poniedziałek, 6 czerwca 2016

Game of Thrones, odc. 57: The Broken Man (6x07)

Guess who's back, back again

Ta piosenka ostatnio co tydzień nuci mi się oglądając ten serial. Tym razem wrócił Ogar i przyprowadził ze sobą Iana McShanea. Co prawda nie na długo, ale lepiej mieć McShanea w jednym odcinku, niż nie mieć go w ogóle. Muszę przyznać, że to było ciekawe spojrzenie na przywódcę religijnego, znacząco różniącego się od Wielkiego Wróbla. Gościa, który naprawdę wierzy w idę i odkupienie ponad rytualizm i pokutę. I oczywiście uczenie pacyfizmu w Westeros skończyło się dla niego i wszystkich innych zainteresowanych śmiercią. I to najwyraźniej z rąk wyznawców Czerwonego Boga, ponieważ w Siedmiu Królestwach trwa wojna religijna, o czym serial najwyraźniej zapomniał nas do tej pory poinformować. W pewnym momencie ktoś wspomina, że napastnikami są ludzie z Bractwa. Zgaduję, że chodzi o Bractwo bez Chorągwi, które ostatnio widzieliśmy w trzecim sezonie i wtedy byli raczej jednymi z tych dobrych (przynajmniej, jak na standardy tego świata). Jestem pewny, że ta cała sytuacja ma sens (bo miała w książkach), ale byłoby miło, gdyby serial poświęcił choć jedną scenę na wyjaśnienie jej. Przynajmniej Ogar wrócił i teraz zabierze się, za rąbanie ludzi, a nie drewna. 

Tymczasem na północy pojawia się moja nowa ulubiona postać. Jestem pod wrażeniem tego, jak ten serial od samego początku, regularnie udowadnia, że da się znaleźć świetnych dziecięcych aktorów. I jasne, co z tego, że Mormontowie dali tylko 62 żołnierzy, z tego co wiemy, to powinno wystarczyć, bo do tej pory każda postać z tego rodu jaką spotkaliśmy, była totalnym bad-assem. Swoją drogą, ostatnio nałogowo gram w Crusader Kings 2 i sytuacja, w której twój wasal wysyła ci na pomoc 62 żołnierzy, wydała mi się boleśnie znajoma (mogło być gorzej, mogli przysłać pojedynczego łucznika). Niemniej, miło widzieć, jak Team Stark nabiera tempa, prowadzony przez trójkę świetnych postaci. 

Ale wracając do fanatyków religijnych. Przez chwilę prawie zacząłem się martwić, ale jednak miałem rację i Margaery tylko gra. Naprawdę mi ulżyło. Ciekawe, czy rozgrywa też króla. To będzie ciekawe, kiedy ta dynamika wpływów w końcu się rozwiąże i ktoś (mam nadzieję, że Margaery lub Cersei) poderżnie gardło Wróblowi. Zwłaszcza, że ten odcinak tym bardziej pokazał, że nie jest on idealistą a zwykłym politykiem. Idź zrobić dziecko, nie musi ci się to podobać, ale większe dobro i tym podobne pierdolenia. Każda osoba w historii, która kiedykolwiek użyła argumentu "większego dobra", zawsze okazywała się najgorszego sortu skurwysynem. I tyle w temacie wielkiego wróbla. Tymczasem Królowa Cierni pojechała po Cersei. Aż zrobiło mi się jej żal. Ten sezon naprawdę bardzo chce, by zrobiło nam się żal Cersei. Ciekawe, czy uda im się zrobić z niej kolejną historię o odkupieniu, czy wręcz przeciwnie, urabiają nas, żebyśmy nie byli gotowi, kiedy znów zrobi coś okropnego. 

Bron wrócił! Naprawdę mi go brakowało. W odcinku pełnym genialnych tekstów, jego były zdecydowanie najlepsze. "To jak powiedzieć, że mam większego kutasa, niż ktokolwiek w armii Nieskalanych." Czego chcieć więcej od tego serialu? I jego reakcja na tekst o płaceniu długów. Ten facet służy kolejnym Lannisterom już 6 lat i nadal nie dostał swojej zapłaty. W książce przynajmniej zdobył zamek i tytuł (i nazwał swojego bękarta Tyrion, na złość Cersei), tutaj po prostu ciągnął go od jednej przygody do kolejnej i jak zauważył w tym odcinku, teraz jest rycerzem, więc nie muszą mu płacić. Ale z pozytywów, jakiś Frey dostał po mordzie złotą ręką. Jak wszyscy wiemy, zawsze kiedy coś złego spotyka Freyów, to dobry odcinek. 

Another One Bites The Dust:
RIP Brat Ray, nie znaliśmy go długo, ale był grany, przez świetnego aktora, którego ostatnio zdecydowanie za rzadko widzę na ekranie (choć właśnie doczytałem, że będzie grał w Amerykańskich Bogach).

Przemyślenia:
- Jestem głęboko rozczarowany Aryą. Tak dobrze zaczęła, rzucając workami słota w kapitana. A później taka porażka. Dać tak się zajść. Czego oni ją nauczali przez te wszystkie odcinki. Jeśli nie okaże się, że to część jej planu, to całkowicie stracę wiarę w jej umiejętności.

- "Dobrze, że jesteśmy przyjaciółmi. Inaczej już ruchalibyśmy was w dupę."

- Czy oni naprawdę zrobili scenę przed openingiem, żeby pokazać, że Ogar wrócił? Robią to tak rzadko, że spodziewałem się czegoś bardziej szokującego.

- "Oblężenia są nudne."

- Rysunek róży miał oczywiście oznaczać, że lojalność Margaery jest nadal po właściwej stronie, ale myślę, że mógł również odnosić się do rodowego motta Tyrellów "Zbieramy siły", bo w sumie to właśnie robi Margaery.

- "Zastanawiam się, czy jesteś najgorszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam"

- Mam wrażenie, że Theon i Yara mają odrobinę gorszą pozycję negocjacyjną niż ich wujek, jako, że on faktycznie ma tysiąc okrętów, a oni nie. Z drugiej strony, oni zdecydowanie nie będą żądać ręki Daenerys, co działa na ich korzyść.

Ogólnie, to był naprawdę mocny odcinek. Nie miał tego miażdżącego momentu, jak The Door, ale za to miał genialne dialogi. Przed nami już tylko 3 odcinki, więc zgaduję, że teraz ciosy zaczną się sypać bardziej gęsto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz