poniedziałek, 16 maja 2016

Game of Thrones, odc. 54: Book of the Stranger (6x04)

To był dziwny odcinek. W tym sensie, że wiele się w nim wydarzyło, ale równocześnie niewiele się w nim wydarzyło. To znaczy, były dwie sceny, w których stało się coś ważnego (pierwsza i ostatnia), przez resztę odcinka postacie tylko mówiły o robieniu ważnych rzeczy, ale równocześnie, kiedy spojrzymy na całość obrazu, ten odcinek był mocnym zwrotem w historii opowiadanej przez ten serial i mam wrażenie, że pod wieloma względami, faktycznie pchnął wszystko w kierunku finału, stając się pierwszym odcinkiem ostatniego etapu tej fabuły (na Siedmiu, to zdanie wyszło niedorzecznie długie). Do tego (i to naprawdę czyni go dziwnym) to mógł być najbardziej radosny i pozytywny odcinek Gry o Tron, jaki zdarzyło nam się do tej pory obejrzeć. I mówimy o odcinku, w którym zostaje popełnione dosyć dużo morderstw. Gra o Tron, nigdy nie zawodzi.

Zacznijmy od sceny w której nadejście, chyba nikt z nas już nie wierzył. Spotkała się dwójka Starków. Minęło tak dużo czasu, tyle razy Starkowie rozmijali się ze sobą. A teraz nagle bum, Jon i Sansa są razem. Muszę przyznać, że trochę się wzruszyłem. Po tych wszystkich sezonach czekania, to było naprawdę coś. Wydarzenie, do którego fabuła budowała tak długo. I widok wszystkich tych postaci w jednej scenie uświadomił mi, jak mały stał się świat Gry o Tron. Już chyba tylko Arya, Bran i Sam są gdzieś, odcięci od reszty. Wszystkie inne postacie zgrupowały się w pięciu wątkach. Ten serial nie był tak mały, od czasu połowy pierwszego sezonu.

Drugim ważnym wydarzeniem, było zakończenie. Daenerys znów dała czadu. To jest problem z tą postacią, spędza większość czasu recytując swoje tytuły i będąc żałośnie denerwującą, a później odstawia podobną akcję i znów ją lubię. Dany jest najlepsza właśnie w takich scenach, kiedy ma plan i przewagę i zachowuje się jak władczyni. I muszę przyznać, nigdy nie widziałem, by jakiś gracz na sesji RPG, wyciągnął tyle zysków ze swoich zalet, co Dany z Odporności na Ogień. To się nazywa dobrze wydane PDki. Co ciekawe, w książkach Daenerys nie jest faktycznie odporna na ogień. GRRM wyraźnie stwierdził, że wyklucie się smoków, było jednorazowym wydarzeniem i poza tym, Dany jest całkowicie normalna.

Jak wspomniałem w tym odcinku dokonała się duża zmiana w stanie gry. Po sezonach bycia w defensywie i zbierania sił, nagle wszyscy postanowili przejść do ofensywy. Starkowie chcą odbić Winterfell, Lannisterowie zniszczyć Wróble, Daenerys zdobywa kolejną armię. Nawet Littlefinger poszedł na otwartą wojnę. Wszystkie stronnictwa wyznaczyły sobie cele na ten sezon. I jasne, jestem niemal pewny, że bitwa o Winterfell będzie dopiero pod koniec sezonu. Ale rzeź w Królewskiej Przystani wydarzy się pewnie trochę wcześniej. Że nie wspomnę o Dany i jej hordzie, ostatecznie "wyzwalającej" Zatokę Niewolników. Ci "dobrzy" wreszcie działają, zamiast tylko reagować i czekać.

Another One Bites The Dust:
RIP Osha, naprawdę ucieszyłem się, kiedy wróciła... Ehh, widać serial postanowił zamykać niezamknięte wątki, zabijając je. Z jednej strony, ma to sens, z drugiej, teraz faktycznie boję się potencjalnego powrotu Gendrego. Pewnie zdąży tylko pomachać do kamery, a później wypadnie z łodzi i utonie.

Przemyślenia:
- Tormund i Brienne... Ich dzieci będą nie do zabicia.

- Uwielbiam Dothrakich. Sztyletowanie to zbrodnia. Ale jeśli ktoś zatłukł go kamieniem, to nie ma problemu.

- Strasznie podobało mi się, że Jorah spróbował tej starej filmowej sztuczki z sypaniem komuś piaskiem w oczy i  przeciwnik spojrzał na niego, jak na idiotę.

- Przez chwilę miałem nadzieję, że Theon powie, że chce zemsty. Wtedy mielibyśmy trzy armie idące na Winterfell. Jakby jeszcze zaprosili White Maula, byłaby pełna Bitwa Pięciu Armii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz