![]() |
Raczej nie faktyczny tytuł. |
![]() |
Oni ewidentnie są za niscy na Szturmowców. |
Pomyślałem więc, że też dorzucę swoje przysłowiowe trzy grosze. I oto one:
Zacznijmy od tego, że sama nazwa Disney niczego nie przesądza. Filmy Marvela też są z Disneya i jasno pokazuje to, że studio to ma bardzo rozsądne podejście, jeśli chodzi o ich wielkie serie. Co więcej, szefową projektu ma być Kathleen Kennedy, czyli długoletnia współpracownica Lucasa.
Oczywiście pojawia się ryzyko, że Disney będzie naciskał, by filmy były bardziej familijne... Aczkolwiek bądźmy szczerzy, to już coś, co Lucas i tak sam robił.
W ostatecznym rozrachunku, da się tylko powiedzieć, że właściwie nie da się nic powiedzieć na podstawie tego, że to będzie film Disneya. Co innego odnośnie faktu, że nie będzie to film Lucasa.
Bądźmy całkowicie szczerzy, najlepsza część Gwiezdnych Wojen to Imperium Kontratakuje, czyli ta, z którą Lucas miał najmniej wspólnego. Z drugiej strony mamy starą nową trylogię, w której Lucas miał pełną kontrolę i wszyscy wiemy, jak się to skończyło. Drewnianymi dialogami, kiepskimi postaciami i olbrzymią ilością zdjęć na zielonym tle. Że nie wspomnę o stale irytujących fanów przeróbkach oryginalnej trylogii. Myślę, że wynika to w dużej mierze z faktu, że Lucas uparcie chciał robić filmy dla dzieci, podczas gdy większość jego fanów, już dawno dziećmi nie jest. I tu nowe szefostwo może wyjść filmom bardzo na plus, choć z całą pewnością nie będzie to poważna, dojrzała historia jakiej wielu zdaje się oczekiwać. Gwiezdne Wojny nigdy nie będą Grą o Tron... i chyba nikt faktycznie się tego nie spodziewa.
Pytanie pozostaje, czym więc będzie nowa nowa trylogia?
Wielu ludzi wspomina powszechnie lubianą trylogię Thrawna, książkową serię autorstwa Timothyego Zahna. No cóż, książki były świetne, choć oczywiście można od razu wykluczyć ten pomysł. Po pierwsze, trylogia Zahna toczy się tuż po Powrocie Jedi. To oznacza, że Luk, Han i Leia powinni się postarzeć tylko o kilka lat, nie o kilka dekad. I bądźmy szczerzy, całkowita wymiana aktorów nie wchodzi w grę. Poza tym, trylogia Thrawna ma zdecydowanie za mało widowiskowych scen walki na miecze świetlne. I przede wszystkim, byłaby to adaptacja książek, a możemy być raczej pewni, że twórcy filmu będą woleli opowiedzieć oryginalną historię.
Z tego samego powodu odpada Mroczne Imperium i wszelkie inne historie z EU.
Więc raczej nowa historia z nowymi postaciami, gdzie Harrison Ford pojawi się co najwyżej na krótką chwilę, by symbolicznie przekazać pochodnię nowemu pokoleniu herosów.
I tu trafiamy na kolejny problem, jakim jest właśnie EU. Jakby na to nie patrzeć, spora część przyszłości po Powrocie jest już mocno zagospodarowana. Jeśli twórcy nowego filmu będą chcieli uszanować te wszystkie książki, komiksy i gry, to akcja nowego filmu umieszczona będzie gdzieś między rokiem 45 a 120 po Nowej Nadziei. Co sugeruje, że bohaterami będą raczej wnuki oryginalnych bohaterów. Co więcej, bądźmy szczerzy, większość widzów nie będzie miała pojęcia o tym, co działo się w książkach i komiksach. A twórcy raczej nie poświęcą zbyt wiele czasu na tłumaczenie, kim są ci cali Yuuzhan Vong i co się działo z galaktyką przez ostatnie pół wieku. Co za tym idzie, większość EU zostanie raczej zignorowana.
Ostatecznie, to wszystko jednak gdybanie. Zapewne więcej konkretów pojawi się na przestrzeni najbliższych tygodni i miesięcy. Mam nadzieję, że twórcy wezmą tu przykład z Petera Jacksona i Georga Martina i postarają się informować fanów na bieżąco.
I ostatecznie, no cóż, raczej nie będzie gorzej niż Mroczne Widmo ani lepiej niż Imperium Kontratakuje. I to jeden konkret który z pewnością mogę podać.
Plus fakt, że będziemy mieli jeszcze więcej seriali, gier i książek, niż tych ze znaczkiem Wojen Klonów. I przede wszystkim, to oznacza, że seria nadal będzie żyć i się rozwijać, a to (prawie) zawsze dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz