wtorek, 29 kwietnia 2014

Game of Thrones, odc. 34: Oathkeeper (4x04)

Jako osoba, która czytała książki muszę przyznać, że to był najbardziej zaskakujący i ekscytujący odcinek w całym tym serialu. Działo się sporo rzeczy, o których nie wiedziałem, że się staną, których się nie spodziewałem i które sprawiają, że nie mam pojęcia dokąd zmierzamy, a to zawsze coś dobrego. Zwłaszcza w adaptacjach, gdzie o wiele trudniej zaskoczyć widza w sposób, nie zrywający z materiałem źródłowym. I wymaga to znacząco więcej odwagi. Ale po kolei.

Zacznę od dwóch zarzutów które mam wobec tego odcinka. Po pierwsze, podbój Meereen był zaskakująco mało widowiskowy. Jakiś napis na ścianie, flaga na piramidzie, tłum zabijający jednego Pana i nagle BAM! Dany jest władczynią miasta. Ja rozumiem, że serial ma ograniczenia czasowe i finansowe, ale mimo to czuję, że mogli to zrobić trochę bardziej dramatycznie.

Drugi problem to fakt, że twórcy najwyraźniej przeszli do porządku dziennego nad zeszłotygodniowym gwałtem, całkowicie ignorując jego konsekwencje dla tych postaci. Ich wzajemne relacje wydają się być dokładnie w tym samym punkcie, a Jaime zwyczajnie wrócił do bycia pozytywnym bohaterem. Trochę to dziwne i zdecydowanie nie wykorzystuje potencjału fabularnego całej sytuacji.

Poza tym, jestem zaskoczony, że tak szybko ujawnili winnych i mechanizm morderstwa. Choć to raczej nie zarzut, raczej spostrzeżenie, które sprawia, że tym bardziej zastanawiam się, co przed nami, skoro zdecydowali się ujawnić prawdę tak szybko.

I tak docieramy do tego, co stanowiło prawdziwe mięcho tego odcinka, północ. Locke przybywa na Mur i dołącza do ekipy Jona. Bran i spółka trafiają w sam środek Czasu Apokalipsy, z bandą szalonych kultystów i ich jeszcze bardziej szalonym przywódcą. I na koniec dostajemy coś, czego nigdy nie widzieliśmy w książkach, narodziny White Walkera. Prawdę powiedziawszy, ta jedna scena dała nam więcej informacji o Wielkich Złych, niż wszystkie 5 książek razem wziętych. I wreszcie dowiedzieliśmy się, po co im te dzieci. Choć nadal pozostało sporo pytań. Czy wszyscy Walkerzy powstali w ten sposób? Kim jest Albinoski Darth Maul? Królem, przywódcą religijnym, magiem? Czy przemianie mogą ulec tylko dzieci? Pytań jest w sumie więcej, niż odpowiedzi. Tak czy inaczej, to było dobre zakończenie. I naprawdę mam nadzieję, że serial pokaże nam dużo więcej scen z życia Twierdzy Crastera.

Another One Bites The Dust:
RIP... nikt kto posiadałby imię, czy więcej niż jedną scenę. Choć teoretycznie w Meereen zginęły setki, a może nawet tysiące ludzi. Powstania niewolników, jak większość zbrojnych rewolucji, bywają dosyć krwawe, nawet bez Dany dorzucającej swoje trzy grosze.

Przemyślenia:
-Ser Pounce zaliczył występ, ku wielkiej radości fanów książek. Swoją drogą, Gwardia Królewska jest naprawdę beznadziejna w swojej pracy.

- "Bracia Królobójcy" - to się nazywa dobry pomysł na serial

- Więc Brienne dostała wspaniały miecz, zbroję, giermka i misję by ocalić księżniczkę (mniej więcej)... to jak fabuła filmu Disneya. Jestem pewny, że cała sytuacja nie pójdzie straszliwie źle dla wszystkich zainteresowanych.

- Przerobienie czaszki Starego Niedźwiedzia na kielich było wyjątkowo chamskim ruchem.

1 komentarz:

  1. patrze w internet i czytam, że odcinek kontrowersyjny ohhh ahhh itd... jedyne co robi wrażenie to ostatnia scena ,,Darth Maul'' - tu napisze, że jaram się tym jak flota Stannisa :D

    http://img.myepicwall.com/2014/04/c646fcfcfdc2feb5e6f419ffa3fd82df.gif

    OdpowiedzUsuń