Nasuwa się odwieczne pytanie, co było lepsze, książka czy serial? Zwykle odpowiedzią jest proste i klasyczne: książka była lepsza. Ale nie tym razem. Nie dlatego, że serial był lepszy. Po prostu był inny. D&D (producenci) nie okaleczyli tej wspaniałej fabuły jak to często się zdarza, oni wzięli ją i mistrzowsko przedstawili wykorzystując to zupełnie inne w końcu medium, jakim jest telewizja. W tej sytuacji są rzeczy które książka robiła lepiej, ale są też takie, które lepiej zrobił serial. Po kolei więc.

Serial tym czasem po pierwsze ożywił ten świat. Kostiumy, plany zdjęciowe, rekwizyty. Wszystko wykonane z niesamowitą dbałością o szczegóły. Po drugie wiele scen i sytuacji zyskało znacząco na dramatyzmie, kiedy ujrzeliśmy je na ekranie w wykonaniu świetnych aktorów. A jak przy aktorach jesteśmy. O ile serial słabiej pokazywał nam wnętrze głównych postaci, o tyle czynił je bardziej realnymi, żywymi, dając im twarze. Ale przede wszystkim, dał on twarze i głosy bohaterom pobocznym. Postaciom które w książce znaliśmy tylko z punktu widzenia głównych bohaterów. Viserys, Bronn, król Robert, nawet strażnik więzienny Mord. Wszyscy oni zyskali niesamowicie w moich oczach. Naprawdę nie sposób mi się nie zachwycać nad tym elementem serialu, kiedy nagle średnio interesująca w książkach postać Oshy, za sprawą Natalii Teny, staje się kimś na kogo pojawienie się na ekranie czekam z niecierpliwością. Prawdziwa magia.
A jak jesteśmy przy postaciach (bo to one są dla mnie istotą tej serii, i w jeszcze większym stopniu, tego serialu), to może zacznę od piątki moich ulubieńców, więc po kolei:
Tyrion, mój zdecydowany numer jeden. Cyniczny karzeł który cały czas ląduje w tarapatach, z których wygrzebuje się używając inteligencji i uroku osobistego. Równocześnie mający też swoją mroczną stronę. Dla mnie historia Tyriona opowiada o włażeniu pod górę, kiedy wszyscy dookoła miotają w ciebie gównem i Peter Dinklage uchwycił tą postać w 100% i chyba nie będę się nad tym dłużej rozwodził.
Arya. No cóż, chyba wszyscy ją uwielbiam. To taki uroczy urwis, uczy się szermierki, ściga koty, zabija chłopców stajennych. Czego tu nie lubić :D . O umiejętnościach Maisie Williams (jak i pozostałych dzieciaków) nie będę się nawet rozwodził, bo już dosyć o tym powiedziano.
Kolejne trzy postacie są dla mnie razem na trzecim miejscu. Więc, Daenerys... ahh, Emilia Clarke, ta kobieta to chyba największe odkrycie tego serialu (a przy tylu świetnych młodych aktorów, o ten tytuł niełatwo). To jak przeszła od wystraszonej dziewczynki do silnej kobiety. I jak sexy potrafiła wyglądać jedząc serce. Coś niesamowitego.
Jon. Wątek Jona jest o tyle ciekawy, że on sam wybrał swoją drogę. Tyrion nie może urosnąć, Bran nie zacznie sam chodzić, a Sansa nie wyjdzie sama z pałacu, kiedy tylko zechce. Oni wszyscy zostali wepchnięci na tą ścieżkę. Ale Jon wybrał własną drogę sam i regularnie ma okazję z niej zejść. Tak naprawdę to jest istota tej postaci, walka o to, by pozostać na wybranej przez siebie ścieżce. Po powiedzeniu tego, muszę stwierdzić, że nie znoszę Jona w pierwszym tomie. Jego wątek jest tak niesamowicie nudny, a on sam tak cholernie EMOwaty, że to boli. I obawiam się, że Kit Harington nic tu nie zmienił. Świetnie odegrał swoją rolę, ale tak naprawdę dopiero w kolejnych sezonach zobaczymy, na co go stać (co ciekawe, Kit i Sean Bean grają główne role w nowym Silent Hill).
I wreszcie Jaime i w tym wypadku zostałem dosłownie zmieciony. To jedyna z moich ulubionych postaci, która w tej wersji jest absolutnie, nieporównywalnie lepsza. Od "Rzeczy które robię z miłości" po "Nie ma ludzi takich jak ja", Nikolaj Coster-Waldau wziął każdy świetny tekst Królobójcy i uczynił go jeszcze lepszym.
Pozostałe postacie, które naprawdę zaskoczyły mnie w serialu, tym jak ciekawe się stały to zdecydowanie Robert, Drogo, Osha, Shae (wielu ludzi wkurza się, że przedstawiono ją zupełnie inaczej niż w książkach, gdzie była bliższa osobowością Ros, ale dla mnie to zdecydowana zmiana na lepsze, w książkach była denerwująca, w serialu jest intrygująca), Stara Nania (aktorka niestety już zmarła), Mord (No gold! Fuck off! mam szczerą nadzieję, że ten facet wróci), Viserys (w tej wersji naprawdę udało mi się wykrzesać jakiś cień współczucia dla niego).
No i dwie postacie które już uwielbiałem, ale były JESZCZE lepsze czyli Bronn i Syrio (Just so).
I Cat była znacząco mniej denerwująca, co też jest czymś :P .
Rany, naprawdę wymienienie wszystkich świetnych postaci wymagałoby wymienienia wszystkich postaci. Więc jeszcze wspomnę Sama, który w wersji bardziej komediowej był znacząco sympatyczniejszy.
Moją ulubioną sceną w serialu zdecydowanie jest egzekucja, ale na drugim miejscu dałbym chyba pierwszą lekcję Wodnego Tańca, było w tej scenie coś magicznego.A co wy myślicie?
Mógłbym mówić jeszcze o muzyce, kostiumach i scenografii, ale po co. Wszyscy to widzieliśmy i słyszeliśmy. Więc po tym wszystkim, muszę jeszcze zadać pytanie: Czy to najlepszy serial jaki widziałem?... i odpowiedź brzmi - nie. GoT jest wysoko, ale palma pierwszeństwa nadal należy u mnie do The Wire. Choć tamten serial potrzebował 4 sezonów, by wdrapać się na tą pozycję, więc GoT ma czas. Czy był chociaż najlepszym pierwszym sezonem? Też nie, tu chyba już zawsze wygrywać będzie u mnie Lost (mimo wszystkiego, co zrobiono z tym serialem później, pierwszy sezon był po prostu genialny). Nawet opening bardziej mi się podoba w True Blood.
Jednak we wszystkich tych kategoriach, Gra o Tron jest w ścisłej czołówce, a to nie zdarza się często i kto wie, być może za kilka lat, po kilku kolejnych sezonach, spojrzę wstecz i powiem, że oto jest najlepszy serial jaki widziałem, tak jak robię to z książkami, po przeczytaniu 4 tomów.
Co teraz? No cóż, za dwa tygodnie wychodzi A Dance with Dragons (już zamówiłem swój egzemplarz). Za miesiąc zaczną się zdjęcia do drugiego sezonu. Już zaczęły pojawiać się pierwsze newsy o castingach do ról nowych postaci (Natalie Dormer zagra Margaery Tyrell, siostrę Rycerza Kwiatów), a co za tym idzie pierwsze kontrowersje i spory między fanami. Potem przyjdzie czas na raporty z planu, plotki, pierwsze zdjęcia i filmiki, a wreszcie w kwietniu przyszłego roku drugi sezon. To daleko, ale pierwszy sezon wydawał się jeszcze bardziej odległy (że nie wspomnę o ADWD), a tym razem przynajmniej mamy pewność, że ZDECYDOWANIE jest na co czekać. W między czasie pewnie jeszcze kilka razy obejrzę pierwszy sezon :P . A puki co, trzeba czekać. WINTER IS COMING!
Tworzysz naprawdę niezłe recenzje. Dla mnie były takim jakby uzupełnieniem każdego odcinka.Uzupełnienie przynajmniej równie dobre jak sam serial.
OdpowiedzUsuńGratuluje i dziękuje:)