czwartek, 19 maja 2011

Różne: Power Of The Power Of The Power (Of The Great Sword) czyli Powergaming (gościnnie Thamion)

I oto mój pierwszy gościnny występ. W tym odcinku Thamion opowie nam o powergamingu. Bo jeśli nie on, to kto? :P Więc, bez dalszych wstępów, przekazuję głos jemu:

"Temat na dziś – powergaming. Tak, tak. Jestem najlepszą osobą, by o tym pisać. Można by wręcz powiedzieć, że znam temat od podszewki. Taka przynajmniej panuje opinia.

Ale po kolei. Przede wszystkim – czym jest, a czym nie jest powergaming? Na dzień dobry musimy rozróżnić „powergaming” od „optymalizacji”. Przejdźmy na DeDeka, który posłuży jako przykład, shall we?

Optymalizacja to robienie dobrej mechanicznie postaci. To pakowanie w Siłę, gdy robi się rycerza. To atuty metamagiczne dla spellcasterów. To korzystanie z ukrywania się jako łotrzyk. To dobre wykorzystywanie potencjału. Może wymagać drobnego kombinowania, ale nikomu nie psuje zabawy. To dbanie o to, żeby postać była dobra w tym, w czym powinna być dobra. Myślę, że łapiecie. Jeśli nie, to dla kontrastu o tym, czym jest powergaming.

Powergaming to… robienie postaci Silnej. Przez duże S. Wykorzystywanie mechaniki do tworzenia potworności zdolnych w turę rozprawić się z Wielkim Złym Bossem, który miał stanowić wyzwanie dla całej drużyny. To koleś, który zadaje 2k6 + 80 obrażeń, gdy reszta drużyny cieszy się, gdy dobije do 25. To wojownik, który szarżuje za tysiące obrażeń na 8 poziomie. To mag, który wygrywa walkę, zanim nawet zacznie się jego tura. To paladyn zadający nieskończoność obrażeń. To koleś, który jest w stanie zrobić wszystko za całą drużynę lepiej niż specjalista od tego. Definicja może nie jest zbyt zgrabna, ale nie da się tego pokazać inaczej, jak na przykładach, ale da się załapać, o co chodzi. Nie, postać, która ma po prostu wymaksowane statystyki w nWoDzie, nie jest powergamerska. Wojownik, który wyszukuje sobie przyzwoite atuty jako premiowe, nie jest przegięty.

Oczywiście wszystko jest kontekstowe. Są drużyny, gdzie, jeśli podczas budowania postaci, nie sięgniesz po pomoc ludzi z Internetu, nie będziesz w stanie zrobić absolutnie nic. Z drugiej strony są teamy, gdzie zgłębienie się w mechanikę jest czymś szokującym i niegodnym prawdziwego erpegowca i szczytem optymalizacji jest rozmieszczenie statystyk tak, żeby mieć bonusy do trafienia z głównej broni. Ale podstawowa zasada – tak długo, jak gracz za pomocą mechaniki nie rozbija sesji, nie ma nawet co myśleć nad nazywaniem go powergamerem.

Teraz, załóżmy, że dorwaliśmy takiego paskudnego powergamera. Zabił nam smoka w jedną szarżę albo jednym spellem. Pojawia się pytanie – co z nim zrobić? Kusi, żeby po prostu oszukiwać. Podrasować rzuty obronne smoka. Z tym, że takie rozwiązanie, to o dupę rozbić. Nie można karać gracza za to, że zna mechanikę lepiej od innych. A przynajmniej tak długo, jak wiemy, że nie psuje umyślnie sesji. Jak więc poradzić sobie z czymś takim?

Najlepiej byłoby z nim pogadać o tym. Dwa słowa, jak to odstaje od reszty drużyny i MG nie jest w stanie wyważyć poziomu trudności. Zaręczam, jeśli jest rozsądny, wzruszy ramionami i się zgodzi na przerobienie postaci. Dajcie mu coś w nagrodę, w zamian za to, że świadomie i dobrowolnie osłabia swoją postać. Nie unoście się dumą, że „Jak to, on mi rozwala sesje, a ja mu mam coś dawać?”. Nic was to nie kosztuje, a będziecie mieć spokój.

Jeśli gracz się napawa tym, jaki to jest strasznie silny, no cóż, są sposoby na (prawie) każdy build. Gra wojownikiem, który zbiera bonusy szarżując? Niech coś mu stanie na drodze szarży. Gra magiem, który zabija bossa jednym spellem? Niech boss będzie w Polu Antymagii. Gra bardem, który jest w stanie przekonać absolutnie każdego do absolutnie wszystkiego? Niech rozmówcy mają doradców, którzy trzymają rękę na pulsie. Nawet jeśli rozwiązanie jest trochę naciągane, nie będzie się kłócił. Nie po tym, jak kazał królowi, korzystając ze swojego bonusu + 50 do Dyplomacji, oddać sobie władzę nad królestwem.

Pomyśl też, czy tak naprawdę w ogóle to stanowi problem. Jeśli ma postać, która jest mistrzem fechtunku zdolnym do zabicia każdego w turę, ale podczas całej kampanii były dwie, czy trzy walki, na czosnek się martwić tym, że zabije bossa? Gracze, gdy nie wiedzą, jaką postać zrobić, albo czego oczekiwać, szykują sobie postacie do walki. Nie da się ukryć, że ich przeżycie najczęściej zależy właśnie od tego, jak dobrze walczą, ale nie jest to regułą.

Zastanów się, czy to ten potencjalny „powergamer” jest problemem. Może reszta drużyny prezentuje poziom, przy którym ty też musisz się starać, żeby ich nie zabić co walkę? Może to oni powinni podpakować swoje postacie? To akurat jest łatwiejsze, niż osłabianie. Jeśli chcesz być dyskretny, sypnij im itemami, sojusznikami, buffami zesłanymi od bogów, coś da się wymyślić.

Pamiętaj – powergamer to gracz, taki sam, jak każdy inny. I wypadałoby, żeby każdy miał przyjemność z sesji. Więc zadbaj i o niego, zamiast iść na skróty i po prostu go eliminować."



A teraz głos wraca do mnie. No cóż, mogę dodać od siebie tylko tyle, że jako MG nie skupiam się bardzo na mechanice. Znam ją na tyle by móc prowadzić, ale nigdy nie zagłębiam się na tyle, by móc "łamać system". Dlatego odczuwam prawdziwe przerażenie, gdy gracz (np. taki Thamion... całkowicie przypadkowy przykład) mówi mi o tym super combo które stworzył dla swojej postaci, które zabija wszystko na strzała. Problem w tym, że mi osobiście nie chce się zagłębiać w mechanikę, by znaleźć odpowiednią odpowiedź, na jego atak. Mój umysł nie działa w ten sposób i szczerze mówiąc czuję się tym trochę zagrożony. W związku z czym, osobiście czasami faktycznie reaguję odrobinę za mocno. To jednak problem, do którego chyba jeszcze wrócę. 


NEXT: W przyszły wtorek nowa sesja Północnych i kolejny odcinek GoTa. Może gdzieś w między czasie dorzucę też moją recenzję 13 Assasins.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz