- Littlefinger, dwa odcinki temu.
"Jego kiszki rozluźniły się w momencie zgonu. (...) Fetor, który wypełnił wychodek, świadczył jednak dobitnie, że często powtarzany żart o jego ojcu był tylko kolejnym kłamstwem. Okazało się, że Tywin Lannister wcale nie srał złotem."
- George R.R. Martin, "Nawałnica Mieczy"
I oto nadszedł ten smutny dzień, kiedy Gra o Tron po raz kolejny opuszcza nas na prawie dziesięć miesięcy. Przynajmniej odchodzi z przytupem. Tym razem ciosy spadły w ósmym i dziesiątym odcinku, zamiast w tradycyjnym dziewiątym. Prawdę powiedziawszy, w skali całego sezonu, dziewiąty tym bardziej wydaje się zbędny.
Ale skupmy się na rzeczach najważniejszych, a te wyrażają się w jednym zdaniu... Przestańcie zabijać postacie, które nadal żyją w serialu! Co jest nie tak z tymi ludźmi?
Ogólnie, wątku Brana będę się odrobinę czepiał. Po pierwsze, Dzieci. Widzowie mają prawo być trochę zagubieni ich obecnością, jako, że serial był generalnie dosyć oszczędny w informowaniu nas o tych istotach. I pisząc to, mam na myśli, że wspomniano o nich raz, jeszcze w pierwszym sezonie. Otóż Dzieci Lasu, to magiczne istoty, które zamieszkiwały Westeros przed nadejściem Pierwszych Ludzi. To one sadziły Czardrzewa i uczyły ludzi o Starych Bogach. Nie pamiętam, by miotały Kulami Ognia, ale pamięć już nie ta co kiedyś, więc głowy nie dam. No i jest Trójoki Kruk, kim on jest, tego nie wiedzą nawet niektórzy czytelnicy książek, więc nie będę zdradzał. Niemniej każdy, kto czytał wydane niedawno w Polsce opowiadania o Dunku i Jaju (Rycerz Siedmiu Królestw) powinien natychmiast rozpoznać wzmiankę o "tysiącu i jednym oku". Gdybym był czepialski (a przecież nie jestem), mógłbym jeszcze wspomnieć, że w serialu pan Kruk wyglądał, jak starzec siedzący pośród korzeni. W książkach jego opis był odrobinę bardziej klimatyczny.
Z drugiej strony, można podnieść argument, że w książce nie było żadnego trójokiego kruka, była trójoka wrona. Co zresztą zawsze wydawało mi się dziwne, bo wspomniany człowiek, zanim powiedziano mu, że może zostać kim tylko zechce i postanowił zostać częścią drzewa (ale suchar), miał w swoim przydomku słowo kruk. Być może to znak, że George w połowie drogi zmienił koncepcję, odnośnie tego za jakim dużym, czarnym ptakiem ma podążać Bran (dwa zdania, dwa suchary... jestem z siebie dumny). Jest też kwestia tego, że brodacz w serialu zdawał się posiadać dwoje sprawnych oczu, co trochę psuje to przysłowie o "tysiącu i jednym oku". Więc kto wie, może to naprawdę zupełnie inna postać.
Ale to nie wszystko. I tak, wiem, że jestem już trzy obrazki wgłąb tego postu i nadal piszę o Branie, ale to finał sezonu, więc nie zamierzam się śpieszyć. Otóż widzę w tym zakończeniu pewien znaczący problem. Tak, Bran wreszcie, po dwóch sezonach, dotarł na miejsce, ale nadal nie wiemy czemu tak właściwie powinniśmy się tym przejmować? Jasne, Jojen w kółko powtarzał, że to bardzo, bardzo ważne, ale on nie żyje, więc kogo obchodzi co on myślał? W książkach George dał nam jeszcze jeden rozdział, w którym tłumaczył, czego Bran będzie się uczył i w jaki sposób może to mieć decydujące znaczenie dla całej historii. Tutaj stary dziad powiedział, że nauczy go latać i tyle, koniec. Do zobaczenia za dziesięć miesięcy. To nie był dobry sposób, na zamknięcie tego wątku.
A jak jesteśmy przy zamykaniu wątku, to muszę zauważyć, że tym sposobem dotarliśmy prawie do końca wątku Brana w piątym tomie. Czy to znaczy, że teraz czeka nas sezon bez Hodora? A może twórcy zaczną spoilerować kolejne tomy, lub wymyślą własny wątek, by zapewnić nam wymaganą dawkę Hodorowania? Oto jedno z najważniejszych pytań, które będą nas trzymać w napięciu przez kolejny rok.
A teraz pomówmy o innych dzieciach. Takich trochę większych i jakby to powiedzieć... ziejących ogniem i mordujących inne dzieci. Ale zanim przejdziemy, do dramatyzmu i powagi sytuacji, chciałbym zauważyć, że suknia Dany w tym odcinku, jest ewidentnie wzorowana na kostiumie Power Girl. Czy to znaczy, że Matka Smoków też nie miała pomysłu na własne logo (a teraz suchar zrozumiały tylko dla garstki ludzi czytających komiksy DC, idzie mi coraz lepiej)?
Tak czy inaczej, władczyni Meereen nauczyła się w tym odcinku dwóch rzeczy. Po pierwsze, że danie ludziom wolności nie rozwiązuje wszystkich problemów, co stoi w wyraźnej sprzeczności z zakończeniem każdego amerykańskiego filmu "historycznego", jaki w życiu widziałem. Po drugie, że smoki są faktycznie niebezpiecznymi stworzeniami. Kto mógł się tego spodziewać? No cóż, zapewne nie ktoś wychowany na filmach o ludziach (i osłach) ujeżdżających smoki... oraz Dany. Te dwie rzeczy pewnie się ze sobą nie łączą. Nie wiem, czemu o tym piszę... nieważne. Z drugiej strony w sumie trudno powiedzieć coś więcej o tym wątku. Zdecydowanie pasował tematycznie do odcinka i scena z zakuwaniem smoków w łańcuchy była fajna (zwłaszcza, jeśli weźmiemy poprawkę na to, że jednym z licznych tytułów Daenerys jest "Wyzwolicielka z Okowów"), ale nie dawał nam żadnego spojrzenia w przyszłość. Niczego, na co moglibyśmy czekać.
Tymczasem słudzy Ognistego Boga wreszcie odnajdują miejsce, którego mieszkańcy podzielają ich zamiłowanie do palenia ciał. I postanawiają uczcić to konną szarżą w środku cholernego lasu! Widać Stannis jest fanem Ostatniego Samuraja. Osobiście tez bardzo lubię ten film (mimo absurdalnej ilości bzdur, które zawiera), co nie zmienia faktu, że podobna szarża jest wyjątkowo głupim pomysłem. Na szczęście dla "jedynego słusznego" króla, konnica (podobnie jak we wspomnianym filmie) trafiła na bandę niezorganizowanych idiotów nie potrafiących sformować nawet najprostszego szyku. Niemniej, pomijając ten drobny zarzut, muszę przyznać, że Stannis zrobił coś, czego nie spróbował nawet zrobić żaden z pretendentów do tronu. Ocalił królestwo! Dany, Renly nawet Rob, byli zbyt zajęci walką o władzę i zemstę i wyzwalaniem niewolników. Nikt nawet nie pomyślał o obronie Westeros. Dlatego też, od tego momentu, choć sam nie wierzę, że to mówię, Stannis jest jedynym pretendentem, który naprawdę ZASŁUGUJE na to cholerne krzesło. I co ważniejsze, w tym wątku mieliśmy prawdziwą zmianę w stanie gry. I to zmianę, którą możemy zrozumieć.
Mam jedno, bardzo ważne pytanie... Dlaczego wszyscy gryzą Ogara?! Dajcie mu spokój, ten człowiek chce tylko zjeść w spokoju kurczaka. To nie jest Walking Dead! Ehh... Niemniej walka była fajna, zaczynała się jak bardzo filmowy pojedynek (nie)rycerzy, a kończyła jak burda między dwójką nieustępliwych wojowników gotowych sięgać po kamienie, zęby i kopniaki.To pasowało do starcia między tą dwójką. No i to spojrzenie Aryi w czasie rozmowy z Ogarem. Aż ciarki przechodziły. To jest dokładnie to samo, co robi Sean Bean. Wpatruje się w kamerę z tą dziwaczną intensywnością, sprawiającą, że nie musi robić ani mówić nic więcej. Maisie Williams ma zapewnione role bad-assów i seryjnych zabójców do końca życia. Że nie wspomnę o ostatniej przemowie Ogara, klasa. I ten moment, kiedy na końcu Arya zabiera jego złoto i odchodzi. To się nazywa pojętna uczennica. Choć przez chwilę miałem nadzieję, że zostanie z Brienne. To znaczy, wiedziałem, że to się nie stanie bo znam książki, ale z drugiej strony, w książkach Arya nie miała scen dialogowych z Tywinem, a Ogar nie walczył z Brienne, więc kto wie co może się stać w serialu. Tak czy inaczej, Arya wreszcie ruszyła w drogę, używając monety od magicznego skrytobójcy. Chyba wszyscy domyślamy się, gdzie to ją może zabrać... Do górskiego klasztoru Ligi Cieni, gdzie Liam Neeson nauczy ją sztuki bycia ninja. I tak, właśnie zasugerowałem, że Arya zostanie Batmanem tego świata, przepraszam wszystkich fanów Assasin Creed, ale Batman jest po prostu lepszy. Mając do wyboru między assasinem a Batmanem, zawsze wybiorę Batmana... Gorąca Bułka może robić za Alfreda.
I dla tych, którzy zastanawiają się nad losem Ogara. Stara zasada mówi, że dopóki nie zobaczymy ciała, postać żyje. W książce nic nie było powiedziane wprost, ale jeden z fragmentów wyraźnie sugerował, że Sandor nadal oddycha. Jak będzie w serialu? Trudno powiedzieć. I tak swoją drogą, kiedy Ogar stracił swój hełm? Bo zauważyłem jego brak dopiero teraz, ale wydaje mi się, że nie miał go już od drugiego sezonu. Lubiłem ten hełm, był absurdalnie niepraktyczny, ale wyglądał świetnie.

Wracając do samego Tyriona i jego przygód. Zabrakło mi tu pewnej sceny. W książkach przed
rozstaniem Jaime wyznaje swojemu bratu prawdę o jego pierwszym małżeństwie (jak się okazuje Tysha nie była prostytutką). Tam to jest ten moment który pcha Tyriona w ciemność. Sprawia, że ma on poczucie, że cała rodzina go zdradziła, nawet Jaime. I również przy tej okazji Tyrion informuje swojego brata o wątpliwej wierności jego ukochanej. Rozumiem, że twórcy chcieli skupić sytuację bardziej na Shae niż jakiejś dawnej ukochanej Tyriona, której nigdy nie spotkaliśmy, niemniej ciekawi mnie, jak poradzą sobie z konsekwencjami tej zmiany.
Tak czy inaczej, teraz nasz ulubiony karzeł jest na statku w drodze do innego miejsca. Ci, którzy zastanawiają się, dokąd płynie Tyrion, powinni wrócić do pierwszego sezonu i obejrzeć jeszcze raz scenę, w której Arya (ukryta w czaszce smoka) podsłuchuje rozmowę Varysa z pewną postacią, której nie spotkaliśmy już od kilku sezonów. Choć osobiście mam szczerą nadzieję, że serial znów trochę zboczy z trasy i faktycznie dostaniemy pół sezonu wspólnych przygód Aryi i Tyriona w Braavos. A nawet jeśli nie, to może przynajmniej obydwoje dotrą do swoich celów szybciej niż Gendry.
I tu rzucił mi się w oczy brak epilogu. I w sumie nie tylko mi. Osobiście trochę żałuję bo myślę, że ta scena byłaby świetnym zamknięciem i dokładnie tym, czego ten odcinek potrzebował, by przekonać ludzi, że w następnym sezonie będzie się działo. Z drugiej strony rozumiem, czemu twórcy zdecydowali, że nie ma sensu ściągać tych wszystkich aktorów do Irlandii dla jednej sceny. Mam jednak nadzieję, że przynajmniej zaczną od Stoneheart następny sezon (i naprawdę lepiej nie googloj tej nazwy, jeśli nie chcesz olbrzymiego spoilera).
Another One Bites The Dust:
RIP Jojen, odszedł przed swoim czasem. W serialu był mniej ciekawy niż w książkach, co nie zmienia faktu, że Thomas Brodie-Sangster wycisnął z tej roli wszystko co mógł. Będzie mi go brakować w kolejnych sezonach.
RIP Shea, w serialu była nieporównywalnie ciekawszą postacią niż w książce i ostatecznie, naprawdę będzie mi jej brakować. Sibel Kekilli stworzyła naprawdę wielowymiarową, wiarygodną osobę w miejscu, gdzie George Martin ograniczył się do rekwizytu.
RIP Tywin Lannister, zabity na nocniku przez własnego syna. Szczęśliwego Dnia Ojca Tywin. Byłeś beznadziejnym rodzicem i na końcu się to na tobie zemściło. Cersei i Jaime się zbuntowali, a Tyrion pociągnął za spust. I po raz kolejny, wracamy do motywu wad i słabości. Tywin mógł być świetnym strategiem ale był też nadętym dupkiem, który nie uznawał sprzeciwu i nie dostrzegał rzeczy oczywistych. Zignorował Littlefingera, nie dostrzegał co dzieje się w jego własnym domu, wykoleił wszystkie swoje dzieci i (co najważniejsze) nigdy, nawet na chwilę, nie pozwolił sobie pomyśleć o Tyrionie jako o osobie. Mało tego, nie dostrzegł, że jego najmłodszy syn jest najlepszym graczem i najbardziej godnym następcą. A Tyrion pragnął tak niewiele, jedynie odrobiny szacunku i ojcowskiej miłości. Ale co tu począć, Tywin poszedł drogą Elvisa i umarł w odpowiednim miejscu dla polityka. Będzie mi go brakować i zdecydowanie będzie mi brakować Charlesa Dancea, był genialny od tej pierwszej sceny w której skórował łosia aż do samego końca.
Przemyślenia:
- Te szkielety może wyglądały jak z innej bajki, ale równocześnie wyglądały świetnie.
- Jaime, wybieram cię... czy tylko ja oczekiwałem, że Cersei zaraz wyciągnie Pokeball?
- Tyrion oglądał Zombieland - Rule #2: Always Double Tap
- Gdzie jest Yara? Bo finał ostatniego sezonu sugerował, że będzie ona w jakiś sposób istotna. A tu jedna scena, rachu ciachu i koniec. Do tego jej ojciec nadal żyje. Co z tą trzecią pijawką Mel?
- Myślę, że prawdziwą tragedią tutaj jest fakt, że Arya nigdy nie dostała swojego chleba w kształcie Wilkora od Gorącej Bułki.
I to tyle, jeśli chodzi o czwarty sezon Gry o Tron. Zakończenie było świetne, lecz w moim odczuciu kiepsko ustawiało scenę pod to, co przed nami. A tu robi się niebezpiecznie. Wprawdzie w teorii przed nami jeszcze dwie książki (wątek Jona jest nawet kilka rozdziałów przed końcem 3 tomu), ale wątki Sansy i Brana są już na końcówce 5 tomu, a Dany jest w jego połowie. Brienne w ogóle zeszła z trasy i odkąd opuściła Królewską Przystań przeżywa całkowicie nowe przygody. Wszystko to wskazuje, że już w 5 sezonie D&D mogą sięgnąć po materiał z 6 tomu. Oczywiście, sporo z tego będzie wytworami ich autorstwa (trzymam kciuki za wspólne przygody Aryi i Tyriona), już wiadomo np. że Dorne odegra w serialu większą rolę, niż w książkach (co niezmiernie mnie cieszy). Mało tego, jest pewne, że ostatni sezon serialu ukarze się przed finałowym tomem. Wielu ludzi to martwi, ale mnie osobiście cieszy. Wiem już jak to jest, oglądać tą serią wiedząc co się stanie, miło będzie choć do jednego sezonu podejść z poziomu niewiedzy. Poza tym, książka jest tak rozbudowana, że serial może spoilerować co najwyżej część wątków. I to tyle, przed nami miesiące oczekiwania i 3 kolejne sezony w perspektywie. A tymczasem za nami najlepszy z dotychczasowych sezonów Gry o Tron, co mówię chyba na końcu każdego sezonu, więc oby tak dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz