
Cały odcinek zaczyna się genialną, 20 minutową sekwencją "procesu" w Sepcie. Już od początku mamy tą spokojną muzykę fortepianową, wszyscy szykują się na proces, Darth Cersei ubiera swój nowy kostium złej królowej Disneya. Loras przyznaje się do winy i dostaje od Lancela nową gwiazdkę. Góra zamyka króla Tommena w jego pokoju i wszystko jest już jasne. Cersei wysadzi ich wszystkich w powietrze. Kolejne kilka minut, to genialny przykład tego, jak należy budować napięcie w na ekranie. Qyburn wysyła swoje "małe ptaszki" by zadźgały Pycella, Lancel znajduje zapas Dzikiego Ognia i sam też obrywa nożem od jakiegoś dziecka, Margaery orientuje się, że coś jest nie tak i próbuje uciec z Septu. I wtedy BUM!
To był naprawdę ładny wybuch. I ta scena z dzwonem, który odlatuje i miażdży przypadkowych przechodniów. To musi robić wrażenie, w realiach średniowiecznych, gdzie nie ma broni masowego rażenia (poza smokami, ale ich nie widziano w Westeros od stulecia), tyle osób ginących w jednej sekundzie. I aż sześć postaci z imionami (7 jeśli liczyć Pycella, który nie zginął w samej eksplozji). Tylko ten serial może sobie pozwolić na coś takiego. I po tym wszystkim, Tommen podejmuje pierwszą samodzielną decyzję w swoim życiu i wychodzi.
Co też było świetnie nakręconą sceną. Genialną w swojej prostocie. To nieruchome ujęcie okna, Tommen wychodzi z kadru, wraca i skacze.
8 trupów w 22 minuty. To prawie jedna postać z imieniem na 3 minuty. Oczywiście Cersei znajduje jeszcze czas, by pomęczyć Septę Unellę. "Shame! Shame!" Cały ten odcinek, był olbrzymim przypomnieniem, że Cersei jest świetnym czarnym charakterem. Jak pisałem jakiś czas temu, w tym sezonie twórcy zrobili wiele, by uczynić ją bardziej sympatyczną i przyznaję, zobaczenie jak niszczy wszystkich swoich wrogów i torturuje złą zakonnicę, było fajne. Po czym na końcu widzimy ją na tronie i wzrok Jaimea. I nagle serial przypomina ci, że Cersei jest głównym czarnym charakterem tej serii od pierwszego odcinka. Imperatorowa Darth Cersei, Pierwsza Tego Imienia, Królowa Siedmiu Królestw (z których pięć jest w otwartej rebelii).
A jak jesteśmy przy umieraniu i czarnych charakterach. Arya wpada z wizytą do Freyów. Jest bardzo uprzejma, przyrządza kolację, podaje ją Walderowi, zaprasza nawet jego synów. Jasne, zaprasza ich w formie kolacji, ale nadal, myślę, że to miłe. Przez cały sezon czepiałem się wątku Aryi, miałem uczucie, że był niepotrzebnie wywleczony. Ale to zakończenie było świetne, żadnego więcej podróżowania i tym podobnych bzdur. Arya od razu jest na miejscu, zmienia twarze i morduje Freyów. I po raz kolejny, to naprawdę straszne, jak Maisie Williams potrafi odgrywać tą mroczną stronę Aryi, tylko mimiką twarzy, podczas gdy Walder się wykrwawia. Przerażające.
Więc, to tyle jeśli chodzi o zgony. To znaczy widzieliśmy też śmierć Lyanny, ale ta postać faktycznie nie żyje od dekad, więc nie będę tego liczył. Ale jak jesteśmy przy tej scenie, L+R=J potwierdzone. Chyba... Tak, faktycznie, jak przyjrzeć się tej scenie, nie usłyszeliśmy imienia podanego przez Lyannę. Jasne, później mamy to przejście z ujęcia twarzy dziecka, na ujęcie twarzy Jona, ale mimo to, to może być ściema. Zapewne nie jest, ale gdyby była, to chcę zaznaczyć, że ja to przewidziałem. I to zbliżenie na Świt (miecz Arthura Daynea) mnie ciekawi. Bo w książkach cały motyw z miłością Neda do Ashary Dayne (siostry Arthura), był dosyć istotny. W serialu Dayneowie i ich rodowy miecz, byli raczej pomijani. Ciekawe, czy coś z tego wyniknie w przyszłym roku.
Ale jak jesteśmy przy Jonie, muszę powiedzieć, że reszta jego wątku, była najsłabszą częścią odcinka. I nie świadczy to, że jego sceny były złe, jedynie jak dobre były pozostałe wątki.
Tak czy inaczej, Mel została wygnana na południe. Ciekawe, gdzie wyskoczy teraz, pewnie u boku Dany, ale z drugiej strony, w stolicy jest nowa władczyni, która lubi palić ludzi, więc kto wie.
Po tym mamy genialną scenę, gdzie Lady Mormont wstaje podczas narady i jedzie z góry na dół po wszystkich lordach Północy. Wszystkich. Ponieważ nikt nie zadziera z Lyanną Mormont. Ona jest Północą. Mam nadzieję, że jej postać wróci w następnym sezonie.
I po tym, jak zbeształa ich 10 letnia dziewczynka, kolejni lordowie Północy postanawiają powtórzyć scenę z pierwszego sezonu i ukoronować nowego Króla Północy. Miejmy nadzieję, że ten będzie miał bardziej udane rządy, niż poprzednik. I nie pojedzie na południe toczyć wojnę, podczas gdy Mur eksploduje (bo wszyscy wiemy, że prędzej czy później musi).
A teraz czas, na odrobinę przewidywań, na ostatni sezon (lub półtorej sezonu, to się jeszcze okaże).
Wygląda na to, że mamy bardzo ładny sojusz Reach i Dorne z dodatkiem Daenerys. To bardzo dużo zabójczych i knujących kobiet w jednym obozie, co zapewne skończy się kłopotami, ale może przynajmniej Dorne wreszcie będzie miało znaczenie.
Z drugiej strony mamy Cersei, która na tym etapie dysponuje chyba tylko wojskami Lannisterów, więc tu będzie potrzebny jakiś zwrot akcji, inaczej wojna będzie dosyć krótka.
Są też Żelaźni Ludzie, może oni sprzymierzą się z Cersei, przeciw Dany popieranej przez Yarę.
I jest Jon, desperacko próbujący zdobyć poparcie dla obrony Muru (który zapewne w pewnym momencie zostanie zniszczony pewnym magicznym rogiem). Dodatkowo Littlefinger będzie nadal knuł i wreszcie zginie z rąk Sansy.
Arya ma coraz mniej nazwisk na liście. Właściwie zostali już tylko Cersei i zombie Góra. To mało na cały sezon, więc coś będzie się jeszcze musiało wydarzyć.
Poza tym, przewiduję dużo trupów. Powiedzmy 3/5 nadal stojących postaci. A jak jesteśmy przy trupach.
Another One Bites The Dust:
RIP Wielki Wróbel, był nadętym dupkiem, nie docenił Cersei i dosłownie wyparował.
RIP Wielki Maester Pycelle, trzymał się na nogach dłużej, niż w książkach, umarł w bardzo horrorowym stylu, zadźgany przez bandę napędzanych słodyczami dzieci.
RIP Kevan Lannister, nie dorastał do stóp swojemu bratu, nie docenił Cersei.
RIP Lancel "Co za głupie imię" Lannister, prawie mu się udało doczołgać do tych świeczek i ocalić wszystkich. Prawie.
RIP Mace Tyrell. "Nie teraz Mace!"
RIP Loras Tyrell, pod koniec pewnie żałował, że się przyznał. Ale teraz zostanie superbohaterem Marvela, więc w sumie nie wyszedł na tym najgorzej.
RIP Margaery Tyrell, jej będzie mi chyba brakować najbardziej. Była dobra w grze i faktycznie rozgryzła, że Cersei coś knuje, niestety mężczyźni ją zawiedli (aczkolwiek nie będzie mi brakowało sprawdzania po trzy razy, czy nie walnąłem się w jej imieniu).
RIP Jedyny Słuszny Król Tommen Lannister, był zbyt porządny dla tego świata. Z Tyrionem jako doradcą, mógłby pewnie być dobrym władcą, ale tak, był w najlepszym wypadku nijaki. Przynajmniej miał dobrą scenę wyjścia.
RIP Walder Frey, ostatni prawdziwy czarny charakter w tej serii. Jego śmierć byłaby pewnie bardziej satysfakcjonująca, gdyby serial nie zapomniał o Freyach na kilka sezonów.
Przemyślenia:
- To było najdłuższe Another One Bites The Dust jakie napisałem.
- Stare Miasto wygląda pięknie.
- A biblioteka nawet lepiej.
- Czy Cytadela nie będzie pierwszym miejscem, gdzie ojciec Sama będzie szukał swojego miecza?

- Gdzie jest Gendry? 0/10
- Teraz jestem już pewny, że Sansa zabije Littlefingera.
- Varys mósiał ukraść Littlefingerowi to urządzenie do teleportacji.
- Benjen faktycznie zabrał konia i odjechał. Niemal spodziewałem się, że na do widzenia powie: "Powodzenia w taszczeniu niepełnosprawnego czarodzieja przez Mur dziewczynko." Co za dupek.
To tyle w tym roku. Ciąg dalszy za kolejnych dziewięć miesięcy. Wielki finał (lub pierwsza jego połowa), już nie mogę się doczekać.