Hold the Door...
To było mocne. Naprawdę mocne. Będę szczery, nie byłem na to gotowy. Spodziewałem się, że Meera padnie trupem, ale nie Hodor. I wychodzi, że to Bran mu to zrobił. Co za dupek. Choć nie będę tu wchodził w całą problematyczność zaistniałego tutaj paradoksu czasowego, bo mam tego dosyć z Legends of Tomorrow. Niemniej zwrócę uwagę na jedną z konsekwencji tej sceny. Okazuje się, że Bran nie jest w stanie zmienić przeszłości, bo przykład Hodora pokazuje, że wszystkie te zmiany zostały już uwzględnione w linii czasowej. Ehh, podróże w czasie... I nadal nie wiemy, kim był Trójoki Kruk w serialu. Ani czemu on i Bran, zamiast uciekać z jaskini, postanowili udać się jeszcze na jedną przechadzkę po przeszłości.
Ale przynajmniej wreszcie dowiedzieliśmy się, skąd wzięli się White Walkerzy. Byli bronią biologiczno-magiczną. Podoba mi się ten motyw. To symboliczne, że niejako sami sprowadziliśmy ich, wybijając Dzieci Lasu. Karma.
Tymczasem na Żelaznych Wyspach trwają wybory królewskie.Miło widzieć demokratyczny proces w akcji. Choć oczywiście, demokratyczny proces rzadko zawiera sytuację, w której jeden z kandydatów otwarcie przyznaje, że zabił swojego poprzednika, a później robi z tego jeden z głównych punktów swojej kampanii. Ale przynajmniej teraz już wiemy, czemu w pierwszym odcinku spalili flotę Daenerys, żeby Euron mógł tam popłynąć i zaproponować Matce Smoków coś, poza swoim najwyraźniej gigantycznym kutasem. Choć brakuje mi Rogu pozwalającego kontrolować smoki. Wiem, że serial zdecydowanie obcina elementy nadnaturalne w porównaniu z książką, ale to dodawało postaci Eurona więcej tajemniczości i mistycyzmu. Tu jest po prostu zaskakująco młodo wyglądającym bratem starego króla. I jak jesteśmy przy królach i mistycyzmie, czy oni naprawdę oczekują, że władca sam dojdzie do siebie, po utopieniu? Ciekawe ile koronacji skończyło się śmiercią monarchy? W książce Żelaźni Ludzie wymyślili resuscytację, właśnie z myślą o tym rytuale.
Tymczasem Arya idzie zobaczyć sztukę teatralną. Do tej pory ignorowałem jej wątek w tym sezonie, bo nic się w nim nie działo, ale tym razem zrobię wyjątek. Nie dlatego, że Arya coś zrobiła, ale dlatego, że bardzo podobała mi się ta sztuka. W książce była trochę ciekawsza, ale mam nadzieję, że za tydzień zobaczymy dalszy ciąg tej historii. A powód, dla którego tak mi się podobała, jest prosty. Ponieważ to fikcja wewnątrz fikcyjnego świata, oparta na prawdzie tego fikcyjnego świata. Taka fikcjocepcja. I świetnie pokazuje, jak świat postrzega i zapamięta te wydarzenia. Joff był niewinny, Ned był dupkiem, a Tyrion był prawdziwym czarnym charakterem. I to przygnębiająco prawdziwe. Założę się, że wielu zbrodniarzy i bohaterów z naszej historii, byłoby bardzo zaskoczonych, gdyby dowiedzieli się, jaka rola przypadła im w świadomości społecznej kolejnych pokoleń. I to najczęściej za sprawą popkultury. Na przykład taki kardynał Richelieu, który historycznie był sprawnym politykiem i mężem stanu, a zapamiętaliśmy go, jak podkręcającego wąs, złowrogiego cwaniaczka, stojącego na drodze Muszkieterów.
Another One Bites The Dust:
RIP HODOR, Hodor, Hodor... Hodor, Hodor. Hodor! Hold the Door!!! Hodor Hodor, Hodor Hodor.
Czy już wspomniałem, że Bran jest dupkiem? Bo Bran jest strasznym dupkiem. Nie dosyć, że doprowadził Hodora do śmierci, to jeszcze cofną się w czasie, żeby zjebać mu psychikę. I jasne, może zrobił to niechcący, ale wszyscy wiemy, że to jego wina. Tak czy inaczej, Hodor (czy jak ktoś stwierdził Trzywi, bo to bardziej polskie), zginął jak bohater, trzymając te cholerne drzwi. Był jedyną naprawdę, 100% pozytywną postacią w tej serii i teraz jest martwy. Zapewne jeszcze wróci, jako zombie i wszystkim nam będzie smutno, kiedy to nastąpi. Hodor.
RIP Lato, przedostatni z wilkorów (Nymerii nie liczę, bo nie widzieliśmy jej, od trzeciego odcinka pierwszego sezonu). W książkach wilkory były bardzo symboliczne w pokazywaniu, kto jest prawdziwym Starkiem. Czy to znaczy, że już tylko Jon się liczy?
Przemyślenia:
- Kiedy patrzy się na sprawę z punktu widzenia Bienne, Davos naprawdę jest podejrzanym typem.
- Czy teraz wszystkie strony konfliktu wskakują do łóżek z fanatykami? Bo to zaczyna pachnieć wojna religijną. A jak wszyscy wiemy, to najbardziej cywilizowany, miłosierny i bogobojny rodzaj wojny... Ale przynajmniej Varys zachowuje zdrowy sceptycyzm.
- Chwila, czy ta czerwona kapłanka właśnie zgasiła Varysa? Teraz naprawdę zaczynam się bać.
- Nawet Tyrion ma dosyć tytułów Daenerys, a on wychował się w świecie arystokracji, gdzie ta cała tytuologia jest normą.
- Więc Jorah ma iść znaleźć lekarstwo na chorobę, której od stuleci nie udało się wyleczyć. I ma na to pewnie kilka miesięcy. Brzmi rozsądnie. Jeśli mu się uda i nadal pozostanie Ser Friendzonem to na jego miejscu bym zrezygnował. Mam przynajmniej nadzieję, że jak już umrze, pochowają go w jakiejś innej koszuli. To już sześć lat! Ile można?
- Mam nadzieję, że lekarstwo jest w Asshai. Głównie dlatego, że chciałbym zobaczyć, jak wygląda ten słynny Cień.
- HODOR!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz