Ale wracając do tematu, ten odcinek wywołuje u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony całkiem widowiskowe sceny walki, świetne dialogi, masa robiących wrażenie momentów i zaskakujące zgony. Z drugiej, czegoś tu jakby brakowało. Dwa lata temu, kiedy spędziliśmy cały odcinek oglądając bitwę, był to naprawdę finał czegoś. Sytuacja do której serial budował przez cały sezon, odcinek po odcinku. Tutaj tego zabrakło. Bitwa o Mur wydawał się jakby dorzucona, pozbawiona prawdziwego znaczenia dla ogólnej fabuły. I to mój główny zarzut względem Watchers on the Wall, twórcy połączyli dwie książkowe bitwy w jedną, odebrali jej siłę i do tego zakończyli w wyjątkowo nierozstrzygający sposób. Tym sposobem, z punktu widzenia całości serii, nie był to zbyt dobry dziewiąty odcinek.
Ale tak poza tym... Olbrzymy na mamutach rozwalające bramy! To zdanie samo w sobie sprawia, że jestem gotów zignorować pozostałe niedostatki najnowszej godziny Gry o Tron. Do tego scena, w której jeden facet zostaje trafiony strzałą olbrzyma, wystrzelony w powietrze i posłany w dół w sam środek bitwy. Czy fragment, w którym kamera obraca się dookoła, pokazując nam kolejne fragmenty pola walki bez cięcia (takie sceny zawsze robią wrażenie, przy takiej ilości elementów). No i Sam. Sam zawsze jest świetny, ale w tym odcinku jakoś szczególnie mnie cieszył.Znajdował kruczki prawne w przysiędze Straży, rozprawiał o miłości z byłymi prawie królami, mówił ludziom, by otworzyli cholerną bramę i strzelał z kuszy do Dzikich. Ogólnie, to był bardzo dobry odcinek dla Sama.
My name is Olly. You killed my father. Prepare to die. Powiedział chłopiec, po czym wystrzelił z łuku Chekhova i zakończył jeden z najbardziej romantycznych związków w tej serii. Jon i Ygritte naprawdę się kochali i do tego nie byli ze sobą spokrewnieni, co jest rzadkością w tej serii. Usłyszeliśmy nasze ostatnie "You know nothing, Jon Snow", po raz pierwszy w Grze o Tron pojawiło się zwolnione tempo... A potem z Muru spadła kotwica! Skąd oni w ogóle mieli kotwicę? Czy Żelaźni Ludzie zostawili ją, kiedy przepływali po szczycie? W sumie nie ważne. Nawet nie będę tego analizował, bo ta scena była zbyt zajebista, by psuć ją czymś tak banalnym jak logika. A no tak, ktoś umierał, prawda? To była naprawdę kiepska kolejność scen. Choć myślę, że spora część problemu wynikała z faktu, że czekaliśmy na tą scenę tak długo. Rok temu związek tej dwójki wydawał się istotny, prawie sezon później cały ładunek emocjonalny wyparował. Może dla ludzi oglądających cały serial za jednym zamachem, ta scena będzie mocniejsza. Ale dla mnie była świetnie zrobiona, ale czegoś w niej brakowało.
I to jest chyba najlepsze podsumowanie tego odcinka. Technicznie był wspaniałym przykładem widowiskowej kinematografii, ale w skali całego serialu niewiele się tu wydarzyło. I pozbawione rozstrzygnięcia zakończenie jeszcze potęguje to uczucie. Ale jest też pewien pozytyw. Ci dobrzy wygrali! Było to kosztowne, małe i krótkotrwałe zwycięstwo, ale jednak zwycięstwo dla dobra, a w tym serialu to dużo.
Another One Bites The Dust:

RIP Ygritte, przynajmniej wreszcie dane jej było zobaczyć prawdziwy zamek. Kto teraz będzie nam przypominał, że Jon nic nie wie? Kto będzie mordował niewinnych hodowców ziemniaków? Ygritte i Shae są przykładem, że kobieta wzgardzona to zaprawdę straszna rzecz (nie w sensie, że one jest rzeczą, tylko, że jej wzgardzenie jest... wiecie o co mi chodzi... cholerny język polski).
Przemyślenia:
- Jak oni podpalili taki kawał lasu w zimie? I co więcej, czy to rozsądne? Teraz muszą atakować Mur mając za plecami "Największy ogień, jaki widziała Północ". Co jeśli zmieni się kierunek wiatru i spali całą ich armię?
- Alliser Thorne może i jest dupkiem, ale przynajmniej jest kompetentnym dupkiem. Trzeba to docenić.
- Śmierć ukochanej miała bardzo pozytywny wpływ na charakter Jona. Cały ten sezon nieźle mu szło prezentowanie większego zdecydowania i charyzmy, ale ta scena z kuszą naprawdę pchnęła go o kilka stopni do przodu.
- Foock to zdecydowanie najlepszy sposób wymawiania tego słowa, zawsze kojarzy mi się z Misfits (I'm A Fooking Rocket Scientist).
- Widzieliście tasak kucharza w Czarnym Zamku? To coś było absurdalne. Miło wiedzieć, że przynajmniej ten facet jest gotowy na nadchodzącą zombie apokalipsę.
Za tydzień finał tego sezonu. Sporo wątków do zamknięcia. Co najmniej kilka ważnych postaci na skraju śmierci. Będzie ciekawie. A na koniec, zostawiam was z tym zdjęciem Tyriona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz