wtorek, 29 sierpnia 2017

Game of Thrones, odc. 67: The Dragon and the Wolf (7x07)

I oto nadszedł finał 7 sezonu. Przed nami półtorej roku czekania, na ostatnie 6 odcinków. Tymczasem twórcy zaserwowali nam całkiem mocne zakończenie. Może ten odcinek nie był tak wybuchowy, czy naładowany zgonami, jak zeszłoroczny finisz, ale jako odcinek, był pewnie lepszy.
Na początek dostaliśmy scenę w stylu West Wing, z całą masą chodzenia i mówienia. To już samo w sobie daje u mnie plus. Do tego te wszystkie postacie spotykające się po latach, nie mogłem powstrzymać uśmiechu patrząc na to wszystko.
W tym miejscu zaczęła się świetna sztuka teatralna, z masą aktorów i genialnych występów. Nie będę się nad tym zbytnio rozwodził, bo każdy widział, z jakiego kalibru przedstawieniem mieliśmy do czynienia. Zamiast tego skoncentruję się na planie Cersei. Ewidentnie od początku chciała ona kłamać. Zaczęła spotkanie od pokazania animozji między nią i Euronem, który zresztą zmył się jak tylko zobaczył zombiaka. Potem dała warunek pozwalający jej realistycznie pójść na ugodę. Niestety ten plan jak zawsze zepsuła honorowa postawa Starków. Swoją drogą, miło było zobaczyć, jak "syn" Neda psuje wszystkim zabawę swoją niezłomną postawą moralną, właśnie za to lubię paladynów (jak przy tym jesteśmy, wszyscy wkurzyli się na Jona, ale Daenerys mogła po prostu zwolnić go z przysięgi i zakończyć ten problem). Oczywiście po tym Cersei nie mogła po prostu zgodzić się na pokój, bo nikt by jej nie uwierzył. Na szczęście dla niej, Tyrion spróbował szczęścia, nawet zaproponował własną głowę, której oczywiście Cersei nie mogła ściąć nie niszcząc własnego planu. I tu pojawia się pytanie, co stało się dalej? Łatwo byłoby założyć, że Tyrion po prostu dał się oszukać swojej siostrze. Z drugiej jednak strony, ostatnie słowa, które Namiestnik Królowej wypowiada, to: Jesteś w ciąży. Później pojawia się on jeszcze w 3 scenach, ale w żadnej z nich nic nie mówi, jedynie spogląda posępnie na Jona i Dany. To prowadzi do pytania... Czy Tyrion zdradził? Do tego później mamy bardzo podobną scenę, która kończy się tym, że Jaime zmienia stronę (swoją drogą, przez chwilę naprawdę byłem przekonany, że Cersei każe go zabić). Czy to możliwe, że bracia Lannisterowie zamienili się miejscami? I jeśli tak, to jak daleko poszła zdrada Tyriona, bo zakładam, że jego celem jest tu zapewnienie przyszłości dziecku Cersei i co za tym idzie, całemu rodowi. Ja osobiście wciąż nie wierzę, że ona naprawdę jest w ciąży, ale wygląda na to, że na odpowiedzi na te pytania przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Theon wrócił. Już chwilę go nie widzieliśmy. I do tego pokazał, że po latach tortur zdołał udoskonalić technikę miażdżenia pięści przeciwników własną twarzą. I ostatecznie uczynił swoją słabość, swoją siłą, dokładnie tak, jak mówił Tyrion wiele lat temu w pierwszym odcinku tego serialu. Teraz najwyraźniej czeka nas misja ratunkowa podczas której Theon pewnie zorientuje się, że Euron wcale nie zabunkrował się na Żelaznych Wyspach, ale nadal knuje Cersei. W przeciwnym wypadku, ten wątek wydaje się trochę odcięty od głównej fabuły, która przy 5 odcinkach do końca wydaje się raczej górować nad wszystkimi wątkami pobocznymi.

Tymczasem w Winterfell mamy kolejny spisek. Tu jestem naprawdę ciekawy, w którym konkretnie momencie Arya i Sansa się dogadały. Czy od początku manipulowały sytuacją, czy dopiero w pewnym momencie zdały sobie sprawę, co kombinuje Littlefinger. Bo sam cel tej gry wydaje się oczywisty, Sansa musiała się przekonać, jak bardzo zdradliwy jest Baelish i ostatecznie podjąć decyzję o jego losie. Tak czy inaczej, miałem nadzieję, że spotka on śmierć z ręki Sansy i w pewien sposób tak się stało.

Jednym z problemów tej serii od początku była kwestia ekspozycji. Ostatecznie, ten świat wymaga olbrzymich ilości informacji, które widz musi przyswoić, by nadążać za tym, co się dzieje. We wczesnych sezonach prowadziło to do słynnych sekspozycji, czyli scen, w których postacie opowiadają coś, w czasie, gdy na ekranie widzimy nagość. Ostatnio zastąpiono to Branspozycją, czyli scenami, w których Bran przygląda się dawnym wydarzeniom. Tym sposobem, zamiast słuchać o nich, możemy faktycznie widzieć, co się stało. W tym finale twórcy postanowili połączyć te techniki i dali na seksbranpozycję. Z narracją Brana, tłumaczącą, kim naprawdę jest Jon, podczas gdy ten uprawiał seks z własną ciotką. Ehh, jak tu nie uwielbiać Gry o Tron. Tak czy inaczej, teraz nie jestem pewny, jak nazywać Jona. Snow, Sand, Aegon Targaryen? Osobiście chyba zostanę przy Jon Sand. Swoją drogą Snow i Sand, po raz kolejny dają nam do zrozumienia, że to Jon sam w sobie jest Lodem i Ogniem. Równocześnie poznaliśmy limit mocy Brana. On może widzieć dowolne wydarzenie, ale musi wiedzieć, gdzie szukać. Pewnie dlatego większość czasu spędza, podglądając swoich krewnych w czasie seksu.

I to prowadzi nas do finałowej sceny, tej, na którą czekaliśmy od lat. Armia nieumarłych nadeszła i parafrazując Regana krzyknęła: "Mr. Night King, tear down this wall!" I tak też się stało. Co prawda Hasselhoff nie zatańczył na upadającym Murze, ale cała scena była wystarczająco widowiskowa bez niego. Szczególnie, że miałem przyjemność oglądać ten odcinek w kinie, i naprawdę nie było różnicy między tym, a hollywoodzką superprodukcją. 
I to zakończyło przedostatni sezon Gry o Tron. Przed nami wiele miesięcy czekania na ostatnie 6 odcinków. A tam zapewne więcej zdrad, bardzo dużo zgonów (jestem w szoku, ile postaci nadal żyje) i potężne uczucie, że oglądamy średniowieczną wersję Walking Dead (niemal spodziewam się, że ktoś zacznie krzyczeć "Carl" w połowie pierwszego odcinka).

Another One Bites The Dust:
RIP Petyr Littlefinger Baelish, był od początku jedną z moich ulubionych postaci w tej serii. Jego rozmowy z Varysem należały do najlepszych scen i to smutne, że nigdy więcej ich nie usłyszymy. Ten gość naprawdę zaczął z niczym i doszedł bardzo daleko. Był jednym z najlepszych graczy i miałem nadzieję, że to wszystko mogłoby się skończyć z nim, siedzącym na tronie, podczas gdy cały świat umiera dookoła. Ostatecznie jednak pokonała go Sansa, co było właściwym finałem, dla tej postaci. I cała sala kinowa faktycznie biła brawo, kiedy się wykrwawiał, co zawsze świadczy o tym, że aktor odwalił kawał dobrej roboty grając czarny charakter. 

Przemyślenia:
 - Czy potrafią pływać? Było chyba moim ulubionym tekstem tego odcinka. To naprawdę szczera reakcja na zaistniałą sytuację, która wiele mówi o Euronie. 

- Nie ma to, jak zacząć odcinek od dyskusji o kutasach. Na Bronna zawsze można liczyć.

- Jak przy tym jesteśmy, gdzie jest Bronn? Bo naprawdę spodziewałem się, że odjedzie z Jaimem. Jakoś nie widzę go pracującego dla Cersei, przeciwko obydwu braciom Lannisterom. 

- Milion mieszkańców? Naprawdę, w średniowiecznych warunkach? To nie brzmi właściwie. Jakim sposobem oni są w stanie to wyżywić, zwłaszcza z zimami trwającymi latami. I do tego, to miasto powinno samo móc wystawić większą armię niż cała Północ.

- Mam wrażenie, że w przyszłym sezonie będzie ostra walka o rękę Brienne. 

- Podmuch wiatru wygenerowany przez startującego smoka, zdecydowanie powinien wywrócić wszystkich na tej arenie. Szczególnie samą Dany.

- Sam jest świetny w równoważeniu poważnej postawy Brana. Mam nadzieję, że te postacie dostaną więcej scen razem.

- I na koniec sezonu: Gdzie jest Gendry?

1 komentarz:

  1. w całym odcinku w zasadzie świetna była tylko jedna scena, rozmowa Jaime'iego i Cersei pod koniec
    http://ksiazki.audio/blog/gra-o-tron-s7-7

    OdpowiedzUsuń