poniedziałek, 27 lutego 2012

Star Trek dla początkujących, część druga czyli seriale i filmy

Space... the Final Frontier. These are the voyages of the starship Enterprise. Its continuing mission: to explore strange new worlds, to seek out new life and new civilizations, to boldly go where no one has gone before.
kapitan Picard

Skoro mamy już podstawy, teraz zerknijmy na konkrety. Star Trek składa się z 5 seriali i 11 filmów. Większość z nich da się oglądać osobno, bez znajomości reszty uniwersum, zwłaszcza w przypadku seriali. Więc, bez zbędnych dodatków:


Star Trek: The Original Series (TOS) 1966-1969
W połowie 23 wieku załoga okrętu kosmicznego USS Enterprise przemierza galaktykę w poszukiwaniu nowych cywilizacji. Każdy odcinek serialu jest osobną historią, na ogół utrzymaną w konwencji przygodowej. Dzisiaj scenografia i efekty specjalne mogą wydawać się dosyć zabawne, również sposób prezentowania przez serial niektórych zagadnień naukowych bywa bardzo naiwny. Niemniej, mimo upływu lat, TOS nadal ma to coś. Z tego serialu pochodzi kilka niezaprzeczalnie najlepszych historii w dziejach sf. Szczególnie takie odcinki jak The City on the Edge of Forever czy Balance of Terror, które nawet dziś wbijają w ziemię i pozostają oryginalnie świeże. Do tego sam serial nie stronił od poruszania ciężkich i jak na swoje czasy bardzo kontrowersyjnych tematów. I wprowadzał wiele z późniejszych symboli serii, oraz pamiętnych postaci, takich jak Mr Spock. Co więcej, serial stworzył zasadę, że zły odpowiednik bohatera musi mieć bródkę (odcinek Mirror, Mirror):




Star Trek: The Next Generation (TNG) 1987-1994
W połowie 24 wieku nowy okręt stawia czoła nowym wyzwaniom. USS Enterprise D, pod dowództwem kapitana Picarda wyrusza na kolejną misję. Wiele się jednak zmieniło w porównaniu z TOSem. Podczas gdy Kirk był radosnym awanturnikiem, Picard staje raczej na pozycji myśliciela, rozważnego przywódcy, kontrolującego sytuację ze swojego fotela na mostku. Nie oznacza to, że TNG ma mniej akcji niż TOS, ale zdecydowanie jest w nim więcej myśli. Więcej głębi. Co więcej, to właśnie TNG wprowadza nas w świat 24 wieku, który w dużej mierze zdominował Star Trek. W tym serialu również pojawia się Borg (że nie wspomnę o słynnym Picard facepalm).


Star Trek: Deep Space Nine (DS9) 1993-1999
Najbardziej nietypowy spośród seriali ze znaczkiem Star Trek. Jako pierwszy, nie opowiada o przygodach załogi Enterprise, choć pojawia się w nim kilka postaci z TNG, dwie nawet w stałej obsadzie. Akcja tym razem toczy się na stacji kosmicznej DS9 pod dowództwem kapitana Sisko, co za tym idzie, wątek eksploracji kosmosu schodzi na drugi plan. Na pierwszy zaś wysuwają się polityka, religia, rasizm i wojna. Co za tym idzie, pierwsze sezony nie są zbyt porywające, ale przygotowują one tło dla tego, co nadchodzi. Czyli złożonej, rozbudowanej fabuły z masą postaci pobocznych, dramatycznymi bitwami i zwrotami akcji o zasięgu galaktycznym. Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że każdy kolejny sezon jest coraz lepszy, choć przy tym coraz mroczniejszy. I chyba coraz mniej Star Trekowy, w klasycznym ujęciu tej serii. Nawet mundury w późniejszych sezonach zmieniają barwy na mroczniejsze, czarno fioletowe.


Star Trek: Voyager (VOY) 1995-2001
Serial powstawał mniej więcej w tym samym czasie co DS9 i przedstawia wydarzenia tego samego okresu. Tylko gdzieś bardzo daleko. Otóż tak się składa, że okręt Voyager, pod dowództwem kapitan Janeway, zostaje w pierwszym odcinku przeniesiony na drugi koniec galaktyki. Reszta serialu polega zasadniczo na tym, że jego załoga dzielnie wraca z miejsca, do którego nie dotarł jeszcze żaden człowiek. Mimo średniego początku, VOY osiąga całkiem niezły poziom w okolicach 4 sezonu. Otwierający go dwuodcinkowy Scorpion opowiada jedną z najlepszych historii w całej sadze. Niestety ostatnie dwa sezony cierpią już na wyraźne zmęczenie materiału. Wciąż trafiają się świetne odcinki, ale całość skręca w kierunku wyraźnej wtórności. Osobiście nie mogę również nie zarzucić Voyagerowi, że zepsuł Borga. W TNG Borg był pochłaniającym wszystko żywiołem. Jeden okręt Borga stawał przeciw całej Federacji, a mimo to pokonanie go zawsze przychodziło z wysoką cenę. W VOY to jeden okręt Gwiezdnej Floty stawiał czoła całemu kolektywowi Borga i za każdym razem odnosił zwycięstwo. To było ciekawe i emocjonujące w Scorpionie, później staje się nudne i sprowadza do: Zobaczmy jakim sposobem Janeway pokona złą królową Borga tym razem.


Star Trek: Enterprise (ENT) 2001-2005
Po zakończeniu Voyagera twórcy zadali sobie pytanie: Co dalej? Niestety odpowiedź była okropna. Czasami zdarza się, że fani jakiegoś serialu zbierają się i tworzą petycje, by ocalić serial, który ma zostać zdjęty z anteny. W przypadku Entka, fani wystosowali petycję, by zdjąć go z anteny! Był tak zły. Czemu? Co było w nim okropne? Już wyjaśniam.
Akcja Entka toczy się w 22 wieku, sto lat przed kapitanem Kirkiem i kilkanaście przed powstaniem samej Federacji. W teorii twórcy chcieli uzyskać tego ducha wczesnych podróży, pokazać pierwsze kroki ludzkości w kosmos. I tu pojawił się problem, bo każda "nowa" rasa spotykana przez załogę Enterprise, była starą rasą dla każdego, kto wie cokolwiek o Star Trek. Z wyjątkiem tych, które były zupełnie nowe, ale to było jeszcze gorsze, bo prowadziło do pytania: Jakim cudem nie widzieliśmy tych gości w żadnej z późniejszych serii, jeśli żyją o rzut beretem od ziemi? Co gorsza, twórcy na każdym kroku gwałcili kanon, wykazując całkowity brak szacunku dla materiału źródłowego i fandomu. A co najgorsze, cały serial był wtórny, nudny i pozbawiony jakichkolwiek śladów głębi czy ciekawych postaci. Nieliczne dobre odcinki w większości są prostym zerżnięciem z wcześniejszych seriali. Wyjątkiem jest tu ostatni, czwarty sezon. Składa się on głównie z dwu i trzy odcinkowych historii. Wszystko jest w nim zgodne z kanonem, fabuła kipi od akcji i skupia się na tym, czego chcieli fani, narodzinach Federacji i konflikcie z Romulanami (a przynajmniej wstępie do tych wydarzeń). Ogólnie, 4 sezon Entka to jedyny, który mogę polecić, zwłaszcza historię In A Mirror, Darkly. Niestety w ostatecznym rozrachunku najbardziej pamiętnym elementem Enterprise była postać T'Pol, i nie dlatego, że tak dobrze ją napisano:

A teraz trochę o filmach:
Star Trek: The Motion Picture (1979) czyli pierwszy film z serii. Kapitan Kirk powraca w nim z oryginalną załogą i odnowionym Enterprisem, by znów ocalić ziemię. Nakręcony na fali popularności Star Wars w pamięci potomnych zapisał się głównie tym, jak bardzo jest zły. I nie chodzi mi o fabułę, bo ta nie była tak tragiczna, chodzi o całą resztę. Długie, nudne sceny, kiepskie efekty specjalne itp. itd. Ten film naprawdę może być bolesny do oglądania.

Star Trek II: The Wrath of Khan (1982) uznawany za jeden z najlepszych w całej serii. Zasłyną też słynną sceną, w której Kirk wykrzykuje imię swojego przeciwnika. Jest to również pierwsza część swoistej trylogii. Sama fabuła kręci się wokół genetycznie ulepszonego megalomana i broni masowej zagłady. Doskonała mieszanka.

Star Trek III: The Search for Spock (1984) kontynuacja wątków z poprzedniej części. I właściwie wszystko co o nim powiem odnośnie fabuły, będzie spoilerem zakończenia drugiej części. Dlatego stwierdzę tylko, że film jest przeciętny. Nie rewelacyjny, ale również nie tragiczny.

Star Trek IV: The Voyage Home (1986) ostatnia część trylogii i rzadki przypadek historii o podróży w czasie, która nie wywołuje u mnie odruchu wymiotnego (wyjątkiem jest tu też cały Dr Who). Co więcej film jest utrzymany w stylu komedii familijnej i działa świetnie. Zawiera rozbrajające dialogi, świetne sceny i cudowny klimat. Spory sukces kasowy tej części był również odpowiedzialny za powstanie serialu TNG.

Star Trek V: The Final Frontier (1989) niezaprzeczalnie najgorsza część w dziejach Star Treka i ogólnie okropny film. Omijać z daleka! Jedyny dobry element, to starcie Kirka z Bogiem.

Star Trek VI: The Undiscovered Country (1991) ostatnia część opowiadająca o losach oryginalnej załogi. I odeszli w dobrym stylu. Ten film ma wszystko czego można wymagać od Star Treka, przygodę, intrygę, humor i cytujących Szekspira Klingonów. Czego chcieć więcej?

Star Trek Generations (1994) film którym na scenę wkracza nowe pokolenie. Akcja toczy się po wydarzeniach z TNG i jest swego rodzaju przekazaniem pochodni. Pojawia się tu wprawdzie kapitan Kirk, ale to Picard i jego załoga są w centrum uwagi. Film nie jest zły, ale zdecydowanie zawiera jedną z najgorszych scen śmierci herosa w dziejach.

Star Trek: First Contact (1996) moim zdaniem najlepsza część w serii i ogólnie jedna z najlepszych historii w całym Star Trek i ogólnym sf. Kapitan Picard i jego załoga stawiają czoła Borg w wybuchowej, naładowanej akcją i emocjami walce o przetrwanie Federacji. Po prostu wyborny.

Star Trek: Insurrection (1998) podobnie jak część trzecia i siódma, ten film jest po prostu przeciętny. Niby ma akcję i trudne wybory, ale całościowo wypada dosyć, no cóż, przeciętnie.

Star Trek Nemesis (2002) ostatni film o Picardzie i równocześnie ostatni z pierwotnej serii. I niestety jeden z trzech najsłabszych. Do dziś uwielbiam scenę walki kosmicznej którą zawiera, ale niesty absolutnie nic poza tą walką w nim nie ma.


Star Trek (2009) Nowe otwarcie, nowa seria, nowy Kirk i ogólnie, wszystko nowe. Ten film można spokojnie oglądać bez jakiejkolwiek wiedzy o wcześniejszych tytułach, choć jest w nim również sporo mrugnięć do fanów i zabawnych nawiązań do wcześniejszych tytułów. Całość ma trochę potknięć na polu logiki i spójności fabuły, ale nadrabia tempem i humorem. Również nowe wersje oryginalnych postaci zdają egzamin (Kirk jest nawet lepszy), choć nie da się ukryć, że Spock bez głosu Leonarda Nimoya to nie to samo.

I to tyle. W tej chwili trwają zdjęcia do kolejnej części, ma ona wejść do kin w maju 2013, a do obsady ma dołączyć (zapewne w roli czarnego charakteru) Benedict Cumberbatch (Sherlock Holmes z serialu Sherlock).

1 komentarz: