wtorek, 15 maja 2012

Game of Thrones, odc. 17: A Man Without Honor (2x07)

Tego się nie spodziewałem. Tak ogólnie. Tego wszystkiego. Serial wyraźnie z każdym krokiem oddala się od książek i mam rosnące uczucie, że nie mam pojęcia co się wydarzy. I jak najbardziej mi się to podoba.

Zacznijmy od Jona i jego arktycznych przygód. Muszę przyznać, że jego dialog z Ygritte naprawdę mi się podobał. To miło, że twórcy postanowili dodać trochę humoru do scen z permanentnie ponurym w tym sezonie Jonem. I dostaliśmy wreszcie słynne "Nic nie wiesz, Jonie Snow." Coś na co wszyscy czekali już w poprzednim odcinku. A później nasz dzielny Nocny Strażnik wpada w ręce dzikich... Nie próbuje nawet zgadywać, dokąd zmierza ten wątek.

A jak jesteśmy przy zmianach, więc Bran i spółka faktycznie uciekli. W takim razie jak zgubili pogoń? I to zdecydowanie oznacza, że finał sezonu będzie wyglądał zupełnie inaczej, niż w książce. Niemniej podoba mi się sposób przedstawienia stopniowego upadku Theona. To niesamowite jak każdy krok pcha go coraz dalej na drodze bez powrotu. To trochę jak przeciwieństwo wątku Neda w poprzednim sezonie. Tyle, że błędne kroki Neda wynikały z honoru i lojalności. Theon po prostu ma za dużo ambicji, za mało umiejętności.

A jak jesteśmy przy wątkach, które nie przypominają książkowych odpowiedników. Qarth. Mam tu mieszane odczucia, z jednej strony wątek Dany w książkach był tak absurdalnie nudny. Z drugiej tutaj poszli zupełnie inną trasą. Przewrót, magiczne klony, przejęcie władzy poprzez masowe morderstwo... Co się dzieje? O ile dobrze zrozumiałem, Xaro sprzedał smoki Pyatowi Pree w zamian za pomoc w przejęciu władzy. Co dalej? Jak się to potoczy? Nie mam pojęcia. Na pewno nie tak jak w książce. Tak czy inaczej, wygląda na to, że wizyta Dany u czarnoksiężników już za tydzień. W książce to był mój ulubiony rozdział, więc czekam z niecierpliwością. Zwłaszcza przy tych wszystkich zmianach.

A teraz zaskakująco najciekawsze elementy serialu, czyli Lannisterowie. Zacznijmy od wspaniałej panoramy Harrenhal, która została całkowicie przyćmiona przez następującą po niej scenie. Zaprawdę, Tywin i Arya zdecydowanie pobili Tyriona i Bronna, jako najlepszy duet serii. Ich sceny są wybitne, i pokazują, że można mieć sceny ekspozycji, bez nagiej dziwki w tle (nie, żebym się czepiał Ros czy coś). Tymczasem w stolicy dostajemy tylko jedną scenę z Tyrionem, ale za to jaką. Jego dialog z Cersei porównać mogę tylko do rozmowy Cersei z Robertem w połowie pierwszego sezonu. Zwłaszcza końcówka sceny, kiedy Tyrion próbuje ją pocieszyć, ale nie za bardzo wie co zrobić. Nawet nie ma tam słów, ale oddaje to relacje między tymi postaciami po mistrzowsku.
Tymczasem Shea  okazuje się naprawdę dobrą towarzyszką dla Sansy. Naprawdę lubię to co robią z tą postacią, mimo, że w książkach jej nie znosiłem.

Pojawia się też dawno nie widziany członek rodziny. Naprawdę, Jaime dostał w tym sezonie chyba mniej czasu ekranowego niż Rickon, a to o czymś świadczy. Niemniej kiedy wreszcie wrócił, zrobił to ze stylem. Jego rozmowa z dalekim kuzynem od razu przypomniała mi, czemu tak bardzo uwielbiam tą postać w wykonaniu Nikolaja Coster-Waldau. Jedyne czego żałuję, to że twórcy boleśnie skrócili rozmowę Catelyn z Jaimem. W książkach to był mój drugi ulubiony rozdział. Wprawdzie fragmenty tej rozmowy zostały użyte we wcześniejszych scenach, ale nadal czuję niedosyt. Z pozytywów, doszliśmy do punktu, w którym książkowa Catelyn stała się dla mnie najnudniejszą i najbardziej denerwującą postacią w dziejach. Miło widzieć, że Michelle Fairley jest w stanie utrzymać tą postać ciekawą, ba, nawet trochę bad-ass. I jej postępowanie w serialu ma znacząco więcej sensu, niż w książce. Czyli mówiąc prościej, faktycznie ma sens.

Another One Bites The Dust: 
RIP Alton Lannister, nie był on postacią z książki. Zastępował pewnego bezbarwnego Freya i zdołał być w tej roli nawet bardziej bezbarwny. Ale trzeba mu przyznać, że scena jego śmierci była jedną z najlepszych scen w odcinku.
RIP Król Przypraw, on również nie był postacią z książki. To znaczy chyba istniał w książkach, ale był raczej statystą. Tak czy inaczej w serialu z wdziękiem grał na nosie Dany, wytykając jej wszystkie błędy i regularnie sprowadzając naszą Matkę Smoków na ziemię. To zdecydowanie jedna z tych małych postaci, które naprawdę zapadają w pamięć, jak strażnik więzienny Mord w pierwszym sezonie.

Przypadkowe Przemyślenia:
- Każdy powinien mieć tak miłą i pomocną teściową jak Cersei.

- W tym odcinku wspomniano Barristana Śmiałego, i całe szczęście, bo już się bałem, że twórcy o nim zapomnieli.

- SPOILER: Naprawdę podoba mi się moment, kiedy Jaime stwierdza, że byłby bezużyteczny we wszystkim poza zabijaniem. To ciekawe w połączeniu z tym, co ma nastąpić.

- I wreszcie fani San/San mają się z czego cieszyć.

Trzy tygodnie do końca i jeden odcinek do bitwy. Stanis jest już pięć dni drogi od stolicy, wszystkie inne wątki zdają się biec w najróżniejszych kierunkach. Nikt nie wie co się wydarzy i wszyscy musimy sobie zadać jedno, zajebiście ważne pytanie... Co się stało z łańcuchem Tyriona?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz