środa, 22 czerwca 2011

Game of Thrones, odc. 10: Fire and Blood

I oto pierwszy sezon Gry o Tron dotarł do końca. Dziesięć tygodni minęło zdecydowanie za szybko. Dziewiąty odcinek był dla mnie mimo wszystko najlepszy, co nie zmienia faktu, że tu mieliśmy naprawdę silny finał. Później w tygodniu pewnie podsumuję cały pierwszy sezon i moje przemyślenia na temat całości, a tymczasem, odcinek 10:
Więc, tradycyjnie zacznę od tych złych rzeczy, tych które mi się nie podobały, które wybiły mnie z rytmu i zepsuły mi zabawę... hmm... yyy... ykhm... więc... Dany zachowała włosy... taa, naprawdę nie mam nic lepszego, po prostu pokochałem każdą scenę tego odcinka. Perfekcja. Poprzedni odcinek robił mocniejsze wrażenie, ale ten był świetnie zrobiony.
Odcinek zaczął się od reakcji postaci na śmierć Neda, by później przejść do zamknięć poszczególnych wątków, a raczej otwierania ich na kolejny sezon. Więc, idąc geograficznie:
Scena z Branem w kryptach była przyzwoita, choć trochę zastanawia mnie całkowity brak wątku trzeciego oka i gadającego kruka. Najwyraźniej ten wątek pojawi się dopiero w drugim sezonie, więc na razie, nic tu nie ma.
Mur, czyli wreszcie doszliśmy do konkretów. Scena z towarzyszami Jona i przysięgą była fajna, ale scena z wyjazdem Nocnej Straży, PATOS! (to słowo pojawi się jeszcze kilka razy w tym tekście, ale należy pamiętać, że to był DOBRY patos). Wątek tego co dzieje się za Murem przez cały sezon gdzieś się przewijał, ale był zdecydowanie w tle. Najpierw Jon musiał dojrzeć do swojej roli i podjąć decyzję. Teraz wreszcie jest gotów, by ruszyć w podróż i stawić czoła... no cóż, wszystkiemu co się tam znajduje.
Tymczasem Robb zostaje Królem Północy! Wojna domowa to w sumie świetny moment na separatyzm, zwłaszcza, jeśli się tą wojnę wygrywa. Niemniej to jasno pokazuje, że królestwo się rozpada. Co więcej dowiadujemy się o KRÓLU Renlym i królu Stannisie. Co razem z królem Joffreyem i królem Robbem daje nam już czterech królów. Czy ktoś wspominał, że drugi tom nosi tytuł Starcie Królów? Ciekawe o co z tym chodzi :P I przy okazji PATOS! Zwłaszcza, kiedy Theon rzucił: Mój miecz jest twój.
I rozmowa Cat z Jaimem. Świetna. W drugim tomie książki był ten genialny dialog między tymi postaciami, trwający prawie cały rozdział. To chyba mój ulubiony rozdział z tego tomu i bałem się, że większa część tej rozmowy wyleci. No cóż, najwyraźniej twórcy serialu postanowili pociąć tą rozmowę i zrobić z niej kilka scen na przestrzeni pierwszych dwóch rozdziałów. Jestem całkowicie za. I tekst: Nie ma ludzi takich jak ja. Naprawdę Coster-Waldau bierze wszystkie świetne teksty tej postaci i czyni je jeszcze lepszymi, niż były w mojej wyobraźni. I jedno trzeba przyznać Jaimemu, jest prawdziwie szczery.
A po drugiej stronie barykady, Lannisterowie przegrywają wojnę. Podoba mi się, że Tywin tak ostro zareagował na pochwycenie Jaimego, podczas gdy wojnę o Tyriona zaczął tylko dla zasady. To pokazuje, kto jest ulubieńcem tatusia. I tak Tyrion został nowym Namiestnikem. Pojedzie teraz do stolicy zrobić tam porządek... Pamiętam jak pewna postać w pierwszym odcinku dostała podobne zadanie... Oby Tyrionowi poszło lepiej ;P . Na jego korzyść przemawia zdecydowanie fakt, że zamiast Jorego i żołnierzy z północy, Tyrion ma Bronna i hordę dzikusów. Znaczące braki w poczuciu honoru i ogólnie pojętej moralności połączone ze szczerym sprytem, również pewnie mogą pomóc. I Tyrion zabiera dziwkę i dobrze, w książkach nie przepadałem za Shae ale Sibel Kekilli jest urocza w tej roli.
I wreszcie stolica. Oczywiście zostawiam Dany na koniec, bo to był wieki finał, niemniej sceny w Królewskiej Przystani najbardziej mi się podobały. Więc nasz ulubiony król wydaje sprawiedliwe sądy... trzeba przyznać, że mimo tworzenia większości postaci w sposób wielowarstwowy, George świetnie rozumie, że w takiej historii potrzebne są też postacie, które czytelnik\widz będzie po prostu nienawidził. I Joffrey był dla mnie chyba najbardziej znienawidzoną postacią o jakiej czytałem, kocham go nienawidzić w książce. I Jack Gleesone doskonale uchwycił tą postać. Jest ZŁY! Ale przynajmniej Sansa w scenie z głowami wreszcie ożyła. I Ogar pokazał, że nie jest tak oczywistą postacią, jak się wydawało.
A teraz chyba jedyna scena, która naprawdę mnie w tym odcinku zaskoczyła. GM Pycelle i jego gimnastyka. Początkowo zastanawiałem się, o co chodzi w tej scenie. Myślałem, że powie coś ważnego. Ale nie, on po prostu bredził głupoty. Pycelle w serialu ogólnie jest o wiele bardziej zdziadziały, niż był w książkach. Więc starzec bredzi podczas gdy najpopularniejsza dziwka w Westeros myje się w tle. A potem Ros wychodzi i BUM! Nagle starcza demencja ustępuje jak ręką odjął. Dziadek podskakuje, skacze, żwawo się ubiera, podchodzi do drzwi i... garbi się i wchodzi w rolę słabego starca. Ten facet nie przetrwał w stolicy tak długo, będąc słabym głupcem. W tym mieście wszyscy grają. A jak jesteśmy przy grze:
Littlefinger i Pająk. Uwielbiam ich potyczki słowne. I to, co ta scena reprezentuje. Gra się toczy, dynastie upadają, królowie ginął, wielcy lordowie tracą głowy, armie zderzają się w bitwach, wojny są wygrywane i przegrywane... a ci dwaj trwają. To słowa które padają w ich rozmowie: - Więc oto stoimy, we wzajemnym podziwie i szacunku. - Odgrywając nasze role. - Służąc nowemu królowi. To ciekawe, że wszyscy ci potężni lordowie, gracze w tej grze o tron patrzą na tych doradców z góry. Uważają ich za pionki. Petyr i Varys nie mają tytułów, władzy, armii czy pieniędzy. Nie mają żadnych atutów w tej grze. A mimo to: Podziwiam cię. Stwierdza Littlefinger. A ja podziwiam ciebie, lordzie Baelish. Odpowiada Varys. I dla obydwu tych postaci, jest to pierwszy raz w tym serialu, kiedy naprawdę jestem skłonny uwierzyć w szczerość ich słów. Oni naprawdę uważają za godnych przeciwników tylko siebie nawzajem. Nie lordów i królów. Tamci mogą grać w swoją grę, ale to ci dwaj trwają i grają naprawdę, od lat. Ani Ned, ani Cersei nie są dla nich godnymi przeciwnikami, czy będzie takim Tyrion... zobaczymy.
Tymczasem Arya, znaczy Ary jedzie na Mur z bandą wyrzutków i bękartem króla. Kilkaset mil pustkowia i linia frontu... jestem pewien, że to będzie spokojna i miła podróż. No i jest klatka, a w klatce... ci goście naprawdę nie byli tak straszni i odrażający jak ich sobie wyobrażałem. I Rorge miał nos (zgaduję, że to był Rorge, bo trzecia osoba w tej klatce nie została jeszcze obsadzona, więc zakładam, że to facet w worku na głowie), tylko dostał na nim bliznę. Choć to ciekawe, bo pokazuje jak HBO podchodzi do amputacji nosa i jak to może wyglądać, dla innych postaci tracących w przyszłości tą część fizjologi (mrugnięcie do tych, którzy wiedzą o czym mówię).
I wreszcie Dany. W szokujący sposób, magia krwi nie skończyła się dobrze. Kto mógłby się tego spodziewać. Niemniej, czy ktoś zwrócił uwagę, że odcinek temu, mówiąc o cenie za życie Drogo, Mirri Maz Duur patrzyła na brzuch Dany. Swoją drogą, motywacja wiedźmy jest ciekawa. Oczywiście, uwielbiamy Dany i Drogo, więc Mirri jest zła. Ale z drugiej strony, to co zrobiła, zapewne ocaliło setki niewinnych ludzi, którzy staliby się ofiarami barbarzyńców Drogo i jego syna. Jak często w tej historii, sprawa nie jest oczywista. Gdybyśmy widzieli tą sytuację z punktu widzenia wiedźmy, pewnie cieszylibyśmy się, że dorwała tego złego tyrana i zabiła przepowiedzianego księcia ciemności.
No cóż, śmierć Drogo w serialu była mocniejsza, niż w książce. Cała te scena, świetna. To naprawdę niesamowite, jak ostatecznie stało się to najbardziej romantycznym związkiem serialu. I ogólnie jednym z bardziej romantycznych związków jakie ostatnio widziałem w serialach.
I wreszcie ostatnia scena PATOS I SMOKI! Jak lepiej można zakończyć sezon? Zwłaszcza, że to świetnie wyglądające smoki. I po raz kolejny, Drogo musiał umrzeć. Teraz, nie ma już nikogo nad Dany. Jej przemiana jest kompletna. Od zastraszonej dziewczynki pod kontrolą brata, poprzez władczynię u boku męża, wreszcie do silnej królowej, władającej własnym ludem (bandą niewolników, ale jednak ludem).
I oto koniec, każda z tych postaci dotarła do jakiegoś punktu. Zakończyła pewien etap i stanęła przed nowymi wyzwaniami. Ruszyła w dalszą drogę. Część bohaterów zginęła i w ich miejsce pojawią się nowi. Królestwo weszło w okres wojny. Przed nami nowe wyzwania, nowe zwroty akcji i kolejne zakręty. Zwłaszcza teraz, kiedy już wiemy, że HBO naprawdę robi to dobrze. No cóż, jeszcze jakieś 9 miesięcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz