wtorek, 24 maja 2011

Północne Marchie Część 3: I had a dream, Joe

Od wydarzeń ostatniej sesji minęło kilka tygodni. Tysiąc elitarnych wojowników ze Smoczego Bastionu pod dowództwem Khorina Żelaznego i drugie tysiąc znacząco mniej elitarnych wojów z Silveron, pod dowództwem lorda Essexa przybyło do Brindol. W międzyczasie obecni w mieście bohaterowie zdołali przeszukać całe podziemia Tytanów, i odkryli potężną broń, pomieszczenie z czymś, co wygląda na zbroję. Problem w tym, że najwyraźniej nigdzie nie ma źródła energii dla tej broni. Tymczasem hordy goblińskie są coraz bliżej. Podczas narady wojennej Khorin jasno pokazuje swoje zdanie na temat sytuacji, jak i nieufność wobec przybyłego z Księżycowego Cesarstwa Robina (awanturnik). Po naradzie Khorin spotyka się z sir Hectorem (rycerz), Magnusem (barbarzyńca) i Sigurdem (wikingiem), by przekonywać ich do swojej wizji przyszłości Marchii. W tym samym czasie, lord Essex postępuje podobnie z Henleyem (mistyk), Edrikiem (wojownik) i Robinem (awanturnik).
Tej nocy Edrik ma sen, w którym poznaje umiejscowienie źródła energii potrzebnego, by uruchomić broń Tytanów, jest ono na wyspie, dzień żeglugi od Northshore. Po naradzie z Henleyem (mistyk) postanawiają wymknąć się z miasta, nie informując Khorina o swoim celu. Essex daje im na pożegnanie dokumenty, stwierdzające, że działają oni w imieniu Lady Elustriel, a ich misja ma olbrzymie znaczenie dla Sojuszu. Ostatecznie na barce rzecznej zmierzającej na wybrzeże lądują: Edrik (wojownik), Henley (mistyk), Robin (awanturnik), Sigurd (wiking) i Hector (rycerz)... aha, no tak, i Agelatus (bard) który był tu jako NPC i cały czas zapominaliśmy, że jest z drużyną, więc zasadniczo, po prostu pojawiał się nagle kiedy był potrzebny :P .
Po tygodniu, nasi herosi docierają do Northshore. W mieście odnajdują załogę wikingów których przekonują, by zabrali ich na wyspę (z której, jak się okazuje, nikt nigdy nie powrócił). Jako, że drakkar ma wypłynąć następnego ranka, nasi bohaterowie rozdzielają się, by znaleźć sobie rozrywkę. Sigurd (wiking) pije i siłuje się na ręce ze swoimi ziomkami, by ostatecznie wylądować pod stołem. Henley (mistyk) przeszukuje miejscowe biblioteki, ostatecznie nie zyskując wstępu do największej z nich (dokument od Essexa mógłby tu pewnie pomóc, gdyby gracze o nim nie zapomnieli). A Robin (awanturnik) zabiera Hectora (rycerz) i Edrika (wojownik) do opery. W drodze powrotnej zostają oni zaatakowani przez grupę oprychów. Walka idzie zaskakująco kiepsko, zważywszy poziom przeciwników. Po starciu Robin orientuje się, że walkę ktoś obserwował. Pościg po dachach okolicznych budynków, zakończył się ostatecznie padnięciem Robina od zatrutego noża do rzucania. Na szczęście przyjaciele odnieśli go do szpitala, gdzie postawiono go na nogi.
Następnego ranka bohaterowie wyruszyli na pokładzie Pędzącej Berty na poszukiwanie wyspy, z której nikt nigdy nie wrócił w poszukiwaniu źródła energii które przyśniło się Edrikowi (mającego postać perły). Co ciekawe, tuż za drakkarem graczy podążył Rączy Żuczek, najszybszy okręt na Morzu Środka i duma floty Northshore, po dowództwem samego Ferrego Montoyi, admirała floty Sojuszu.
Po zbliżeniu się do wyspy, Pędząca Berta została zaatakowana przez Smokożółwia, co wyjaśniło, czemu okręty nie powracają. Starcie doprowadziło do śmierci wszystkich wikingów, podczas gdy Robin (awanturnik) i Edrik (wojownik) padli nieprzytomni. Hector (rycerz) atakował wroga, ale bitwę ostatecznie rozstrzygnął ktoś inny. Sigurd (wiking) wskoczył potworowi do paszczy i odrąbał mu dolną szczękę (spadając razem z nią do wody), wykorzystując okazję Henley (mistyk) wleciał stworowi do środka i odpalił kule ognia, rozsadzając Smokożółwia od środka. Kiedy walka była zakończona, BG udzielono pomocy medycznej na Żuczku. Jak się okazało, Ferrego dostał rozkaz płynięcia za nimi, po tym jak nie zgłosili się po pomoc, mimo, że Essex zawiadomił władze miasta, że nasi gracze będą wykonywać misję najwyższej wagi i należy udzielić im wszelkiej pomocy (w tym miejscu gracze zrozumieli wreszcie wartość dokumentu który dał im Essex).
Po odpoczynku i podleczeniu się, nasi bohaterowie ruszyli wreszcie na poszukiwanie źródła energii. Jak się okazało, niewielką wysepkę w całości pokrywają ruiny miasta Tytanów, czyniąc z niej istny labirynt rozpadających się ścian. Na środku tego labiryntu znajduje się jedyna nienaruszona struktura, przypominająca wielką świątynię.  Niestety poszukiwania nie poszły bez problemowo, gracze najpierw musieli pokonać Brodatego Diabła (mam wrażenie, że nikt naprawdę nie zadał sobie pytania, co ów tam robił?). Później zaatakował ich skrytobójca z Księżycowego Cesarstwa, ścigający Robina (ten sam, który wcześniej nasłał na graczy oprychów w Northshore). A w czasie kiedy nasz awanturnik ścigał swojego prześladowcę, reszta drużyny została zaatakowana przez żywiołaka powietrza. Czar Lot pozwolił tu na widowiskową walkę powietrzną pomiędzy stworem a Edrikiem (wojownik) i Hectorem (rycerz), zakończoną dosłownym wbiciem żywiołaka w ziemię przez tego drugiego. Niestety w tym momencie ze świątyni na środku wyspy zaczęły wysypywać się zastępy kolejnych żywiołaków różnego typu, najwyraźniej strzegących tego miejsca. Nasi herosi przebili się do wnętrza. Tymczasem Robin dogonił zamachowca, lecz został przez niego oślepiony nieznaną metodą. Mimo to, po całkiem fajnej sekwencji walki na słuch, zdołał zabić przeciwnika. Powrót do świątyni, gdzie sytuacja zaczęła się komplikować. Gracze dotarli do pomieszczenia, z którego wychodziły żywiołaki. Były tam podesty z symbolami czterech żywiołów, które rozświetlały się, kiedy ktoś na nich stanął. I tak na kolejnych podestach wylądowali: Henley (mistyk) na ogniu, Sigurd (wiking) na wodzie, Hector (rycerz) na ziemi i Agelatus (bard) na powietrzu. I nagle zamiast podestów i naszych bohaterów, pojawiły się kolumny z odpowiednich żywiołów. Żywiołaki się cofnęły, a Edrik zdołał uzyskać dostęp do składowiska tysięcy pereł energetycznych. Z tym, że wszystkie były czarne, popękane i ogólnie, pozbawione energii. Nasz heros zdołał odnaleźć tylko jedną perłę utrzymującą resztkę energii. Kiedy ją zabrał , na środku sali otworzył się portal, który udało się nakierować na podziemia pod Brindol... I w tym momencie wszystko zaczęło się rozpadać. Kolumna powietrza rozwiała się, nie pozostawiając nawet ciała barda. Robin, mimo ślepoty zdołał dotrzeć do sali z portalem (001 na k100). Kolumna wody rozlała się po podłodze. Cała wyspa zaczęła trząść się i tonąć. Kolumna ziemi rozpadła się, pozostawiając pomnik w kształcie rycerza. Spory fragment sufitu uderzył o podłogę. Edrik przerzucił Robina przez portal i sam wskoczył, pozostawiając pomnik Hectora za sobą. Ostatnia kolumna rozprzestrzeniła się paląc wszystko. Portal się zamknął.
Jak się okazało, bitwa z goblinami już trwała. Mordimer (kapłan), Magnus (barbarzyńca) i Khorin dowodzili heroiczną obroną Brindol, przez nieskończonymi wydawałoby się hordami goblinów. Edrik natychmiast popędził do pomieszczenia z Bronią. Włożył perłę w odpowiednie miejsce, wszedł do środka zbroi i...Nagle zdał sobie sprawę, że jest w środku gigantycznego golema, którym steruje poruszając zbroją. Karzdy kto widział kiedyś porządne anime o wielkich mechach wie, co stało się później. Zanim energia wyczerpała się w perle, Edrik zdołał zdziesiątkować gobliny i zmusić je do ucieczki, zwyciężając bitwę i to z imieniem Lady Elustriel na ustach (Khorin nie był zadowolony).
W ramach epilogu: gigantyczny golem Tytanów przykuł uwagę Księżycowego Cesarstwa, które planuje teraz inwazję na pełną skalę (przy czym, to zajmie wiele miesięcy). Najwyraźniej uruchomienie go, zwróciło też uwagę wielu innych istot i wyraźne niezadowolenie Morrigan.
Tymczasem, po miesiącu od tych wydarzeń, bohaterowie, którzy zaginęli po powstaniu kolumn żywiołów, zaczęli pojawiać się w różnych miejscach... ale to już inna historia.
Next: Żelazna Brama (mam nadzieję, mogą również być barbarzyńcy).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz