wtorek, 30 kwietnia 2013

Game of Thrones, odc. 25: Kissed By Fire (3x05)

W tym tygodniu kontynuujemy zeszłotygodniowy motyw Ognia i Krwi. Tak więc mamy tu płonące miecze, krwawe rany, dekapitacje, dzieci w słoikach, zdecydowane postępy w dbaniu o higienę i, co być może najbardziej szokujące, Tyriona całkowicie bezbronnego w scenie dialogowej. Dokąd ten serial zmierza?

W tym tygodniu nie będę zbyt dokładnie zagłębiał się w to, co faktycznie działo się na ekranie, nie ma powodu. W tej chwili ten sezon dotarł już do punktu, w którym jest po prostu świetny. Mogę się trochę czepiać rozłożenia scen i tempa niektórych fragmentów, ale to raczej bez sensu. Dlatego zamiast tego tym razem skupię się na dwóch zagadnieniach.

Zacznijmy więc od honoru. To takie duże i ważne słowo. Słowo które zdaje się wręcz napełniać ten odcinek. Ten jakże ulotny zestaw wyimaginowanych reguł, którymi kieruje się tak wiele postaci w tej serii. Kodeks. Obowiązek.
Słowa które nie znaczą już zbyt wiele w naszych czasach, mimo to nadal podziwiamy postacie, które nadają im znaczenie. Ned Stark nie żyje już od dwóch sezonów, ale nadal pozostaje ulubieńcem publiczności. A bądźmy szczerzy, gdybyśmy mieli opisać Neda jednym słowem, na dobre czy na złe, byłoby nim właśnie słowo honor. A teraz spójrzmy na Robba. Młody Król Północy złamał przysięgę daną Freyom, poślubił dziewkę nie wiadomo skąd, całkowicie ignorując nakazy honoru i kosztowało go to sporą część armii. A teraz ściął głowę lordowi Karstarkowi, działając zgodnie z kodeksem Neda i kosztowało go to kolejną część armii. Wygląda na to, że Robb wyjątkowo źle dobiera momenty, kiedy powinien trzymać się kodeksu. Z drugiej strony, gdyby nie jego małżeństwo z Talisą, być może nie doszłoby do tej sytuacji. Karstark nie byłby, aż tak zdesperowany, gdyby zwycięstwo faktycznie było w zasięgu ręki.
Z drugiej strony mamy Jorah Mormonta, którego w tym odcinku spotkaliśmy, kiedy próbował zorientować się, czy Ser Barristan wie o jego zdradzie. Przy okazji okazało się, że zła reputacja Jorah, może zaszkodzić sprawie Dany. Jaime (o którym za chwilę więcej) raz splamił swój honor i wiele z jego kolejnych kłopotów wynikało z tego jednego czynu.
Wychodzi na to, że w tym świecie, łamanie zasad honoru może być równie niebezpieczne jak przestrzeganie ich... Ciekawe jak skończy się to dla Jona, który akurat w tym odcinku postanowił sam złamać kilka zasad.

 Jaime to ciekawa postać. Zdecydowanie jedna z najciekawszych w całej sadze. A skoro wreszcie poznaliśmy jego historię, mogę napisać o tym coś więcej.
Wielu ludzi nie lubi Jaimea w pierwszych tomach/sezonach. Nie ma się co dziwić, facet zaczyna swoją historię od kazirodztwa i wyrzucania dzieci przez okna. I bądźmy szczerzy, później nie jest wcale lepiej. To cyniczny pyszałek, patrzący na wszystkich z góry. Typowy czarny charakter. Ale spójrzmy teraz na jego życie.
Jaime jest słaby, zdecydowanie najsłabszy z trójki dzieci Tywina. Jego słabość polega na tym, że w pewnym sensie, jest najsympatyczniejszym i najbardziej moralnym członkiem rodziny. Jaime zawsze trzymał z Tyrionem, pomagał mu, bronił go. Równocześnie szczerze kochał Cersei i to miłością całkowicie zależną, taką w której pozwalasz drugiej osobie na wszystko. Jaime nigdy nie przejawiał żadnej ambicji, nie chciał brać udziału w grze, nawet nie myślał o tym, że mógłby się sprzeciwić ojcu. W całkowicie nietrafiony sposób, zdaje się, że Jaime zawsze chciał tylko tego, by wszyscy dookoła byli szczęśliwi. Jego pobudki były zawsze całkowicie pozbawione egoizmu. I co z tego wyszło?
W drugim odcinku pierwszego sezonu, Jaime rozmawia z Jonem na temat przystąpienia do Nocnej Straży. Wiele osób sądziło, że Jaime szydzi z Jona, ale to nie prawda. Myślę, że Jaime mu współczuł, w pewien sposób próbował go ostrzec, stwierdzając, że to służba tylko dożywotnia. Jaime coś o tym wie, zgłosił się do Gwardii za namową Cersei, w czasie, gdy Tywin był Namiestnikiem, a Cersei dwórką w stolicy, by być z nią. Ale zaraz po tym Tywin popadł w konflikt z Szalonym Królem i zabrał swoją córkę do Casterly Rock. Jaime rozgniewał ojca, stracił ukochaną i został sam w stolicy, naiwny dzieciak słuchający szeptów szaleńca. Później przyszły wydarzenia opisane w nowym odcinku. Jaime dokonał swojego jednego szlachetnego czynu, ocalił tysiące przed śmiercią. I otrzymał za to jedynie wzgardę szlachetnego Neda Starka i jemu podobnych. Ktoś inny mógłby próbować się tłumaczyć, ale nie syn Tywina Lannistera. Wilk nie będzie osądzać lwa.
Od tamtej pory Jaime był Królobójcą. Człowiekiem bez honoru. W finale ostatniego sezonu, w jednej ze swoich najlepszych scen, Theon stwierdził, że nie jest tym, kogo udaje, ale już za późno, by mógł udawać kogoś innego. Co ma powiedzieć Jaime, który grał rolę Królobójcy przez kilkanaście lat. A najsmutniejsze jest to, że za wszystkimi monologami na temat bezużyteczności honoru, kryje się prosta prawda: Jaime Lannister najbardziej na świecie, chciałby być Nedem Starkiem. Honorowym rycerzem, postępującym zgodnie ze swoim sumieniem i szanowanym za to. Spójrzmy choćby na te dwie sceny w pierwszym sezonie, w których Jaime zagaduje Neda, na swój sposób próbuje tłumaczyć, zyskać choć cień aprobaty wielkiego Eddarda. Ale nic z tego, jest już za późno. Tyrion czy Cersei mogliby próbować walczyć o swoje, ale nie biedny, słaby Jaime. On może jedynie ukryć się za cynizmem Królobójcy i ślepo podążać za swoją siostrą.
Zaznaczę, że nie chcę tu bronić Jaima, ani jego czynów. Po prostu chciałem zwrócić uwagę, jak tragiczną i świetnie przemyślaną jest on postacią.

Another One Bites The Dust: 
RIP dziewictwo Jona. I tysiące fanek krzyknęło z nienawiści do Ygritte.

Przemyślenia:
- W tym sezonie mapa od początku posiada wszystkie lokacje, widać w oddali te, których kamera jeszcze nie odwiedziła.

- Po śmierci Crastera, Stannis podjął heroiczną walkę o tytuł Ojca Roku, ale niestety został wbity w ziemię przez Tywina.

- Tyrion zgaszony i nazwany zastraszonym księgowym... co się dzieje w tej stolicy?

- Czy mi się zdaje, czy w tym odcinku było więcej męskiej nagości, niż żeńskiej? Czyżby GoT na froncie równouprawnienia?

- Spotkałem się ze stwierdzeniem, że Lord Bolton wygląda jak James Bond... Nie wiem, mi on raczej przypomina Putina.

- Więc twórcy najwyraźniej połączyli postać córki Stannisa (Shireen) i jej błazna. W sumie nie będę się czepiał, bo to mała zmiana, a piosenka o podwodnym królestwie śpiewana głosem małej dziewczynki jest podwójnie niepokojąca.

- I na koniec jeszcze raz wspomnę o tej scenie w łaźni, była po prostu genialna. Chyba póki co najlepsza scena tego sezonu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz