poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Game of Thrones, odc. 69: A Knight of the Seven Kingdoms (8x02)

Za nami kolejny odcinek ustawiania sceny, co zaczyna być trochę irytujące. Z drugiej strony (przynajmniej w drugiej połowie odcinka) tym razem budowało to do czegoś konkretnego. Zawsze doceniałem ten moment spokoju przed bitwą, prawdę powiedziawszy to jeden z moich ulubionych elementów Dwóch Wież i Gra o Tron w tym względzie nie zawiodła. Choć oczywiście, wolałbym obejrzeć to bezpośrednio przed odcinkiem bitwy, by tym mocniej odczuć emocjonalne uderzenie tego, co ma nastąpić. Prawdopodobnie tak też zrobię, odświeżając sobie ten odcinek za tydzień.

Jak wspomniałem, pierwsza połowa była w dużej mierze dalszym ciągiem poprzedniego odcinka. Mieliśmy więcej postaci spotykających się po latach i rozmawiających o rzeczach. Sceną która się tu wyróżniała, było spotkanie Sansy i Dany. Było tak pełne ciepła i serdeczności i przyjaźni... A potem rozbiły się o politykę. Na szczęście Theon był tam, by rozładować sytuację swoim przybyciem i pozwolić obydwu kobietom uniknąć niewygodnych pytań. Niemniej to jasno pokazuje, że ta sytuacja prowadzi prosto do trójstronnego konfliktu pomiędzy władczyniami Siedmiu Królestw: Cersei, Dany i Sansą.

Ten odcinek nosił tytuł wyraźnie nawiązujący do opowiadań o Duncanie Wysokim i faktycznie miał sporo nawiązań do tamtego okresu w historii Westeros. Szczególnie patrząc na rolę i podroż Briene nie trudno dostrzec parabole pomiędzy tymi dwiema postaciami. I cieszę się, że wreszcie dostała tytuł rycerski, bo zdecydowanie zasługiwała na niego znacząco bardziej, niż którakolwiek inna postać w tej historii. Nadmienię też, że cała scena rozmowy przy kominku była perfekcyjna. Jak dla mnie, mogliby spokojnie zrobić komediowy spin-off w którym te postacie siedzą i gadają przed bitwą.

I to prowadzi nas do jednej z dziwniejszych dla mnie scen w tym serialu. Najpierw Arya dostaje nową włócznię od Gendrego (w kontekście, to nie zabrzmiało dobrze). Później zaczyna go przepytywać w stylu crazy girlfriend. I wreszcie zaczyna się rozbierać... Będę szczery, nie byłem gotowy na rozbieraną scenę Maisie Williams. I na poziomie intelektualnym wiem, że zarówno aktorka jak i postać mają dwadzieścia parę lat, ale emocjonalnie ona wciąż jest dla mnie tym dzieciakiem w zbyt dużym hełmie z pilota serialu. Co uczyniło oglądanie tej sceny bardzo niezręcznym i nie pomaga tu świadomość, że Joe Dempsie (Gendry) jest w moim wieku (wciąż pamiętam, jak grał nastolatka dawno, dawno temu w pierwszych sezonach Skins). Co ciekawe, nie mam podobnych zastrzeżeń odnośnie scen w których morduje ludzi. Wolę nie zastanawiać się, jak to o mnie świadczy.

I na koniec mieliśmy kolejną osobę prezentującą nam swoją minę w stylu: właśnie zdałam sobie sprawę, że uprawiałam seks ze swoim bratankiem. Ta krypta wydaje się dobrym miejscem na podobne sceny.

Ogólnie, to był solidny odcinek pełny ludziom wybaczającym sobie rzeczy i szykujących się do bitwy, tylko zabrakło mu faktycznej bitwy, dlatego mam wrażenie, że będzie znacznie lepszy oglądany razem z tym, co czeka nas za tydzień.
Another One Bites The Dust:
I znów nikt. Ale mam wrażenie, że to już ostatni raz kiedy ta rubryka jest pusta. I nie zdziwię się, jeśli za tydzień wypełni większość wpisu. 

Przemyślenia:
- Północ jest zamieszkana przez przerażające ilości bad assowych małych dziewczynek. Według mnie powinni po prostu wystawić armię z nich i mieć to z głowy. 

- Tormund Giantsbane był absolutnym MVP tego odcinka. Każdy jego tekst był absolutnym złotem. Wliczając całą historię o piciu mleka olbrzymki. Jedyną rzeczą lepszą niż ta historia, były miny wszystkich, którzy jej słuchali.

- Dzieci w Winterfell są tak rasistowskie, że wolą zostawić ciepłą strawę, niż przebywać w towarzystwie Missandei. 

- Podoba mi się, że na fragmencie muru na którym siedział Ogar były co najmniej dwa źródła ognia i on siedział na środku, z daleka od nich. Najwyraźniej jego fobia jest silniejsza niż zimno. 

- Serial zalicza kolejną świetną piosenkę. Jenny of Oldstones śpiewaną przez Podrica w odcinku i Florence + the Machine w napisach końcowych. Odnosi się ona do wielokrotnie już wspominanej postaci z historii Westeros, kobiety z prostego ludu dla której Duncan Targaryen odrzucił szansę na koronę.

- Duch! Przez chwilę, w tle, ale jednak. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz