some live, some die
in the way of the samurai
some fight, some bleed
sun up to sun down
the sons of a battlecry
Battlecry - Nujabes Feat. Shing02
Uwielbiam L5K. Po prostu kocham ten system. Jest u mnie na drugim lub trzecim miejscu (zależy jak liczyć). Ale mam z nim dwa problemy. Po pierwsze, muszę czuć klimat by w niego grać. Przez większość czasu tego nie czuję, ale od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na ten klimat i wtedy na kilka tygodni zmieniam się w fanatyka Rokuganu (zwykle na wiosnę, kiedy, tak jak teraz, wszędzie dookoła widzę kwiaty wiśni). Drugi problem, ten większy, to problem z ludźmi, którzy nie rozumieją tego systemu. Bądźmy szczerzy, L5K nie jest dla każdego. To nie jest typowy system w którym awanturnicy przemierzają świat w poszukiwaniu złota i sławy. Rokugan kieruje się zupełnie innymi zasadami niż pseudo-europejskie światy klasycznego fantasy. Co za tym idzie, mentalność mieszkańców Cesarstwa jest zupełnie inna. W tym tekście chciałem skupić się właśnie na tym zagadnieniu, na graniu samurajem i wynikającymi z tego problemami.
L5K można prowadzić w różnych klimatach, może być mroczne lub heroiczne. Może być mangowe lub Kurosawowate. Może opowiadać o polityce, walce z ciemnością lub siekaniu bandytów. Jeśli bohaterami uczyni się drużynę roninów, można mieć typową historię awanturniczą. Jeśli prowadzi się drużynie ninja, można zignorować większość tego, co zaraz powiem. Kampania dla drużyny Skorpionów będzie rządzić się innymi zasadami, niż taka dla drużyny Krabów. Nie mam zamiaru rozpatrywać tu wszystkich opcji, zamiast tego przedstawię pewne ogólne założenia, będące w 100% moją opinią na ten temat (każdy może się nie zgodzić). Swoje przemyślenia opieram w dużej mierze na odgrywaniu własnej postaci (samuraj Żurawia) i filmie Ghost Dog, który dla mnie już chyba na zawsze pozostanie najbardziej samurajskim filmem w dziejach. Zaznaczę jeszcze, że podobnie jak legenda Arturiańska przedstawia wyidealizowany obraz rycerzy europejskich, tak w świecie L5K samuraje są wyidealizowani. Co za tym idzie, fakt, że historyczni samuraje często byli na bakier z regułami bushido, nie przekłada się na realia Rokuganu.
Więc po kolei, Droga Samuraja, którą kroczą bohaterowie w L5K opiera się na trzech kwestiach, każdej coraz trudniejszej do zaakceptowania dla ludzi wychowanych w kulturze zachodniej.
Po pierwsze służba. Samo słowo samuraj nie oznacza wojownika, czy rycerza, a raczej osobę, służącą swemu panu. I to właśnie jest kwintesencja stanu samurajskiego. Oni żyją by służyć, w każdej chwili i w każdym zadaniu. Oczywiście, mówimy tu o ludziach, co za tym idzie mają oni swoje ambicje i przywary. Mają dążenia inne niż służba swemu panu. Niemniej ta służba zawsze musi być na pierwszym miejscu. To wydaje się całkiem proste, problemy pojawiają się dopiero, kiedy idziemy dalej.
Honor. To chyba kwestia, która najczęściej odstrasza ludzi od tego systemu. I to co mnie osobiście najbardziej w nim pociąga. Cóż mogę powiedzieć, należę do graczy, którzy lubią się ograniczać. Zwykle narzucam swojej postaci jakiś kodeks moralny, sprawiający, że nie mogę nią robić, co tylko mi się podoba. To dla mnie część zabawy, po części dlatego tak kocham ten system. Należy tu zrozumieć ważny element tego świata: oni są wychowani w kulturze w której zasady honoru są równie powszechne i typowe jak u nas to, że nie powinno się zabijać ludzi na ulicy czy biegać po mieście na golasa. Oczywiście zdarzają się ludzie łamiący te zasady, ale spotyka się to raczej ze społecznym ostracyzmem. Honor jest częścią tych postaci, czymś naturalnym, niemal intuicyjnym. Czymś czego uczono ich, dosłownie od dnia narodzin. To ważne by zrozumieć ten element swojego BG, on nie robi tego dlatego, że zapewnia mu to lepsze staty, lub dlatego, że tak jest łatwiej. On po prostu wierzy, że tak trzeba. Nie oznacza to jednak, że wszyscy samurajowie to posępne, szalenie honorowe klony Eddara Starka. Za przykład podam mojego samuraja klanu Żurawia, Kakita Kachiro. Był on leniem i lekkoduchem. Chętnie spał do późna, przesiadywał w domach gejsz i spędzał czas w ogrodach, pisząc poezję, a szermierka interesowała go raczej jako forma sztuki, niż sposób zabijania wrogów. Miał też w zwyczaju zrzucanie niewygodnych zadań na towarzysz („Co, patrol za Murem? Jestem pewien, że Mugen-san chętnie wykorzysta taką okazję, by udowodnić swoją odwagę.”). Niemniej kiedy rozkaz padał, wypełniał go z pełną sumiennością, nigdy nie wahał się przed sięgnięciem po miecz, a z czasem wziął na siebie odpowiedzialność za cały klan (i poniekąd Cesarstwo), choć osobiście wolałby zamieszkać gdzieś na uboczu, gdzie jest dużo wygód i luksusów i bardzo mało obowiązków. W moich oczach honor i obowiązek po prostu zawsze przewyższały dla tej postaci wszelkie osobiste ambicje.
Kiedy odgrywa się postać w L5K, honor nie jest czymś, co musisz oszukać, czy przetrwać. To coś, czym powinno się żyć i cieszyć. Bo w żadnym innym systemie tego nie znajdziesz.
“The Way of the Samurai is found in death.”
Ghost Dog
I wreszcie najtrudniejszy i najbardziej niezrozumiany element. Śmierć. Ze zrozumiałych powodów większość graczy wychodzi z założenia, że śmierć BG jest czymś złym. Problem w tym, że ich postacie nie podzielają tego punktu widzenia. Dla samuraja śmierć jest po prostu elementem życia. W świecie gdzie można spotkać ducha swojego dziadka, a reinkarnacja jest faktem, a nie wiarą, śmierć nie jest aż tak przerażająca. Co więcej nawet w naszym świecie od samurajów oczekiwało się pełnej gotowości na śmierć. Jeśli ktoś boi się śmierci, nie może bez wahania oddać życia za swego pana. Dla bushi śmierć jest bardzo nisko na liście złych rzeczy, które mogą mu się przydarzyć. Utrata honoru jest naprawdę straszna. Zszarganie reputacji własnego rodu i rozczarowanie przodków. Zawiedzenie swojego pana. Oto tragedie samuraja, śmierć to jedynie drobna niedogodność.
I tak dochodzimy do seppuku. Praktyki którą większość graczy uznaje za swego rodzaju karę, lub pułapkę, którą próbuje zastawić na nich MG. Nic bardziej mylącego. Dla samuraja seppuku to honorowe wyjście. Furtka, by wybrnąć z sytuacji bez wyjścia. Sposób ocalenia twarzy. Dobra śmierć. Happy End. W L5K nie ma no win scenarios, nawet jeśli przeciwnik zagoni cię do punktu, gdzie każde rozwiązanie jest złe, możesz wybrać wyjście awaryjne pokazać MG środkowy palec, podczas gdy twoja postać wbija sobie nóż w bebechy.
I po raz kolejny przykład. Moja postać została raz wrobiona w zabójstwo generała lwów. Cała sytuacja groziła wybuchem wojny. Więc Kachiro zaproponował, że jeśli to powstrzyma konflikt, jest gotów przyznać się do winy, pod warunkiem, że pozwolą mu popełnić seppuku (mina moje MG była w tym momencie bezcenna). Oczywiście nie chciałem tracić postaci (to była zdecydowanie moja ulubiona postać ever), ale wiedziałem, że bohater którego wymyśliłem, właśnie tak by postąpił. Ostatecznie sprawa się rozwiązała i zostałem oczyszczony z zarzutów. Niemniej nie miałbym pretensji, gdyby ta postać wtedy zginęła.
Innym razem, Kachiro znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Żaden wybór nie był dobry, a seppuku też by nie pomogło. Więc wyzwałem na pojedynek jednego z największych szermierzy w Rokuganie. MG powiedział mi wprost, że nie zdołam wygrać. Ale to nie miało znaczenia, to było właściwe rozwiązanie i to był dla mnie najlepszy moment w grze tą postacią. Walka z przeciwnikiem nie do pokonania, o coś w co wierzyłem. Pewność dobrej śmierci... Do czasu, aż pewien, mniej niż honorowy, Smok wtrącił się w sytuację i wszystko zepsuł :P . Ostatecznie, to była chyba jedyna rzecz, której żałuję odnośnie tej postaci, że nie miała ona dobrej, samurajskiej śmierci.
Na koniec jeszcze takie przemyślenie. Lubię grać postaciami, która kierują się zasadami honoru i gotowe są bez wahania poświęcić się za to w co wierzą. To pewnie dlatego, że w prawdziwym życiu jest całkowicie inaczej. I wg mnie w L5K o to właśnie chodzi. Jeśli chcesz grać zwykłym poszukiwaczem przygód, który robi co mu się podoba, graj w coś innego.
I jeszcze jedno, doszedłem do wniosku, że czas nadać temu blogowi odrobinę bardziej zorganizowany harmonogram. Od dzisiaj nowe notki będą we wtorek (z podsumowaniem sesji z weekendu) i w czwartek (z przemyśleniami i opowiadaniami). Jeśli nie dotrzymam terminów, macie prawo być czepialscy.
Dzięki za wpis, w końcu wiem z czym się je L5K ;)
OdpowiedzUsuńJestem tu by służyć :P
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo dobry post. Fajnie się czytało i widać, że masz swoją (a może ogólną polską?) wizję L5K. Dzięki. :)
OdpowiedzUsuń"klik" - do obserwowanych Google. ;)
Nie wiem, na ile jest ona polska. Sam znam sporo ludzi, którzy nie do końca ją podzielają.
OdpowiedzUsuń