, mogłem już w czystym sumieniem stwierdzić, że Homeland w pełni zasługiwał na Złotego Globa dla najlepszego serialu.

Tym co zwraca w serialu szczególną uwagę, to sposób przedstawienia wojny z terrorem. Nie ma tu jasnego i oczywistego podziału na dobrych agentów CIA i złych terrorystów. Ogólnie, nie ma tu prawdziwego podziału na dobrych i złych.
Zamiast tego z obydwu stron stoją zdeterminowani i wyszkoleni ludzie, którzy bezwzględnie dążą do swoich celów. Obydwie strony mają bardzo dobre argumenty, na poparcie swoich racji. Zwłaszcza motywacje terrorystów są świetnie przedstawione i wybiegają daleko poza klasyczne: "Bo Allah kazał." I co najważniejsze, ci faceci (i kobiety) mają plan. To nie banda szalonych arabów z bombami pod ubraniem. Tu mamy ludzi z różnych środowisk działających jak dobrze naoliwiona, metodyczna machina spiskowa. Ogólnie, choć może to zabrzmieć strasznie, w wielu momentach faktycznie kibicowałem "tym złym", co chyba najlepiej świadczy o umiejętnościach twórców.

Podsumowując, Homeland to wspaniała seria, uzbrojona w świetną fabułę i absolutnie genialne aktorstwo. Clare Danes udaje się wybrnąć z roli kolejnej blond agentki ze stylem w pełni zasługującym na trzeciego już dla tej aktorki Złotego Globu. Damian Lewis wtóruje jej, grając najbardziej niejednoznaczną i skonfliktowaną wewnętrznie postać jaką widziałem od dawna. Do tego świetna plejada postaci pobocznych z przepiękną Moreną Baccarin (Stargate SG1, Firefy, V) w roli żony sierżanta Brodyego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz