Umarł Król, niech żyje Król!
Tommen, Pierwszy Tego Imienia, król Andalów i Pierwszych Ludzi, Władca Siedmiu Królestw i miłośnik kotów. Być może najlepszy król jakiego Westeros widziało od pół wieku. Choć, biorąc pod uwagę, że jedynym warunkiem wymaganym, by zdobyć taki tytuł jest nie być psychopatą, pijakiem lub sadystą, to poprzeczka nie jest tu zbyt wysoko zawieszona.
Ale bądźmy szczerzy, to nie wydarzenia w stolicy były najważniejsze w tym odcinku, wręcz przeciwnie, były raczej balastem. Miło widzieć, że Cersei postanowiła zmienić taktykę, ale jej sceny naprawdę nic tu nie wnosiły, zwłaszcza ta z Oberynem. Dlatego przejdźmy do dwóch rzeczy, które były najważniejsze. Po pierwsze, Północ. Rozróba w Twierdzy Crastera była fajna. Walka Jona z Karlem, świetna (podobał mi się ten styl walki dwoma nożami). Bran używający Hodora jako broni. Przepowiednie Jojena. To wszystko było świetne, ale zostawiło mnie z dziwnym uczuciem bezsensu. Bo w sumie nic się nie zmieniło. Kilka postaci zginęło, ale w sumie Bran i spółka nadal idą na północ a Jon i spółka wracają na Mur. Jedyna różnica jest taka, że Jon odzyskał Ducha. Trochę słabo.
Teraz druga sprawa, przy której zatrzymam się trochę dłużej. Lysa wróciła! Jedna z głównych pretendentek do tytułu Matki Roku w Westeros jest całkowicie zakochana i wciąż totalnie szalona. Jej powrót jest tak radosny, że przy jego okazji dostajemy od tak, jeden z najbardziej zaskakujących faktów na temat tego, co i z czyjej winy, tak naprawdę dzieje się w Siedmiu Królestwach. W książkach prawda na ten temat przychodzi w wyniku bardzo dramatycznej sceny (która, mam nadzieję, wciąż przed nami) i jest w praktyce finałem trzeciego tomu (nie licząc epilogu). Pamiętam, że zostawiło mnie to w stanie szoku, zmuszając do ponownego spojrzenia na całą serię, a szczególnie wydarzenia pierwszego tomu. Oczywiście częściowo wynika to z faktu, że książkowy LF jest znacząco bardziej tajemniczą postacią. Tak naprawdę to pierwszy raz, kiedy dostajemy wgląd w jego plany i motywacje. Serial częściowo to zepsuł, ale za to dostaliśmy genialne pojedynki słowne z Varysem i monolog o tym, że chaos jest drabiną. Dlatego też, mimo, że serial całkowicie olał ten wątek, ja jednak poświecę mu odrobinę więcej miejsca. Chaos to drabina i Petyr Baelish jest mistrzem we wspinaniu się po niej. To on rozpoczął cały ten konflikt, manipulując Lysą, by zabiła swego męża i oskarżyła Lannisterów. Tym sposobem ustawił scenę pod wojnę i ściągnął Neda do stolicy. Następnie złapał okazję, by zaostrzyć sytuację, wrabiając Tyriona w próbę zabicia Brana. LF nie miał pojęcia, do kogo należał sztylet, ale powiększało to chaos. Tu pojawił się pierwszy problem, bo Catelyn zabrała Tyriona do Doliny Arrynów i prawie wciągnęła w konflikt Lysę (dlatego tak źle i nieskładnie reagowała ona na sytuację). Później popierał Neda do czasu, aż Ned postanowił oddać władzę Stannisowi. Bądźmy szczerzy, Stannis nigdy nie tolerowałby na swoim dworze kogoś takiego jak LF. Dlatego Ned musiał przegrać, a później zginąć, by zapewnić wybuch wojny. Pamiętajmy, że w scenie śmierci Neda, LF był jedynym członkiem dworu, nie zaskoczonym rozwojem wydarzeń. Wszystkie najważniejsze wydarzenia pierwszego sezonu (poza wątkami Jona i Dany) były dziełem Littlefingera. Co więcej, to on stworzył sojusz Lannisterów i Tyrellów kończący wojnę, a następnie maczał palce w śmierci Joffa. I teraz Dolina Arrynów i Dorne to ostatnie terytoria w Westeros z nienaruszoną armią, a chaos nadal się rozprzestrzenia. Teraz Littlefinger ma bogactwo, tytuł i armię, a to nie jest jeszcze koniec jego spisków.
Ogólnie, był to słaby odcinek, miał swoje momenty, ale całościowo sprawiał raczej wrażenie zapychacza miejsca. Niemniej wszystkie znaki na niebie i ziemi (czyli zapowiedź kolejnego odcinka) świadczą, że za tydzień czeka nas prawdziwa uczta w postaci zbyt długo odkładanego procesu Tyriona.
Another One Bites The Dust:
RIP Karl był zbirem i psycholem, ale trzeba przyznać, że robił to ze stylem, czyniąc ten wątek poboczny nieporównywalnie ciekawszym.
RIP Lock, był lepszy niż postać z książki. Odrąbał rękę Królobójcy, zapoczątkowując jego przemianę i na końcu zginął z ręki Hodora, już samym tym zasłużył na naszą pamięć.
RIP Rast, był tchórzliwym dupkiem i zginął zagryziony przez Ducha. Choć trzeba przyznać, że prawie udało mu się uciec.
Przemyślenia:
- Lannisterowie są spłukani? To coś nowego.
- I oto Dany wreszcie... postanowiła jeszcze poczekać z powrotem do Westeros... Szok.
- Zbroja i cholernie duży miecz, oto prawdziwa mądrość Ogara. Swoją drogą, ciekawe kiedy on ostatnio ściągał swoją zbroję, bo mam wrażenie, że to było w okolicach finałowej bitwy drugiego sezonu.
- Pod jest najlepszym giermkiem w historii Westeros (no, może poza
Jajem). I on i Brienne zdecydowanie zapowiadają się na dziwną parę tego
sezonu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz