"...now it ends"
I oto doczekaliśmy się zakończenia Gry o Tron. Dotarcie tu było długą drogą, i chyba wszyscy mieliśmy pewne oczekiwania i wyobrażenia o tym, jak będzie to wyglądać.
Zacznę jednak od tego, że wspomnę o zakończeniach zaserwowanych przez inne serie. Po pierwsze o The Wire i Parks and Recreation, których zakończenia uważam za doskonałe. Game of Thrones nie znajduje się w tej grupie.
Na drugim końcu tego spektrum są Lost i Battlestar Galactica, które zaserwowały pamiętnie koszmarne zakończenia. GoT nie znalazł się również w tej kategorii. Ostatecznie finałowy odcinek Gry o Tron ląduje tam gdzie 90% seriali w historii, w wielkim worku z napisem "przeciętne", obok The Sopranos i Big Bang Theory.
Zanim jednak przejdę do powodów takiego stanu, najpierw mam mały rant na temat pewnej petycji, więc jeśli to cię drogi czytelniku nie interesuje, przejdź do kolejnego akapitu.
Więc jest ta ankieta żądająca nakręcenia tego sezonu od początku, tylko tym razem tak jak komuś się ubzdurało, że powinno być. To kolejny taki przypadek w ostatnich latach i to naprawdę mnie martwi. Jedną rzeczą jest być rozczarowanym i to wyrażać, ale jest pewna granica. Przynajmniej sądziłem, że jest. Będę szczery, gdyby ktoś do mnie podszedł i powiedział - "Nie podoba mi się, jak zakończyłeś swoją książkę, zmień ją tak, żeby było jak ja chcę" - to najpierw podziękowałbym mu, że poświęcił swój czas na przeczytanie mojej powieści, a potem kazałbym mu spierdalać. Serio, w latach 80tych Stephen King napisał powieść o podobnym zachowaniu "fanów", nazywała się Misery i była horrorem (film na jej podstawie zdobył nawet Oscara). To nie powinno być normalne czy akceptowalne zachowanie i nie rozumiem, czemu nagle się takim stało. Naprawdę, to zirytowało mnie nieporównywalnie bardziej, niż cokolwiek co wydarzyło się w samym serialu.
Teraz, mając to z głowy, będę szczery, nie mam tak dużo do powiedzenia o samym odcinku. Głównie dlatego, że niewiele się w nim wydarzyło. Zgodnie z tradycją wczesnych sezonów, główne uderzenie spadło w przedostatnim odcinku, zostawiając ten ostatni na podsumowania i epilogi. O ile sam wątek Jona, próbującego podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu był ciekawy i wciągający, o tyle chyba wszyscy wiedzieliśmy, dokąd to zmierza. Jedynym zaskoczeniem było tu wybranie Brana Złamanego na króla. Choć nawet to wydaje się oczywiste, patrząc na całą scenę. To nie mógł być Jon ani Tyrion, bo oni byli oczywistymi wyborami. Jeśli do tego odrzucimy Sansę, to został tylko Bran i Gendry, a ten drugi jest zbyt mało istotną postacią.
Mam wrażenie, że świetnym podsumowaniem tego sezonu jest zakończenie Sansy. Niepodległość Północy logicznie nie ma sensu i powinna zaowocować natychmiastowym separatyzmem ze strony Dorne i Żelaznych Wysp. To znowu byłoby bezsensowne z punktu widzenia fabuły. Nawet nie wiemy, kim jest obecny książę Dorne. Więc twórcy znaleźli się w pułapce, zmuszeni wybierać pomiędzy logicznym zakończeniem a takim, które byłoby emocjonalnie satysfakcjonujące. Ostatecznie wybrali lordów krzyczący "Królowa Północy" i według mnie był to słuszny wybór. Po prostu wolałbym, by nie musieli wybierać. Tak samo było w przypadku Złotej Kompanii stojącej po złej stronie murów miejskich, czy Aryi zabijającej Nocnego Króla.
To dziwne uczucie, dotrzeć do końca takiej sagi. Mam wrażenie, chyba podobnie jak wiele innych osób, że to powinno zrobić na mnie większe wrażenie. Rzucić na kolana, wywołać zachwyt. Zacząłem pisać te recenzje na 4 odcinku. Przegapiłem tylko pierwsze 3, co oznacza, że napisałem ich 70 (tak blisko dużo zabawniejszej liczby). Zdecydowanie fakt, że po każdym odcinku musiałem zbierać i porządkować moje przemyślenia w taki sposób, wpłynął na mój odbiór tego serialu. Wątpię, żebym kiedykolwiek powtórzył to z jakąkolwiek inną serią. Nawet w przypadku Wiedźmina (który zajął miejsce GOTa choćby w kwestii tego, jak uważnie śledzę produkcję) ograniczę się co najwyżej do podsumowywania całych sezonów.
Po tym wszystkim zdecydowanie chciałbym móc powiedzieć coś więcej o zakończeniu tej całej historii. Z drugiej strony wspomniane wcześniej zakończenie BSG do dzisiaj doprowadza mnie do szału, mimo to sam serial należy do moich ulubionych i widziałem go 3 razy w całości, razem z zakończeniem. Ponieważ mimo wszystko, jest ono częścią procesu, częścią wizji twórców. W porównaniu z tym, nijakie zamknięcie GoTa zdecydowanie nie ma szans zmienić moich uczuć o tej sadze. I jestem pewny, że będzie ono dużo lepsze za jakieś 10 do 20 lat (optymistycznie patrząc), kiedy przeczytam je w książce. A tymczasem, po raz ostatni:
Another One Bites The Dust:
RIP Żelazny Tron, prawdziwy, ba, wręcz tytułowy bohater tego serialu. Nie był tak duży i widowiskowy jak w książkach (co na koniec zostało wytknięte przez Dany), ale nadal stał się ikoniczny i zapewne pozostanie w naszej pamięci i popkulturze dłużej, niż którakolwiek z faktycznych postaci.
RIP Daenerys Targaryen, tytuły, tytuły (cytując Króla Roberta). Prawdziwy czarny charakter tej historii. Naprawdę mam nadzieję, że w przyszłości mieszkańcy Westeros będą nosić jej podobiznę na koszulkach w stylu Che Guevary. I ostatecznie dostała to czego chciała, udało jej się złamać koło (albo przynajmniej trochę je wyszczerbić), po prostu nie tak, jak chciałaby ona... czy część z nas.
Przemyślenia:
- Naprawdę chciałbym zobaczyć spin-off o nowej Małej Radzie, która próbuje odbudować Sześć Królestw, podczas gdy Bran bawi się w wargowanie w smoka.
- Scena w której Brienne uzupełnia księgę naprawdę mnie wzruszyła.
- Podoba mi się ironia faktu, że po tym wszystkim Jon skończył dokładnie tam, gdzie zaczął. Najwyraźniej R'hllor ma spore poczucie humoru.
- Duch!
- Mam wrażenie, że ilość zakończeń niebezpiecznie zbliżyła się do poziomu Powrotu Króla.
I to tyle, koniec jednej z największych serii w historii telewizji. Może ostatniej, której doświadczaliśmy wszyscy odcinek po odcinku w tym samym czasie. I zakończył się on tak samo jak zaczął, Nocnymi Strażnikami wyjeżdżającymi za Mur.
Gdzie znajdę link do tej petycji?... ;)
OdpowiedzUsuńPozwolę się z Tobą nie zgodzić. O ile serial uważam za bardzo dobry, to zakończenie jest takie jak ostatnie odcinki: mierne. Wizualnie, aktorsko, dźwiękowo serial utrzymał należyty poziom. Problem myślę, zaczął się wraz z końcem materiału źródłowego, nie był to jednak nagły spadek formy tylko postępująca demencja (a raczej komercjalizacja). Zaznaczę, ze nie jestem fanem restrykcyjnego trzymania się pierwowzoru. Doceniam gdy nawet z kiepskim efektem reżyser/artysta próbuje pokazać swoją wizję. Nie znoszę natomiast gdy głównie w wyskobudżetowych filmach (przeładowanych CGI) usilnie stara się dostosować do wymogów widza komercyjnego: ogłupianie filmu, spłycanie, dostosowywanie do znanych już schematów miast wyznaczać nowe. Gdy serial pojawił się na antenie wywołał szok, bezpruderyjność, niesztampowe zagrania fabularne szokowały. Jak chociażby śmierć Neda Starka, kazirodztwo, okaleczenie dziecka, brudne walki. Gdy z niej schodził większość odcinków była przewidywalna, była wypełniona epickimi(już nie brudnymi) walkami, bohaterowie zaczęli umierać z poczuciem spełnienia, zwroty akcji już nie były zwrotami o 180 stopni tylko co najwyżej o 90. Nie jestem w stanie uwierzyć, że przy tak ogromnym finansowym przedsięwzięciu nie znajdą się scenarzyści potrafiący nami wstrząsnąć, zachować jako taki poziom końcówki serii. Wierzę natomiast, że pojawiło się dużo kompromisów, efekt: oglądalność chyba wcale nie spadła(w przeciwieństwie do ocen) ale serial trafi tam gdzie 90% seriali.
...jedna z moich ulubionych wokalistek: Grimes. Jakiś czas temu wypuściła singla "Go"
OdpowiedzUsuń"Grimes Scrapped Her New Album Because Fans Didn't Like 'Go'.
The new [album]? “It sucked,” Boucher says, “so I threw it out and started again.”
It sounds like the decision had much less to do with fans, and more that she has good enough taste to decide when something she's doing isn't working out."
Myślę, że fakt, że serial zasłynął tymi zaskakującymi zgonami i zwrotami akcji, poniekąd sam z siebie stał się pułapką. Pod koniec wszyscy się tego spodziewaliśmy, więc faktycznie brak szokujących zgonów stawał się bardziej zaskakujący. Tym sposobem stało się to sytuacją w stylu tak źle, tak gorzej.
OdpowiedzUsuńNie porównywałbym również piosenki, czy nawet całego albumu z serialem, zwłaszcza tych rozmiarów. Kiedy w grę wchodzą miliony dolarów i tysiące miejsc pracy, nie można po prostu się cofnąć i zacząć od nowa, kiedy coś nie działa. Najlepszym przykładem tego jest trylogia Hobbita, gdzie Peter Jackson zdawał sobie sprawę, że to nie działa, ale nie mógł już nic zrobić kiedy machina ruszyła. Oczywiście sytuacja GoTa i Hobbita była bardzo rożna, ale sam przykład chyba dobrze obrazuje, z jak skomplikowanym przedsięwzięciem mamy do czynienia.
OdpowiedzUsuńTo nie była pułapka, że czegoś się spodziewaliśmy ,a raczej zaniżanie poziomu i dostosowywanie do mało wymagającego widza. Porównaj pojedynki z pierwszych sezonów z tymi z ostatniego/ostatnich. Ewidentna jest maniera wrestlingowo/zabiligoiuciekł w tych ostatnich.