środa, 27 maja 2015

Game of Thrones, odc. 47: The Gift (5x07)

Postacie się spotykają, plany idą źle, Bronn ociera się o śmierć, po raz pierwszy w historii Westeros ktoś umiera ze starości, a ja jestem chory i nie mam sił porządnie się rozpisać, czyli kolejny tydzień w Grze o Tron. Tym razem będzie krótko, ale za to w tym tygodniu otrzymaliśmy wspaniały dar w postaci Coldplay's Game of Thrones: The Musical:
Polecam. Całość jak i rozwinięte wersje poszczególnych piosenek z końca. Szczególnie Rastafarian Targaryen i A Man of All Seasons (still Going Strong).
A teraz wracając do obecnych wydarzeń w Westeros. Kilka szybkich kwestii. 
Więc teraz Sansa nawet wygląda jak Imperator i nadal jest ofiarą. To irytujące, bo zarówno Sam jak i Tyrion mieli okazję przeciwstawić się swoim oprawcom (Tyrion swojego nawet pobił), tylko ona nadal jest na łasce innych. Zderzenie wątków jej i Theona coraz mniej mi się podoba. 
Jak jesteśmy przy Tyrionie, to podsumujmy. Tyrion jest niski, Jorah ubiera się na żółto, ciągle się kłócą, ale i tak trzymają się razem, ten żółty został sprzedany przez łowców niewolników, a ten niski z trudem podążył za nim... Czy tylko ja mam skojarzenia z R2-D2 i C-3PO? Szkoda tylko, że Obi-Wan umarł kilka odcinków temu. 
A później na arenie, bądźmy całkowicie szczerzy, nie możliwe, żeby Dany nie rozpoznała tej żółtej koszuli. Nie po 4 latach wspólnej podróży. Ale za to Tyrion i Dany się spotkali i to po 7 odcinkach. Jestem w szoku. To póki co najlepsza zmiana w stosunku do książek, gdzie zajęło to tysiąc stron... i nadal się nie wydarzyło!

Tymczasem Stannis zderzył się z faktem, że jak się okazuje, Starkowie zawsze mają rację. Zima nadeszła. 

Trzeba przyznać, że tytuł tego odcinka jest spełnioną obietnicą. W zeszłym tygodniu chciałem sceny pomiędzy Olenną a Wielkim Wróblem i tym razem dostałem prezent. I jak się okazuje, bycie 1% w Królewskiej Przystani nie jest łatwe w tych czasach. A do tego dostaliśmy jeszcze rozmowę Olenny z Littlefingerem. Tyle prezentów. Obydwie sceny były świetne, ale ta pierwsza była zdecydowanie moją ulubioną w tym odcinku. Czysta perfekcja. I zanim przejdę do finałowej sceny, jeszcze dwa przemyślenia. Po pierwsze, lubię Tommena, ale trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby na tronie siedział Robert albo Joff, ta sytuacja byłaby już rozwiązana, a Wielki Wróbel i jego kompanii byliby niżsi o głowę. To pokazuje, że w pewnych sytuacjach, zły król jest faktycznie dobry... hmm. 
I odnośnie sceny z Bronnem i Bękarcicami. To było dziwne. To znaczy, mieliśmy śpiewającego Bronna, Bękarcice, trucizny, nagość, ogólnie nie narzekam. Po prostu nie jestem pewny, co ta scena wniosła? Czy chodziło o zaznaczenie, że Tyene jest tą uwodzicielską? Bo faktycznie, póki co serial naprawdę słabo radzi sobie z przedstawianiem Bękarcic, jako osobnych postaci. Najlepiej byłoby je chyba rozdzielić. Ale pewnie metoda dania każdej sceny, też ma jakiś sens. Więc na razie Obara jest wojowniczką z włócznią, Tyene uwodzicielką z zatrutymi sztyletami (z trucizną, która najwyraźniej wymaga podniecenia ofiary, by zacząć działać, co jest dziwne i jednocześnie zaskakująco odpowiednie) i Nymeria jest tą z biczem, o której jeszcze nic nie wiemy. Trzy odcinki przed końcem sezonu... choć faktycznie, w książkach też te postacie wolno się rozkręcają. I fakt, że Bronn ciągle śpiewa o byciu zabitym przez włócznię Dornijczyka coraz bardziej mnie martwi. 
A teraz podsumowanie genialnego planu Cersei:
 Kto mógł się spodziewać, że pójdzie tak źle? Kto?
Choć po raz kolejny twórcy byli bardzo mili dla królowej. Tym razem katastrofa wynikała z sojuszu Littlefingera z Olenną, w książkach to była kwestia czystej głupoty Cersei. Więc i tak wychodzi na tym lepiej. 

Another One Bites The Dust:
Aemon Targaryen pierwszy człowiek w historii Westeros, który umarł ze starości. Jego warta się skończyła i to ładnym cytatem z książek, nawiązującym do Dunka i Jajo . Mam nadzieję, że po wszystkim Dunk i Jajo dostaną własną mini-serię, lub coś w tym stylu.

Przemyślenia:
- Margaery wygląda świetnie nawet w lochu.

- W scenie pobicia Sama najsmutniejsze było to, że Sam i Gilly nie powinni nawet tam być. Powinni w tym momencie żeglować z Letniakami po drugiej stronie kontynentu.

- Czemu Jon nie wziął ze sobą Ducha? To znaczy, na szczęście dla Sama tego nie zrobił, ale równocześnie, wydaje się, że wilkor mógłby się przydać tam, gdzie Jon pojechał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz