poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Game of Thrones, odc. 14: Garden of Bones (2x04)

Dobra, tym razem zacznijmy od zakończenia... WTF!?!?!?!?
Dobra, wiedziałem z książek, co nadchodzi, ale nie spodziewałem się, że scena ta będzie, AŻ tak graficzna. Wow. A już miałem narzekać, że zakończenia odcinków w tym sezonie są mało szokujące. Wow! Więc już wiemy, skąd wziął się Smoke Monster z Lost. Choć nadal nie przekonuje mnie stwierdzenie Melisandry, że cienie są sługami boga światłości.

Tymczasem Joff jest sadystycznym dupkiem, co samo w sobie nie jest niczym nowym. Niemniej, zwróćmy uwagę jak bardzo podniecało go rozkazywanie Ros, by biła tą drugą prostytutkę. To rzuca nowe światło na te wszystkie sceny, kiedy Joff każe gwardzistom bić Sansę.

Tyrion po raz kolejny jest świetny we wszystkim co robi, więc tu nic nowego.

Tymczasem Littlefinger odwiedza starych znajomych i... Co ma na sobie Margaery?  Serio, ta krogańska suknia wygląda dziwacznie. I jest niebezpieczna! Gdyby zaczął padać deszcz, wokół głowy zrobiłoby się jej jeziorko. Biedaczka mogłaby się utopić. No dobra, może przesadzam ale nadal ta suknia jest dziwaczna.

I dostaliśmy dwie nowe lokacje:
Harrenhal wygląda trochę inaczej, niż się spodziewałem, ale i tak jest zajebiste. Posępne zamczysko, pełne zbirów. Trochę zdziwiłem się, że twórcy nie zadali sobie trudu wyjaśnienia, czym jest Bractwo, ale w sumie postacie też na tym etapie jeszcze tego nie wiedzą. I Tywin jednym spojrzeniem przejrzał przebranie Aryi. Dokładnie tego oczekiwałem po najinteligentniejszym z Lannisterów. I uczynił Aryę swoją służącą, co jest ciekawym odstępstwem od książki, ale potencjalnie może prowadzić do kilku genialnych scen. Swoją drogą, ciekawe, że w tym odcinku aż dwa razy mamy sceny w których Lannisterowie przybywają na ratunek Starkom. Najpierw Tyrion ratuje Sansę, a później Tywin Aryę. Co się dzieje z tą wojną?

I Dany dotarła do Qarth. Muszę przyznać, że miasto wygląda widowiskowo. Naprawdę widać wzrost budżetu w tym sezonie. I od razu kilka ciekawych nowych postaci. Podobało mi się, że twórcy faktycznie wyjaśnili, czemu Xaro jest najwyraźniej jedynym murzynem w mieście. I Pyat Pree wygląda niesamowicie (ten wysoki, chudy facet o twarzy Nosferatu).

Na koniec wrócę jeszcze do sceny otwierającej, gdzie usłyszeliśmy widowiskową bitwę. Już nie będę się tego czepiał, bo liczę, że końcówka sezonu da nam dosyć scen batalistycznych za cały sezon. Ale ciekawe, że dwaj przypadkowi żołnierze Lannisterów wiedzą o upodobaniach Renlyego. W książce to była powszechna wiedza na dworze królewskim, ale raczej nie wśród prostego ludu. Po samej bitwie dostaliśmy dwie kolejne nowe postacie, Roosa Boltona (wreszcie, jest już i tak o sezon spóźniony) i tajemniczą panią doktor. I jak przy niej jesteśmy, czy tylko mi się wydawało, że Robb wyglądał na zaskakująco podnieconego w scenie amputacji? Jego fetysz na punkcie pielęgniarek idzie chyba odrobinę za daleko.

Another One Bites The Dust: I... nikt? Przynajmniej nikt istotny. Słabo.

Ogólnie, zdecydowanie najlepszy odcinek w sezonie, chyba wszystko mi się podobało.

Przypadkowe przemyślenia:
- Nowy Góra jest jakoś mniej postawny od poprzedniego. I mniej wkurzony.

- Nic dziwnego, że Lannisterowie ciągle giną, cała ich armia składa się z Red Shirtsów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz