piątek, 12 października 2012

Cleanskin, czyli Sean Bean kontra terroryści

Sean Bean powraca, by raz jeszcze stawić czoła wrogom i udowodnić, że jest jednym z największych twardzieli współczesnego kina. Tym razem na jego drodze staje nie kto inny, jak grupa islamskich terrorystów chcących zakłócić spokojne życie mieszkańców Londynu przy użyciu dużej ilości środków wybuchowych. By ich powstrzymać, Sean dostaje rozkaz posłużenia się wszelkimi metodami, jakie uzna za konieczne. Wliczając tortury i egzekucje na miejscu, przy użyciu benzyny i zapalniczki. Oczywiście jego działania są całkowicie nieoficjalne i niezbyt zgodne z prawem międzynarodowym. Co w sumie nie stanowi zbytniej przeszkody dla naszego bohatera.

Terroryści i historie miłosne
Wbrew tego, co mogłoby się wydawać po plakatach, trailerach i moim własnym wstępie do tego tekstu, Cleanskin nie jest do końca filmem akcji, zaś sam Sean nie jest do końca głównym bohaterem. Niemniej po kolei.
Bohater grany przez Beana to Ewan, były wojskowy, a obecnie agent służb specjalnych. Człowiek twardy, zdeterminowany i nieustępliwy. Gotowy na wszystko, by osiągnąć cel i dopaść terrorystów. Ewan zdecydowanie jest osobą, przez oczy której widzimy to co się dzieje. Choć w ostatecznym rozrachunku pozostaje on dla nas zagadką. Poznajemy tylko fragmenty jego historii i tak faktycznie tylko talent aktorski Seana Beana ratuje tą postać przed byciem całkowicie jednowymiarową.
Przeciwnikiem Ewana jest Ash i tu zaczynają się schody. Film wyposażony jest otóż w całą masę retrospekcji, pokazujących nam całą historię tej postaci. I tak Ash zajmuje w sumie chyba więcej czasu na ekranie niż Ewan. Co więcej długość tych retrospekcji sprawia, że momentami można zapomnieć, jaki film tak właściwie się ogląda. W rezultacie Ash jest świetnie nakreśloną postacią, dodatkowo naprawdę dobrze zagraną przez Abhina Galeya. Zachodzące w nim przemiany i droga którą przechodzi od studenta prawa do terrorysty, jest dokładnie przedstawiona, sprawiając, że wydaje się on znacząco bliższy roli głównego bohatera, niż tajemniczy Ewan.

Wojna z terrorem
Podsumowując, film zawiera intrygę jak z thrillera, ale niestety nie ma ona sensu. Naprawdę, nawet nie próbujcie jej zrozumieć. Sceny akcji są niezłe, choć nie jakieś wyjątkowe. Najmocniejszym elementem jest tu zdecydowanie postać Asha, który pozostaje najsympatyczniejszym islamskim terrorystą od czasu Four Lions (genialny film), a jego historia jest świeża i daleka od klasycznego w przypadku postaci terrorystów banału. No i jest Sean Bean w roli twardziela, co zawsze jest plusem. Niemniej jeśli ktoś szuka klasycznego kina akcji, może się trochę wynudzić w trakcie licznych retrospekcji. Tak naprawdę, trudno mi powiedzieć dla kogo jest ten film, bo zawiera on masę elementów z różnych gatunków i nie udało się ich połączyć zbyt płynnie. Ostatecznie to jak oglądanie trzech filmów naraz, z których jeden jest kiepski, jeden niezły i jeden dobry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz