Doctor Who powoli zbliża się do końca. Zostały już tylko dwa finałowe odcinki, w związku z czym, możemy chyba wysilić się na pewne podsumowanie tego sezonu (choć faktycznie zrobię to za miesiąc). Niestety nie jest dobrze. Można wręcz powiedzieć, że jest źle. To znaczy Peter Capaldi jest genialny w roli Doctora i zdarzały się w tym sezonie dobre odcinki, ale mam poczucie, że na każdy z nich, przypadał jeden absurdalnie głupi i jeden nijaki. Najlepszym przykładem jest trója: świetny Mummy on the Orient Express, nijaki Flatline i tragiczny Kill the Moon (serio, księżyc to smocze jajo? ehh, choć z drugiej strony it is known... ehhh). Pozostaje mieć nadzieję, że finał podciągnie to wyżej, bo inaczej będzie świetny Doctor z najgorszym sezonem.
Arrow i Flash czyli dwa seriale DC, jak się okazuje, zapewne nie łączące się z filmami. Pierwszy zaczął trzeci sezon i choć początek wywoływał u mnie pewne wątpliwości, muszę przyznać, że ostatecznie uznaję go za najlepszy z dotychczasowych w tym serialu. Da się poczuć, że świat się powiększył, i miasto Olivera jest tylko małym elementem większej całości. Niestety Flash nie podziela tego poziomu. Po prostu po X-Men: Days of Future Past trudno być pod wrażeniem tego, jak moce Flasha są przedstawione w serialu. Na razie twórcy mogą sobie z tym poradzić stwierdzając, że Barry jest dopiero na początku swojej drogi, ale na dłuższą metę zacznie się to rzucać w oczy. Arrow jest bohaterem na tzw. street level więc nie wymaga widowiskowych efektów, ale Flash może być już krokiem za daleko.
Gotham czyli serial który naprawdę chciałbym lubić. Bo na oko mają wszystko, świetne przedstawienie miasta, genialne postacie (Pingwin wygrywa wszystko), ciekawy wątek walki o władzę wśród mafiozów. Niby wszystko jest na swoim miejscu... poza fabułą. I to dziwne, bo są momenty kiedy wydaje się, że twórcy próbują czegoś bardziej poważnego i dojrzałego, ale w ostatniej chwili tchórzą i uciekają w uproszczenia i wyświechtane rozwiązania. Tak jakby sam serial nie do końca mógł się zdecydować, na ile poważny ma być. Co za tym idzie, ja nie wiem jak poważnie mam go brać. Ogólnie, mam bardzo mieszane uczucia, wahające się między zachwytem i znudzeniem. Jeszcze nie wiem, co wygra.
Constantine to serial o dupkowatym egzorcyście z brytyjskim akcentem. Ani główny bohater, ani fabuła nie są tak fajne jak w komiksach. Poza tym, trudno coś powiedzieć po jednym odcinku. Nie był zły, nie był jakoś szczególnie porywający. Wyglądał trochę jak podróbka Supernaturals. Niestety nasza tv zawiera już Supernaturals, więc nie za bardzo widzę powód, by tworzyć kolejne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz